"Wiceprezydentka Harris zadzwoniła dziś po południu do byłego prezydenta Trumpa, aby porozmawiać z nim bezpośrednio i wyrazić wdzięczność, że jest bezpieczny. To była serdeczna i krótka rozmowa" - przekazał dziennikarzom przedstawiciel Białego Domu.
Sama Harris pytana o to podczas wywiadu z przedstawicielami stowarzyszenia afroamerykańskich dziennikarzy w Filadelfii, powiedziała, że zadzwoniła, by sprawdzić, czy Trump ma się dobrze.
"Powiedziałam mu to, co mówiłam publicznie: że w naszym kraju nie ma miejsca na przemoc polityczną. Kandyduję w tych wyborach z wielu powodów, w tym, by walczyć o demokrację, a w demokracji nie ma miejsca na przemoc polityczną" - stwierdziła.
Kandydatka Demokratów powiedziała, że sama czuje się bezpieczna pod ochroną Secret Service, jednak dodała, że wielu zagrożonych przemocą ludzi nie ma takiej ochrony. Wskazała m.in. na haitańskich imigrantów w Ohio. Przeprowadzono tam w ostatnich dniach ponad 30 ewakuacji - w tym szkół - ze względu na groźby. Miało to związek z szerzonymi przez Trumpa i kandydata na wiceprezydenta JD Vance'a pogłoskami o porywaniu i jedzeniu przez migrantów zwierząt domowych.
Do rozmowy konkurentów w nadchodzących wyborach prezydenckich doszło dzień po tym, jak do Trumpa zadzwonił prezydent Biden, który również miał odbyć z nim "serdeczną" rozmowę. Trump powiedział potem podczas dyskusji na żywo na portalu X, że Biden był "bardzo miły i zadzwonił, by upewnić się, że wszystko w porządku".
Były prezydent stwierdził jednocześnie, że potrzebuje więcej ludzi do ochrony swoich wieców.
"Mamy 50, 60 tys. ludzi przychodzących na wydarzenia. Inni ludzie tego nie mają. Ale (Biden) nie mógł być milszy" - powiedział Trump.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
osk/ mms/ pp/