"Naród palestyński ma pełne prawo, by stawiać opór izraelskiej okupacji każdymi środkami niezbędnymi do odzyskania swoich uzasadnionych praw" - podkreślił Maszal, który kieruje biurem Hamasu w Katarze.
Rok temu, 7 października 2023 roku, rządzący w Strefie Gazy Hamas i inne palestyńskie grupy zbrojne najechały południowy Izrael, zabijając około 1200 osób, w większości cywilów, i porywając 251. Brutalny atak był największym zamachem terrorystycznym w historii Izraela.
"Izrael, mimo swojej brutalności i agresji, okazał się kruchy i niezdolny do przetrwania bez amerykańskiego wsparcia" - zaznaczył jeden z liderów Hamasu. Dodał, że sukces operacji pokazuje to, że "wielu Izraelczyków chce opuścić swój kraj".
Maszal zaapelował też do "państw arabskich i narodów muzułmańskich" o bojkotowanie Izraela i podjęcie zdecydowanych kroków, by zakończyć wojnę. "Będziemy kontynuować naszą walkę, aż od wyzwolenia narodu palestyńskiego" - zadeklarował.
Według ministerstwa zdrowia Strefy Gazy, w wyniku rozpoczętej po ataku interwencji Izraela zginęło blisko 42 tys. Palestyńczyków. Strefa Gazy jest zrujnowana, panuje w niej kryzys humanitarny, a większość mieszkańców musiała wielokrotnie uciekać z domów.
Izrael deklaruje, że przez rok wojny zabił około 17 tys. bojowników Hamasu i znacznie osłabił zdolności militarne tego ugrupowania. Mimo to w Strefie Gazy wciąż trwają walki. W poniedziałek Hamas wystrzelił w stronę Tel Awiwu cztery rakiety. Trzy pociski zostały zniszczone, jeden spadł na otwartym terenie.
W Strefie Gazy wciąż jest więzionych 97 zakładników, porwanych rok temu. Izraelska armia ocenia, że kilkudziesięciu z nich prawdopodobnie już nie żyje.
Z Jerozolimy Jerzy Adamiak (PAP)
adj/ szm/ ał/