Rosyjska propaganda wymierzona jest między innymi w społeczność LGBTQ, ale także w ośrodki stosujące tzw. leczenie substytucyjne, polegające na podawaniu przez specjalistów substancji takich jak metadon, dzięki czemu osoba uzależniona jest m.in. mniej narażona na zakażenia, mniej też zagraża zarażeniem innych.
Z kolei ustawy o "zagranicznych agentach", które pojawiły się w kilku krajach w ślad za regulacjami wprowadzonymi w Rosji, utrudniają działania organizacjom pozarządowym. W rezultacie niektóre organizacje charytatywne wycofały się z tych obszarów, stwierdził Guardian.
Michel Kazatchkine, specjalny doradca europejskiego wydziału Światowej Organizacji Zdrowia, powiedział portalowi, że wpływy rosyjskie wiążą się z "dalszym finansowaniem propagandy i szybką rusyfikacją okupowanych terytoriów". W wielu takich miejscach dostęp do opieki zdrowotnej jest utrudniony, m.in. poprzez kryminalizację używania narkotyków, pracy w branży seksualnej, a nawet związków tej samej płci.
W szczególnej sytuacji są pracownicy migracyjni z Azji Środkowej, z których wielu znalazło zatrudnienie w Rosji. Obawiają się, że zgłoszenie się na terapię wiązałoby się z ryzykiem deportacji, zauważył portal.
Kazatchkine, który uczestniczył w spotkaniu w przedstawicielami władz Kazachstanu, licząc na wzmocnienie programu leczenia substytucyjnego, usłyszał, że choć niektórzy twierdzą, że terapia ta jest skuteczna i bezpieczna, to inni przekonują, że leczenie nie przynosi skutków, utrzymuje ludzi w nałogu, jest sprzeczne z tradycyjnymi i narodowymi wartościami i jako takie powinno być zwalczane. (PAP)
ał/