"Przedstawiając na Sorbonie 25 lutego swą wizję Europy, Emmanuel Macron miał na myśli w szczególności określenie agendy, którą "27" wyznaczy sobie po wyborach europejskich 9 czerwca. W końcu w 2017 roku przedsięwzięcie to raczej mu się udało. Prezydent ma nadzieję ponowić to doświadczenie. Jednak Francja dzisiaj nie jest już taka jak siedem lat temu i jej wpływ na arenie Wspólnoty może ucierpieć" - ostrzega "Le Monde".
Choć Francja "grała rolę motoru w zarządzaniu kryzysem Covid-10 czy wojną na Ukrainie, to Paryż dzisiaj okazuje się w Unii coraz bardziej izolowany" - ocenia.
W wystąpieniu Macron przekonywał, że "polityka monetarna, budżetowa, handlowa i przemysłowa Unii musi zostać głęboko zmieniona". Jednak propozycje, które sformułował, nie budzą zgody wewnątrz Unii, wiele z nich nie odpowiada Berlinowi - zauważa dziennik. Paryż więc - dodaje - "będzie musiał użyć całego swego talentu, by nie zostały one pogrzebane".
"Le Monde" ostrzega, że Francja nie będzie miała silnej pozycji w instytucjach unijnych. Wskazuje, że w Radzie Europejskiej, gromadzącej szefów państw i rządów, ubywa liberałów, a przybywa konserwatystów. W Parlamencie Europejskim grupa Odnówmy Europę, do której należy partia Macrona (Odrodzenie), może - zdaniem dziennika - spaść z obecnego trzeciego miejsca na czwarte, a nawet piąte, "za nacjonalistyczną i populistyczną prawicą".
"To nie wszystko. Na arenie europejskiej wiarygodność przywódcy mierzy się również stanem finansów publicznych jego kraju. Tak więc Francja, wobec której Komisja Europejska prawdopodobnie uruchomi po wyborach europejskich procedurę nadmiernego deficytu, jest osłabiona". Choć Emmanuel Macron uważa, że zachował swą legitymację do mówienia o reformach w Europie, to nie jest pewne, czy jego partnerzy są tego zdania - zauważa "Le Monde".
Przede wszystkim zaś - podkreśla - Macron "będzie lawirował w trudniejszym kontekście międzynarodowym", w którym możliwy jest m.in. powrót Donalda Trumpa do Białego Domu. "Nie będzie już mógł a priori liczyć na pomoc Berlina. Relacje z Olafem Scholzem nie są najlepsze. Socjaldemokratyczny kanclerz, stojący na czele osłabionej koalicji, będzie w najbliższych miesiącach skoncentrowany na przyszłych wyborach parlamentarnych w Niemczech, przewidzianych na 2025 rok" - ocenia dziennik.(PAP)
kgr/