Finlandia nie planuje budowy umocnień na granicy. Wojskowi mają inny plan

2024-05-25 18:07 aktualizacja: 2024-05-26, 09:38
Fińska armia: fińska doktryna zakłada wciągnięcie wroga w głąb kraju, a nie fortyfikowanie granicy. Fot. PAP/Darek Delmanowicz
Fińska armia: fińska doktryna zakłada wciągnięcie wroga w głąb kraju, a nie fortyfikowanie granicy. Fot. PAP/Darek Delmanowicz
Finlandia, inaczej niż kraje bałtyckie i Polska, nie planuje budowy umocnień wojskowych wzdłuż granicy - podała tamtejsza prasa tłumacząc, że celem obrony, w przypadku ataku Rosjan, nie jest zatrzymanie ich od razu, ale prowadzenie działań obronnych w głębi kraju.

Fiński nadawca Yle przedstawił różnice w planowaniu obronnym w krajach na wschodniej flance. Pisze o Linii Bałtyckiej, tj, fortyfikowaniu granicy wschodniej przez Litwę, Łotwę i Estonię, z których ta ostatnia chce wznieść ok. 600 bunkrów, a także m.in. zapory przeciwpancerne. Zwrócono też uwagę na Linię Tuska, czyli plan umocnienia militarnego przede wszystkim polskiej wschodniej granicy z Białorusią.

Nie ma takiej fortyfikacji obronnej, której nie dałoby się we współczesnej sztuce wojennej pokonać przy użyciu odpowiedniej siły artyleryjskiej i systemów powietrze-ziemia – skomentował kierujący tzw. szkołą walk lądowych w fińskich siłach zbrojnych płk. Janne Mäkitalo.

"Fińskie myślenie zakłada wciągnięcie wroga w głąb kraju, ogarnięcie go, by potem zadać mu nokautujący cios" – tłumaczy z kolei ekspert polityki wojskowej płk. Juhani Pihjajamaa

W praktyce oznacza to stworzenie pewnej "głębokości obrony", czyli na wschodzie musi znajdować się teren, na którym toczą się walki – podkreślono w reportażu Yle.

Władze Lappeenranta, oddalonym 20 km od granicy, ufają centralnej doktrynie obronnej. Zaktualizowane zostały tam plany ewakuacyjne, zainwestowano w agregaty i systemy zasilania awaryjnego, które rozlokowane w różnych częściach miasta – ujawnił szef wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w mieście Ari-Pekka Meuronen.

Eksperci podkreślają również, że fińska lądowa granica z Rosją różni się od estońskiej, nie tylko ze względu na uwarunkowania w terenie, ale też jest od niej wielokrotnie dłuższa. Liczy ponad 1300 km, a projekt jej ufortyfikowania wymagałby poniesienia ogromnych nakładów. Stałe umocnienia wzniesione w czasie pokoju wymagają też ciągłej konserwacji.

Bardziej entuzjastycznie do wznoszenia nowych umocnień na wschodniej granicy podchodzi część polityków. "Fortyfikacja wzmacnia bezpieczeństwo, podnosi próg ataku i jest warta rozważenia, a przy tym nie prowokuje nikogo" – pisał w artykule dla tygodnika „Kuvalehti” ambasador Finlandii w Waszyngtonie Mikko Hautala, wcześniej także szef fińskiej placówki w Moskwie.

Yle przypomniało, że fińskie siły zbrojne od lat systematycznie wznoszą jednak różnego rodzaju umocnienia w różnych częściach kraju w kluczowych dla obrony obszarach, takich jak magazyny czy garnizony wojskowe. Praktykowane jest zawieranie umów z właścicielami gruntów, zgodnie z którymi w zamian za pieniężną rekompensatę, wojsko może stawiać na prywatnych działkach np. bunkry i inne umocnienia czy prowadzić manewry.

Poza tym w terenie przygranicznym pozostały dawne fortyfikacje tzw. Linii Salpa (m.in. bloki kamienne, przeciwczołgowe "zęby smoka", bunkry, ziemianki, czy innego rodzaju zbrojenia), wzniesionej w czasie II wojny światowej, po przegranej z Sowietami wojnie zimowej. Umocnienia w razie zagrożenia kolejną ofensywą postawiono od Laponii po Zatokę Fińską, ale główne zapory wzniesiono na południu w regionie pojezierza Saimaa. Wiele z elementów tego łańcucha jest wciąż dobrze zachowanych – przyznał badacz z Muzeum Linii Salpa Armi Oinonen.

W czasie wojny zimowej 1939-1940 Armia Czerwona przeforsowała w płd-wsch. Finlandii tzw. Linię Mannerheima, tj. zespół umocnień na odcinku ok. 130 km, budowaną na przełomie lat 20. i 30. XX w. W wyniku ataku ZSRR Finlandia utraciła ok. 10 proc. swojego terytorium, w tym część Karelii.

Z Helsinek Przemysław Molik (PAP)

gn/