Ginekolog: wytyczne resortu zdrowia dot. aborcji zdają się nie mieć żadnej mocy prawnej [WYWIAD]

2024-09-15 07:12 aktualizacja: 2024-09-15, 16:39
Ministerstwo Zdrowia w pałacu Paca na ul. Miodowej 15 w Warszawie. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Ministerstwo Zdrowia w pałacu Paca na ul. Miodowej 15 w Warszawie. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Nas obowiązują ustawy oraz rozporządzenia, a taki dokument, jak wytyczne, zdaje się nie mieć żadnej mocy prawnej, nie jest wiążący – powiedział PAP dr n. med. Artur Drobniak, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie. Dodał, że lekarze obawiają się konsekwencji prawnych w przyszłości.

Dr Drobniak jest ginekologiem, prezesem Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie, dyrektorem Centralnego Ośrodka Badań Innowacji i Kształcenia Naczelnej Izby Lekarskiej.

PAP: Ze stanowiska Naczelnej Rady Lekarskiej odnoszącego się do wytycznych ministra zdrowia w sprawie przerywania ciąży wynika, że nieco zbulwersowały one środowisko lekarskie. Nie podoba się państwu chociażby to, że minister w ogóle daje wam jakieś wytyczne.

Dr Artur Drobniak: Bardzo się cieszę, że został uczyniony pewien krok w kierunku spełnienia obietnic wyborczych, to znaczy pomocy kobietom w ich trudnej sytuacji. Niemniej nie odbyło się to zgodnie z zasadami prawa, a tego typu dokumenty, jak wytyczne ministra zdrowia, można bardzo łatwo podważyć. Nas obowiązują ustawy oraz rozporządzenia, a taki dokument, jak wytyczne, zdaje się nie mieć żadnej mocy prawnej, nie jest wiążący. Dlatego mamy obawy, że lekarze, którzy będą się do nich stosowali, będą mogli w przyszłości ponieść konsekwencje, które mogą dotknąć także pacjentki.

PAP: Porównujecie w stanowisku wytyczne, które dała lekarzom minister Izabela Leszczyna do tych, które minister Adam Bodnar wydał dla prokuratorów.

A.D.: Prokurator Generalny ma prawo wydawać wytyczne prokuratorom, ponieważ jest to organizacja hierarchiczna i oni są jego podwładnymi. Jeśli chodzi o ministra zdrowia i lekarzy takiej bezpośredniej podwładności nigdy nie było i nie ma i, mam nadzieję, nigdy nie będzie. Dlatego najlepszym rozwiązaniem dla lekarzy różnych specjalności oraz pacjentek byłoby uregulowanie kwestii dotyczących przerywania ciąży za pomocą ustawy, gdyż te wytyczne stawiają w trudnej sytuacji nie tylko ginekologów, ale także lekarzy innych specjalizacji, którzy wydają zalecenia dotyczące przerywania ciąży.

PAP: Twierdzicie, że te wytyczne można odbierać jako próbę wywarcia presji na środowisko lekarskie.

A.D.: Chodzi nam głównie o możliwość karania podmiotów leczniczych poprzez np. obniżanie im kontraktu, w przypadku zwołania konsylium lekarskiego, ale także o nastawianie lekarzy przeciwko sobie. Z wytycznych wynika, że w przypadku wątpliwości co do zasadności przerwania ciąży, nie wolno nam zwołać konsylium, żeby je wyjaśnić. Jesteśmy zobowiązani bezwarunkowo stosować się do wskazań wydanych przez pojedynczego lekarza innej specjalizacji. Lekarze, zgodnie z ustawą dotyczącą zawodu lekarza i lekarza dentysty, mają prawo do zwoływania konsyliów w przypadku wątpliwości i potrzeby konsultacji. W tym wszystkim pamiętajmy, że lekarz wykonujący zabieg przerwania ciąży ponosi za ten zabieg odpowiedzialność, a nie lekarz innej specjalności wydający takie zalecenie.

PAP: W jaki sposób można ukarać lekarza za zwołanie konsylium? Nie wyobrażam sobie tego.

A.D.: Niestety, takie sytuacje, gdy lekarz jest karany finansowo przez podmiot leczniczy mają miejsce, szczególnie wobec lekarzy zatrudnionych na kontrakcie. Wyobrażamy sobie sytuację, w której szpital, ukarany obcięciem kontraktu przez NFZ, stosuje finansowy regres wobec lekarzy, którzy takie konsylium zwołali.

PAP: W wytycznych zapisane jest, że wystarczy zaświadczenie od jednego lekarza specjalisty, żeby ginekolog był zobowiązany przerwać ciążę.

A.D.: To nic dziwnego, że tego typu dokumenty są wykorzystywane także przy innych procedurach, na przykład przy wykonywaniu cięcia cesarskiego. Tego typu zaświadczenia są wydawane przez lekarzy innych specjalności, ale i tak finalnie muszą zostać zaakceptowane przez lekarza ginekologa, który wykonuje zabieg. W myśl przepisów prawa, to on ponosi odpowiedzialność za zabieg i dlatego ma prawo mieć wątpliwości i zwoływać konsylium lekarskie lub zaciągnąć opinii innego specjalisty.

PAP: Wyobraźmy sobie taką sytuację: przychodzi pacjentka w ósmym miesiącu ciąży do ginekologa z zaświadczeniem od lekarza psychiatry, w którym jest zalecenie wykonania terminacji ciąży z powodu depresji.

A.D.: Określenie terminacja jest tu słowem niewłaściwym. Myślę, że żaden ginekolog nie podjąłby się wykonania takiego zabiegu w tej sytuacji, gdyż taki płód jest zdolny do przeżycia i nie wyobrażam sobie, że mielibyśmy go wewnątrzmacicznie uśmiercić. Skutkiem przerwania ciąży w 8 miesiącu jest poród przedwczesny i wcześniactwo urodzonego dziecka. Takie dziecko żyje, często ma się dobrze i pozostaje pod opieką neonatologów, którzy chronią je przed powikłaniami wcześniactwa. To są wątpliwości, przed jakimi stają kierownicy klinik czy oddziałów ginekologicznych: co zrobić w sytuacji, gdy zgłosi się pacjentka w ciąży ze zdrowym dzieckiem pomiędzy 22 a 40 tygodniem ciąży i będą musieli tę ciążę przerwać...

PAP: No i jakie będą dalsze losy tego dziecka?

A.D.: Nie potrafię udzielić precyzyjnej odpowiedzi na to pytanie. Taka sytuacja rodzi wiele pytań odnośnie do odpowiedzialności za dziecko po porodzie. Osoby piszące te wytyczne chyba nie do końca je przemyślały w aspekcie braku wyznaczenia ram związanych z wiekiem ciąży. W myśl tych wytycznych możemy przerywać ciążę na każdym jej etapie, zarówno tym, kiedy dziecko nie ma zdolności przeżycia, czyli poniżej 22 tygodni, jak i tym, kiedy je ma i nie możemy mu jej odbierać.

PAP: Kolejna wątpliwość, którą wysuwacie: brak zamkniętego katalogu wskazań do przerwania ciąży. Wręcz podkreśla się, że mogą to być zagrożenia zarówno dotyczące zdrowia fizycznego, jak i psychicznego.

A.D.: Moim zdaniem zarówno choroby psychiczne jak i somatyczne powinno się traktować z jednakową uwagą. Dała pani przykład kobiety chorej na depresję, to jest poważna choroba, ale można ją skutecznie leczyć, także podczas ciąży. Uważam, że obowiązkiem lekarza – ginekologa, położnika, psychiatry i wszystkich innych lekarzy - jest podjęcie próby leczenia ciężarnej, często w porozumieniu z lekarzami innych specjalności, co staje w sprzeczności z wymienianym wcześniej zakazem zwoływania konsyliów. Decyzja o przerwaniu ciąży powinna być podjęta dopiero, kiedy wyczerpują się inne możliwości terapeutyczne, a zagrożenie dla zdrowia i życia matki nadal występuje. Oczywiście nie mówię tu o sytuacjach nagłych, ze wskazań niepołożniczych, kiedy jest zagrożone życie kobiety - taką ciążę natychmiast kończymy, nie ma co do tego wątpliwości.

PAP: Wspominał pan o konsekwencjach, które mogą w przyszłości dotknąć lekarzy i ich pacjentki. Czy miał pan na myśli tylko to, że specjaliści mogą zostać obciążeni finansowo?

A.D.: Nie. Zdaniem wielu lekarzy wytyczne nie mają bezpośredniej mocy prawnej jak ustawa i rozporządzenie i są wskazówkami do interpretacji ustawy. Musimy więc brać pod uwagę, że w przypadku zmiany sytuacji politycznej, taka interpretacja i wytyczne zostaną uznane za dokument bez mocy prawnej, a kobieta i lekarze biorący udział w przerwaniu ciąży mogą wtedy ponieść konsekwencje prawne. Dlatego jednoznacznie, jako Naczelna Rada Lekarska, opowiadamy się za zmianą ustawy dotyczącej przerywania ciąży a nie wydawaniem wytycznych.

PAP: Z ust pewnego lekarza padły słowa, że wytyczne dotyczące przerywania ciąży jeszcze szerzej otworzą wrota do czegoś, co nazwał „aborcjomatami”, czyli do lewych zaświadczeń lekarskich, które i tak już funkcjonowały na rynku. Ponoć koszt takiego zaświadczenia to 250 zł.

A.D.: Uważam, że wydawanie tak poważnych decyzji terapeutycznych bądź leczniczych przez internet, bez znajomości pacjenta, bez normalnie przeprowadzonej konsultacji jest niedopuszczalne. Pani ministra zdrowia w swoich wypowiedziach zapewniała środowisko, że w tym przypadku takie dokumenty (wydawane w tzw. receptomacie czy innym zaświadczeniomacie) nie powinny być honorowane przez podmioty lecznicze i lekarzy. Wydaje się niemożliwym do zweryfikowania, czy lekarz, który podpisał się pod takim dokumentem, wydał je po przebadaniu pacjenta czy w inny, budzący zastrzeżenia sposób. Przy tak poważnej decyzji pacjent powinien być dokładnie oceniony podczas badania stacjonarnego.

Rozmawiała: Mira Suchodolska 

grg/