Głosujący w wyborach parlamentarnych w Gruzji dla PAP: nie chcemy tu Rosji

2024-10-26 12:44 aktualizacja: 2024-10-26, 18:36
Do głosowania uprawnionych jest około 3,5 mln osób. Fot. PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI
Do głosowania uprawnionych jest około 3,5 mln osób. Fot. PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI
Gruzini głosują w sobotę w kluczowych dla przyszłości kraju wyborach parlamentarnych. Wyborczynie, z którymi rozmawiała PAP przed lokalami w Tbilisi, powiedziały, że wybrały opozycję, bo nie chcą zbliżenia z Rosją. Partia rządząca straszy, że wygrana opozycji oznaczać będzie wojnę.

Przed lokalem wyborczym nr 21, otwartym w jednej ze szkół w centrum Tbilisi, stała przed południem kilkuosobowa kolejka. Wchodząc do budynku, wyborcy mijają dwie duże flagi: Gruzji i Unii Europejskiej. Na przystanku autobusowym przed szkołą wisi banner rządzącego Gruzińskiego Marzenia, na którym zestawione są ze sobą zdjęcia przedstawiające zniszczenia w objętej wojną Ukrainie z obrazami ukazującymi gruzińską względną stabilność. W ten sposób rządzący apelują do głosujących o wybranie "pokoju". Na bilbordach nie wyjaśniono jednak, że zniszczenia są skutkiem rosyjskiej agresji. Rządzące od 12 lat Gruzińskie Marzenie straszy, że wygrana opozycji będzie oznaczać dla kraju wojnę.

"Najważniejsze jest to, żeby nie było wojny. Tylko przy nich nie będzie wojny. Przez 12 lat utrzymali pokój, a za innych rządów tak nie było" – przedstawił PAP swój punkt widzenia starszy pan o imieniu Dawit, który popiera Gruzińskie Marzenie.

Część osób nie chce ujawniać, na kogo głosuje i przyspiesza kroku, widząc przedstawicieli mediów. "Nie możemy nic pani powiedzieć" – odparła starsza kobieta, biorąc towarzyszkę pod ramię i odchodząc.

"Zagłosowałam na nr 4, bo to zmiana. I przede wszystkim dlatego, że nie chcemy do Rosji" – powiedziała PAP po oddaniu głosu około sześćdziesięcioletnia Gruzinka. Towarzyszący jej mężczyzna odmówił komentarza.

W podobnym tonie wypowiedziała się około 20-letnia Nino. Oznajmiła, że też zagłosowała na ten blok, ponieważ "nie chce tu Rosji", a jej kraj "w końcu potrzebuje zmian".

Nr 4, o którym mówiły kobiety, to centrowo-prawicowa Koalicja na rzecz Zmiany, zrzeszająca byłych polityków Zjednoczonego Ruchu Narodowego - poprzedniej partii władzy, założonej przez byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego, który odbywa karę pozbawienia wolności. W jej skład wchodzi m.in. partia Ahali (Nowy) Niki Melii i Niki Gwaramii.

Prozachodnia prezydent Salome Zurabiszwili, oddając swój głos, oświadczyła, że zagłosowała na "nową Gruzję". "Głosowałam na tę Gruzję, za którą modli się cała Gruzja. Wieczorem wszyscy będziemy zwycięzcami. Przegranych nie będzie, bo zwycięży Gruzja!" - zadeklarowała.

Premier Irakli Kobachidze z Gruzińskiego Marzenia po oddaniu głosu wezwał opozycję, by pogodziła się z tym, że jego ugrupowanie "zdobędzie 60 proc. głosów". "To referendum między wojną i pokojem, między amoralną propagandą i tradycyjnymi wartościami, między ciemną przeszłością i świetlaną przyszłością" - dodał. Z kolei lider tego ugrupowania, najbogatszy obywatel Gruzji Bidzina Iwaniszwili, ponownie oskarżył opozycję o to, że ich wygrana będzie oznaczać wojnę w kraju i przyniesie Gruzji "katastrofę i ruiny".

Do godz. 10 (godz. 8 w Polsce) frekwencja wyniosła 9 proc. - poinformowała Centralna Komisja Wyborcza. Do głosowania uprawnionych jest około 3,5 mln osób. W Gruzji głos oddać można do godz. 20 (godz. 18 w Polsce).

Z kraju spływają doniesienia o incydentach i nieprawidłowościach podczas głosowania.

Eoghan Murphy, szef misji obserwacyjnej OBWE/ODIHR, powiedział przed południem dziennikarzom w Tbilisi, że - na zaproszenie władz gruzińskich - od 10 września obserwuje wraz ze swoimi współpracownikami kampanię i proces wyborczy w Gruzji. W dniu wyborów przebieg głosowania monitoruje z ramienia organizacji ponad 300 obserwatorów krótkoterminowych. W niedzielę organizacja zaprezentuje wstępne wnioski dotyczące wyborów.

Z Tbilisi Natalia Dziurdzińska (PAP)

ndz/ szm/ pad/