Pierwsze lokale wyborcze zostały otwarte we wtorek o godz. 6 (godz. 12 w Polsce) czasu lokalnego, a głosowanie w większości potrwa do godz. 19. Wyjątkiem tradycyjnie jest maleńka miejscowość Dixville Notch, gdzie głosowanie rozpoczęło się - i zakończyło - tuż po północy. Wygrała tam była ambasador USA przy ONZ Nikki Haley, która zdobyła wszystkie sześć oddanych głosów.
Dla Republikanów jest to drugie po stanie Iowa głosowanie w ramach procesu mającego wyłonić kandydata partii. Tak jak tydzień temu w Iowa, faworytem jest były prezydent Trump, który zdominował rywali w pierwszym starciu, uzyskując ponad połowę głosów. W New Hampshire jego jedyną poważną rywalką jest była ambasador Haley. Tuż przed głosowaniem wycofał się bowiem gubernator Florydy Ron DeSantis. Polityk, którego do niedawna uważano za głównego rywala Trumpa, a na początku kampanii nawet za faworyta, poparł byłego prezydenta. W ostatnim przedwyborczym sondażu opublikowanym przez "Washington Post", lecz przeprowadzonym przed wycofaniem się DeSantisa, na Trumpa wskazało 52 proc. respondentów, podczas gdy na Haley - 34 proc.
Słynący z niezależnego i umiarkowanego elektoratu stan New Hampshire jest uznawany za najlepsze dla Haley, kandydatki partyjnego centrum, miejsce na zwycięstwo, wobec czego jej porażka może oznaczać praktyczny koniec jej kampanii i rozstrzygnięcie prawyborczego wyścigu po zaledwie dwóch z 50 starć. Przed wyścigiem w New Hampshire Haley w ostrzejszy niż wcześniej sposób atakowała Trumpa, wytykając mu jego wiek i kwestionując jego umysłową zdolność do pełnienia urzędu. Wskazała m.in. na wypowiedź byłego prezydenta, który pomylił ją z byłą przewodniczącą Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. Trump z kolei przedstawia Haley jako skorumpowaną kandydatkę wspieraną przez "globalistów" i Demokratów.
We wtorek głosują w New Hampshire również wyborcy Demokratów, choć w tym roku prawybory w tym stanie nie zostały usankcjonowane przez partyjne władze, które zmieniły kalendarz wyborczy, by wbrew tradycji, zamiast dysproporcjonalnie "białych" Iowa i New Hampshire pierwszym oficjalnym wyścigiem były te w bardziej różnorodnej rasowo Karolinie Południowej - 3 lutego. W rezultacie na kartach wyborczych nie znajdzie się nazwisko Joe Bidena, a wynik nie będzie miał wpływu na rozkład delegatów na sierpniową konwencję wyborczą w Chicago, która formalnie wybierze kandydata partii na prezydenta. Mimo to sympatycy prezydenta prowadzili kampanię, zachęcając wyborców do wpisania nazwiska Bidena na karcie.
Konkurentami Bidena są kongresmen z Minnesoty i dziedzic koncernu alkoholowego Dean Phillips oraz autorka poradników Marianne Williamson. Sondaże nie dają im szans na pokonanie prezydenta, nawet w stanie, gdzie nie będzie on figurował w spisie kandydatów. Według niedzielnego badania opublikowanego przez CNN, nazwisko Bidena planuje wpisać 63 proc. wyborców, podczas gdy 10 proc. chce wybrać Phillipsa, a 9 proc. - Williamson.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
kno/