Zdaniem historyka "trudno jest zrozumieć nienormalność naszej normalności". "Nawet jeżeli w sensie intelektualnym wiemy, jak bardzo jesteśmy uprzywilejowani na tle reszty świata i historii naszych własnych krajów, to trudno jest to poczuć. Sądzimy, że to jest naturalne. Nie doceniamy, jak dużo historycznego szczęścia, ludzkiej mądrości i pracy wielu wybitnych ludzi było trzeba, żebyśmy mogli żyć w takiej wygodnej i bezpiecznej Europie" - zwrócił uwagę.
"Ta nieświadomość nas demobilizuje, gdy trzeba reagować na wielkie wyzwania. Na przykład na wyłanianie się postzachodniego ładu globalnego. Nałożyliśmy bezprecedensowe sankcje na Rosję, a rosyjska gospodarka wciąż jeszcze ma się dobrze. Bo Chiny. Bo Indie. Bo Brazylia. Bo RPA" - dodał Timothy Garton Ash .
Pytany czy wcześniej, czy później Putin z nami wygra, odpowiedział: "Absolutnie nie może wygrać! Jednak będziemy żyć w innym świecie. Głos Europy ani całego Zachodu nie będzie decydował o globalnej agendzie, lecz to nie zagraża naszej egzystencji" - podkreślił.
Mówiąc o przyszłości Europy powiedział: "Moja prognoza jest umiarkowanie pesymistyczna: Europa słabnie. Jednak pesymizm intelektu wciąż jeszcze walczy z optymizmem woli. Wiem, że słabnięcie, które przecież jest faktem, nie musi prowadzić do upadku".
Na pytanie, Unia jest niewidoma czy się zagapiła, odpowiedział: "Widzieliśmy się 15 października w Warszawie. Pamiętamy tę radość. A przecież tamte wybory byłyby przegrane, gdyby nie bezprecedensowy entuzjazm najmłodszych wyborców. Demokraci wygrali nie dlatego, że ich liderzy byli geniuszami, tylko dlatego, że ludzie się zaangażowali. To jest moje przesłanie: Europę można uratować! I może być jeszcze lepiej, jeżeli obywatele się zaangażują. Zwłaszcza młodzi. Tylko trzeba zrobić im miejsce w debacie i procesach decyzyjnych".
"Nasze pokolenie powtarza, że buduje lepszą przyszłość dla młodych. Wciąż mówimy o pokoleniu Erasmusa. A kto ich pyta, czego chcą? Na debatach w sprawie europejskiej przyszłości średnia wieku przekracza 55 lat. To jest problem. Bardzo jestem ciekaw, ilu młodych wyborców weźmie udział w wyborach europejskich. Nie dość ich przekonujemy, że trzeba Europę ratować. Za mało osób rozumie, że tym razem nie chodzi o intratne stanowiska w Brukseli ani o to, kto będzie miał trochę więcej, a kto trochę mniej, tylko o to, czy europejski styl życia i europejska tożsamość przetrwają w zglobalizowanym świecie, w którym tylko mocniejsza Europa ma szansę. Teraz najważniejsza sprawa to militarna i ekonomiczna pomoc dla Ukrainy walczącej z Putinem" - zaznaczył historyk. (PAP)
kgr/