Piotra Wawrzyka zatrzymali funkcjonariusze lubelskiej delegatury Biura w śledztwie dotyczącym płatnej protekcji w związku z przyspieszaniem procedur wizowych. Funkcjonariusze przeszukali też mieszkanie b. wiceministra. Po postawieniu mu zarzutów prokurator wyznaczył 100 tys. zł poręczenia majątkowego.
Zdaniem Gawkowskiego, były wiceszef MSZ widzi, że "zaczyna się wokół niego zmniejszać pole do kłamstw". "Trzeba mówić prawdę, a prawda może wyzwolić go z więzienia, dlatego, jeżeli zdecydowałby się powiedzieć prawdę, to mam takie przekonanie, że status świadka koronnego i pokazanie, kto w PiS-ie uczestniczył w tej aferze, kto dokonywał przestępstw, kto zdecydował o tym, że miliony złotych zostały wyciągnięte de facto z kieszeni podatników, będzie dzisiaj odpowiedzią na pytanie, jaka to była wielka afera" - podkreślił.
Jak ocenił, "chyba już nikt nie ma wątpliwości, że to nie 'aferka', jak mówił pan Kaczyński, tylko afera o gigantycznej skali, gdzie wiceminister rządu ma zarzuty". "Myślę, że wszelkie podstawy do obaw ma też jego szef - minister (Zbigniew) Rau, który chociażby za nadzór powinien odpowiadać" - mówił Gawkowski. "Pan Rau powinien odpowiedzieć na pytanie, co w tej sprawie wiedział i coraz ważniejsze wydaje się pytanie, ile osób w PiS dało na to przyzwolenie, bo miliony złotych, które na tym ktoś zarobił, to wielka sprawa i nie może pozostać bez wyjaśnienia" - stwierdził.
Pytany, czy Wawrzyk mógłby stanąć przed sejmową komisją śledczą ds. tzw. afery wizowej, odpowiedział, że to nie zamyka procesu przesłuchania przed komisją. "Pytanie, na ile zdecyduje się mówić pan Wawrzyk. Jeżeli będzie mówił, że jest niewinny, nic się nie stało, pieniądze wyciągane, to zawsze może odmówić zeznań, ale myślę, że w tej sprawie coraz więcej mamy jasności, że pieniądze były grube, afera wielka, a ktoś ją na szczytach władzy zaplanował" - podkreślił.
Według śledczych, z materiału dowodowego zgromadzonego w śledztwie wynika, że Wawrzyk jako sekretarz stanu odpowiadający w MSZ w latach 2019–2023 m.in. za problematykę konsularną oraz nadzorujący departament konsularny "przekroczył swoje uprawnienia poprzez naruszenie obowiązujących w ministerstwie procedur związanych z rejestracją i obiegiem dokumentów".
Miał też - jak wynika ze śledztwa - podejmować nieuzasadnione interwencje dotyczące przyspieszenia procedur wizowych oraz udostępnić nieuprawnionej osobie informacje objęte tajemnicą służbową.
Dział prasowy PK przypomniał, że przedmiotem śledztwa, w którym zarzuty usłyszało już dziewięć osób, są nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie kilkuset wiz w okresie półtora roku.
"W toku śledztwa prokurator ustalił, że nieprawidłowości dotyczyły polskich placówek dyplomatycznych m.in. w Hongkongu, Tajwanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Indiach, Arabii Saudyjskiej, Singapurze, Filipinach i Katarze" - podała PK.
Prowadzone przez CBA śledztwo rozwija się. (PAP)
Autor: Grzegorz Bruszewski
mmi/