Strażnicy miejscy z Ekopatrolu otrzymali zgłoszenie od ochrony jednego z budynków przy ulicy Sarmackiej o znalezionym tam niedużym gadzie. Na miejscu okazało się, że piękna jaszczurka o długości kilkunastu centymetrów to gekon lamparci.
Jak poinformował strażników ochroniarz, zwierzę znalazł w swoim mieszkaniu jeden z lokatorów, który odłowił gekona i przekazał ochronie.
"Lokator zdążył już wyjść z domu, więc strażnikom nie udało się dowiedzieć, w jaki sposób gad mógł dostać się do mieszkania. Choć nieco wyziębiony, gekon był w dobrej kondycji i nie miał żadnych obrażeń" - przekazali strażnicy.
Ekopatrol przewiózł gekona do ośrodka CITES na terenie warszawskiego zoo, gdzie zajmą się nim specjaliści.
Gekon lamparci to najpopularniejszy z gekonów hodowanych w warunkach domowych. W naturze żyje w lasach deszczowych, w górach i na pustyniach – te gady dostosowują się mistrzowsko do warunków atmosferycznych obszarów, które zasiedlają.
Nazwa łacińska Eublepharis macularius oznacza „plamisty o prawdziwych powiekach”. Gekon lamparci cechuje się ruchomymi powiekami. Na palcach posiada pazurki zamiast czepnych przylg, dlatego też nie potrafi wspinać się po gładkich powierzchniach, ale za to może znakomicie kopać i wspinać się po kamieniach.
Ciało gekona pokryte jest drobnymi łuskami, spośród których wystają nieco większe, wypukłe. Najczęściej spotykanym umaszczeniem jest brązowe i brunatne z drobnymi cętkami na szarożółtym bądź kremowym tle. U niektórych osobników wzdłuż kręgosłupa spotkać można pozbawiony plamek jasny pas. Ogon gekona jest wyraźnie segmentowany, stanowi około połowy długości ciała. W sytuacji stresującej zwierzę potrafi go odrzucić. Odrzucony ogon po czasie odrasta, jednak nie posiada już charakterystycznych żebrowań.
Gekon lamparci odżywia się głównie owadami i drobnymi kręgowcami. Gekony te są doskonale przystosowane do długotrwałego niejedzenia pokarmu. Gromadzą one zapasy tłuszczu i wody w ogonie. Dobrze odżywiony osobnik potrafi bez uszczerbku na zdrowiu wytrzymać bez jedzenia nawet kilka miesięcy. (PAP)
autorka: Marta Stańczyk
kno/