Gen. Kellogg: Trump podchodzi do NATO jak biznesmen, ale nie wycofa się z Sojuszu

2023-12-25 09:01 aktualizacja: 2023-12-26, 09:43
Donald Trump. Fot. PAP/EPA/AMANDA SABGA
Donald Trump. Fot. PAP/EPA/AMANDA SABGA
Donald Trump jest biznesmenem i jego podejście do NATO opiera się na zasadzie: jeśli nie dotrzymujesz swojej części umowy, to nie ma umowy - powiedział w rozmowie z PAP gen. Keith Kellogg, były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego wiceprezydenta USA Mike'a Pence'a. Dodał, że według niego Polska nie powinna martwić się ewentualnym powrotem byłego prezydenta, a Trump nie ma zamiaru wycofywać się z NATO.

Choć do wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych wciąż pozostał jeszcze niemal rok, to sondaże pokazują dość jasny obraz najbliższych miesięcy: w wyborach w 2024 roku ponownie dojdzie do pojedynku Biden-Trump. Co więcej, były prezydent - mimo ciążących na nim 91 zarzutów w czterech osobnych sprawach - ma realną szansę na powrót do władzy, a niemal wszystkie obecne badania wskazują go jako faworyta wyścigu.

Perspektywa drugiej prezydentury Trumpa budzi niepokoje po obu stronach Atlantyku z wielu powodów. Według wypowiadających się anonimowo przedstawicieli obecnej administracji i części ekspertów, elekcja Trumpa jest główną nadzieją Władimira Putina na zakończenie wojny na Ukrainie na swoich warunkach. Trump wielokrotnie krytykował wydawanie przez administrację swojego następcy miliardów dolarów na pomoc Ukrainie i zapowiadał, że zakończy wojnę w jeden dzień.

Obawy budzi też jego podejście do NATO: jego byli doradcy John Bolton i gen. John Kelly twierdzą, że w drugiej kadencji Trump będzie starał się wyjść z Sojuszu. On sam wspominał podczas kampanijnego wiecu, że groził jednemu z przywódców państwa NATO, iż nie będzie bronił przed Rosją kraju, który nie wydaje odpowiedniej kwoty na swoją obronność. Obawy dotyczące NATO zdają się podzielać też kongresmeni, którzy do corocznego budżetu obronnego dołączyli przepisy zakazujące zawieszenia lub wyjścia Stanów Zjednoczonych z NATO bez zgody Kongresu.

Jak podkreślił gen. Keith Kellogg, były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego wiceprezydenta i jedna z głównych postaci w zespole doradców Trumpa w Białym Domu, w obydwu przypadkach obawy te są nieuzasadnione.

"Donald Trump absolutnie nie jest izolacjonistą, (...) ale jest biznesmenem i patrzy na sprawy jak biznesmen. Pierwsze, na co spogląda, kiedy ma do czynienia ze sprawą dotyczącą zagranicy, to bilans handlowy i finansowy. Jest tak, bo on uważa, że ekonomia napędza wszystko inne. I to stoi za jego frustracją wobec Chin, wobec Europy, czy wobec NATO" - oznajmił generał, obecnie analityk w think tanku America First Policy Institute (AFPI), złożonego w większości z byłych urzędników administracji Trumpa.

Kellogg ocenił, że były prezydent nigdy nie miał zamiaru wycofywać Ameryki z NATO, lecz jedynie zależy mu na podtrzymywaniu zobowiązań przez wszystkich sojuszników.

"Jeśli ktoś mówi, że Trump chce wyjścia z NATO, niech wskaże mi konkretny cytat - ja podczas moich czterech lat w Białym Domu nigdy czegoś takiego nie słyszałem. Ale myślę, że on podchodzi do tego jak do umów biznesowych: mamy sojusz i wszyscy zgodzili się, że wypełnią wymóg wydatków 2 proc na obronność. Ale jeśli ktoś nie wypełnia swojej części umowy, to nie mamy umowy. To dość jasne" - uważa ekspert. Jak dodał, choć wszyscy pamiętają o kluczowym artykule 5 traktatu o NATO, to dużo mniej mówi się o artykule 3, dotyczącym zobowiązania państw do utrzymywania swoich zdolności obronnych.

Zdaniem Kellogga, z tej perspektywy Polska w szczególności nie ma się czego obawiać - zwłaszcza że Trump "miał zawsze specjalne miejsce dla Polaków w swoim sercu".

"Myślę też, że to, co dotąd słyszeliśmy od nowego premiera Tuska, o kontynuacji wydatków na zbrojenia, dobrze wybrzmiewa wśród Republikanów i Trumpa" - oznajmił. Dodał, że były prezydent doceniłby też politykę Polski w kwestii ochrony swoich granic.

Pytany o podejście byłego prezydenta do Ukrainy, Kellogg podkreślił, że jego zapowiedzi, iż rozwiąże konflikt w jeden dzień, nie powinny być traktowane dosłownie, lecz jako zapowiedź poważnego podejścia do rozmów.

"Myślę, że najpierw zadzwoniłby do Zełenskiego, a potem do Putina i wybadał, gdzie są ich 'czerwone linie'. I stopniowo zbliżałby ich, zabrałby do Camp David czy innego neutralnego miejsca i wyznaczył pewne parametry. I jeśli, powiedzmy, Rosja by się sprzeciwiała, to powiedziałby: 'OK, w takim razie damy Ukrainie wszystko, co mamy'" - mówi Kellogg.

Jak dodał, Trump uważa, że wynegocjowane zakończenie konfliktu jest konieczne, ponieważ - mimo ponoszonych strat - to Rosja ma bardziej zasobne rezerwy ludzkie i w długiej perspektywie większe szanse na zwycięstwo, wobec czego Ameryka nie powinna "walczyć do ostatniego Ukraińca". Generał ocenił też, że w takim scenariuszu zaproszenie Ukrainy do NATO byłoby niewskazane, choć prawdopodobnie konieczne byłoby udzielenie jej gwarancji bezpieczeństwa - i to znacznie silniejszych od tych z memorandum budapeszteńskiego z 1994 roku.

Były urzędnik Białego Domu odniósł się też do pochlebnych słów, jakie Trump nieodmiennie wyraża dla Władimira Putina. Podczas obecnej kampanii wyborczej kandydat Republikanów wielokrotnie nazywał rosyjskiego dyktatora mądrym przywódcą, zestawiając go w kontraście z obecnym prezydentem USA Joe Bidenem. Cytował też z aprobatą wypowiedź Putina, w której dyktator twierdził, że zarzuty karne stawiane Trumpowi ukazują "zgniliznę amerykańskiej demokracji".

Zdaniem Kellogga Trump jest "realistą" i nie antagonizuje rywali Ameryki, ponieważ wie, że dialog jest konieczny - czy chodzi o Putina, czy północnokoreańskiego dyktatora Kim Dzong Una. Jak dodał, słuchając rozmów Trumpa i Putina widać było, że utrzymywali oni pragmatyczną relację opartą na zrozumieniu własnych interesów.

"To nie oznacza, że Trump nie potrafi być 'hardkorowy'. Owszem, potrafi - jak to mówi się w hokeju - zdjąć rękawice. Nie będę zdradzał treści tego, co mówił Putinowi, ale był bardzo, bardzo stanowczy i ta stanowczość została zrozumiana" - opowiadał Kellogg.

Jak ocenił, prawdopodobnie właśnie dlatego Putin zdecydował się na inwazję na pełną skalę na Ukrainę dopiero po odejściu Trumpa z Białego Domu. "Uważał groźby Trumpa za wiarygodne" - podkreślił rozmówca PAP.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

kgr/