„Chociaż nie można wykluczyć zastosowania przez władze scenariusza siłowego, to bardziej prawdopodobne wydaje się przyjęcie przez nie taktyki na przeczekanie: przeciągnięcie procesu legislacyjnego w nadziei, że protesty osłabną i wygasną” – powiedział PAP Górecki. Z punktu widzenia władz zapewne ważne jest dotrwanie do lata, kiedy duża część protestujących – młodzież i studenci – rozpoczną wakacje.
Mimo wielotysięcznych protestów ulicznych trwających od ponad miesiąca parlament Gruzji przyjął 14 maja w trzecim czytaniu ustawę o przejrzystości wpływów zagranicznych, potocznie zwaną ustawą o agentach zagranicznych. W 150-osobowym zgromadzeniu ustawę poparło 84 deputowanych, wszyscy posłowie rządzącego Gruzińskiego Marzenia oraz posłowie niewielkiego ugrupowania Siła Narodu.
W sobotę prezydent Zurabiszwili zawetowała ustawę, wskazując, że nie nadaje się ona do poprawy i „nie ma alternatywy dla jej wycofania”. Według uzasadnienia prezydent, łamie ona cztery artykuły gruzińskiej konstytucji, mówiące o wolności zrzeszania się, prawie do nietykalności życia osobistego, prawie do równości, integracji europejskiej i euroatlantyckiej.
Partia władzy ma potrzebne głosy, żeby weto prezydent odrzucić, chociaż – zdaniem ekspertów – może wprowadzić do ustawy poprawki, mające świadczyć o gotowości do kompromisu.
Ustawodawstwo gruzińskie nie określa terminu, w jakim parlament powinien rozpatrzeć prezydenckie weto. Gruzińscy eksperci podają różne możliwe terminy - pojawiają się daty pod koniec maja i połowa czerwca, jednak obecnie jest to trudne do przewidzenia.
Według oceny Wojciecha Góreckiego „uprawomocnienie ustawy powinno nastąpić w połowie czerwca”. Jeśli prezydent odmówi podpisania, zrobi to przewodniczący parlamentu Szałwa Papuaszwili.
Ustawa o agentach zagranicznych, nazywana „rosyjską”, jest przyczyną trwających od blisko 40 dni masowych protestów w Gruzji. Według jej krytyków, umożliwi ona władzom zniszczenie społeczeństwa obywatelskiego i stoczenie się w autorytaryzm w stylu rosyjskim. W praktyce będzie też, ich zdaniem, oznaczała powrót do rosyjskiej strefy wpływów, bo już widać, że przyjęcie ustawy wywołuje bezprecedensowy kryzys w relacjach z Zachodem. Władze Gruzji przekonują, że chodzi im wyłącznie o „przejrzystość i obronę suwerenności”. Krytyków swoich działań nazywają Partią Globalnej Wojny, a o organizację protestu oskarżają „siły zewnętrzne”.
Nowa ustawa przewiduje, że osoby prawne (według niektórych informacji także fizyczne) i media otrzymujące ponad 20 proc. budżetu z zagranicy podlegać będą rejestracji i sprawozdawczości oraz będą zobowiązane do zgłoszenia się do rejestru agentów obcego wpływu.
Ustawa, sprzeczna z ustawodawstwem UE, do której Gruzja oficjalnie kandyduje, spotkała się z bardzo ostrą krytyką ze strony Brukseli oraz poszczególnych państw Zachodu, w tym USA. Rzeczniczka Białego Domu oświadczyła, że jeśli ustawa ostatecznie wejdzie w życie, Waszyngton może dokonać „fundamentalnej rewizji” relacji z Tbilisi. Pochwały płyną natomiast z Rosji – według przedstawicieli tamtejszych władz przyjęcie regulacji świadczy o niezależności i dalekowzroczności władz gruzińskich.
Wejście ustawy w życie prawdopodobnie zamknie perspektywę członkostwa kraju w UE (cel ten zapisany jest w konstytucji Gruzji) i poskutkuje sankcjami wobec czołowych gruzińskich polityków.
Według Góreckiego, Gruzińskie Marzenie będzie teraz grać na czas, żeby protesty maksymalnie wytraciły tempo. Istnieje jednak także możliwość, że protesty będą się nasilać.
Potencjalnie mogą się one nasilić w kluczowych momentach legislacyjnych – po ostatecznym przegłosowaniu i podpisaniu ustawy. Gruzja obchodzi 26 maja Dzień Niepodległości i wtedy również może dojść do dużych demonstracji.
Analitycy mówią też o scenariuszu, w którym niestabilna sytuacja polityczna przedłuży się i będzie trwać aż do zaplanowanych na październik wyborów parlamentarnych.
Im dalej, tym prognozy są jednak trudniejsze. „Teoretycznie Gruzińskie Marzenie ma szanse na czwartą kadencję, czemu sprzyja rozdrobnienie opozycji” – uważa Górecki.
Część ekspertów, a na pewno większość protestujących, jest jednak przekonana, że Gruzińskie Marzenie wyborów nie wygra. Analitycy zwracają uwagę, że „owszem, opozycja jest rozdrobniona, ale z drugiej strony nigdy nie była tak silna”. W czarnym scenariuszu, mówią analitycy, jeśli partia władzy przegra, ale nie będzie chciała oddać władzy, w Gruzji może się zrealizować scenariusz białoruski.
Forsując kontrowersyjne prawo Gruzińskie Marzenie zdobywa narzędzia do kontroli i ograniczenia struktur społeczeństwa obywatelskiego i trzeciego sektora oraz mediów niezależnych. Jednocześnie jednak prowokuje protest wśród dotychczas pasywnych grup, jak np. młodzi ludzie.
Autorka: Justyna Prus (PAP)
kgr/