Hiszpańska para królewska znów na terenach popowodziowych. Wcześniej rządzących obrzucono tam błotem

2024-11-20 08:39 aktualizacja: 2024-11-20, 12:04
Hiszpańska para królewska na terenach popowodziowych, fot. PAP/EPA/EFE/KAI FOERSTERLING
Hiszpańska para królewska na terenach popowodziowych, fot. PAP/EPA/EFE/KAI FOERSTERLING
Po ponad dwóch tygodniach od przebiegającej w napiętej atmosferze wizycie w podwalenckiej miejscowości Paiporta, król Hiszpanii Filip VI i królowa Letycja powrócili we wtorek na tereny doświadczone przez gwałtowne powodzie, które zabiły ponad 200 osób.

Para monarsza odwiedziła miejscowości Chiva i Utiel w prowincji Walencja oraz Letur w prowincji Albacete na wschodzie i południowym wschodzie kraju, które pod koniec października zostały szczególnie doświadczone przez żywioł.

Wizyty przebiegły spokojnie, a kilkaset osób ciepło przywitało głowę państwa i jego małżonkę.

„Będziemy nadal przychodzić i pomagać. To ważna część reprezentowania państwa i dawania ludziom poczucia, że Hiszpania jest z nimi” – powiedział we wtorek Filip.

Na początku listopada król i królowa pojawili się w podwalenckiej Paiporcie, w której powodzie zabiły kilkadziesiąt osób. W kierunku delegacji, w której skład wchodził również socjalistyczny premier Hiszpanii Pedro Sanchez, ze strony rozgniewanego tłumu poleciały obelgi, błoto i kamienie.

Premier, fizycznie zaatakowany przez ludzi, został szybko ewakuowany, podczas gdy para monarsza pozostała w tłumie, rozmawiając i pocieszając poszkodowanych. Świat obiegły zdjęcia króla w zabłoconej kurtce, obejmującego powodzian.

We wtorek premier Sanchez, który przebywa na szczycie grupy G-20 w Rio de Janeiro, nie towarzyszył królowi. U boku monarchy pojawił się za to Carlos Mazon, szef regionalnego rządu Walencji, krytykowany przez ludność za rozmiary katastrofy i wzywany do dymisji.

Gwałtowne powodzie, które pod koniec października nawiedziły południe i wschód Hiszpanii, pochłonęły prawie 230 ofiar.

 

Z Madrytu Marcin Furdyna (PAP)

mrf/wr/ sma/