Hołownia powiedział w czwartek dziennikarzom w Sejmie, że chciałby zobaczyć wszystkie nagrania ze środowych protestów. Dodał, że oglądał już nagrania z centrum monitoringu Straży Marszałkowskiej oraz relacje telewizyjne. Jak mówił, na nagraniach wyraźnie słyszał wezwania policji do rozejścia się oraz ostrzeżenia.
Marszałek Sejmu zaznaczył, że po rozwiązaniu zgromadzenia, ludzie rozchodzili się. "Natomiast jakaś grupa została, ta grupa częściowo - było widać to na nagraniach - to byli ludzie zamaskowani, to byli ludzie, którzy co chwila rzucali petardy i prowokowali policję" - powiedział.
Dodał, że posłowie pokazywali mu fragmenty nagrań ze środowego protestu. "Mówiłem, że z tymi fragmentami powinni na pewno udać się do ministerstwa, do ministra (spraw wewnętrznych i Administracji, Marcina) Kierwińskiego, na policję, do służb, żeby tę dokumentację, którą wykonali, pokazać i ona może coś wniesie do tej sprawy" - zaznaczył marszałek Sejmu.
Pytany o jego ocenę sytuacji, Hołownia powiedział: "Był wczoraj protest rolników i ten protest rolników ma prawo być. Ci ludzie mają prawo wyrażać swoje poglądy". Podkreślił, że było to legalne zgromadzenie.
"W mojej ocenie doszło do sytuacji, w której (...) najprawdopodobniej do tej grupy protestujących rolników dołączyła się grupa prowokatorów, zadymiarzy w kilkadziesiąt być może osób (...) w kominiarkach, przygotowanych, z petardami, ze wszystkim, których celem było zrobienie zadymy" - powiedział marszałek Sejmu. Podkreślił, że to nie byli protestujący rolnicy. "To byli zawodowi zadymiarze, zawodowi chuligani, którzy chcieli się na tej sytuacji wyżyć" - ocenił.
Odnosząc się do rannych policjantów, rzucania petardami, granatami hukowymi i wyłamywania barierek przez manifestantów, Hołownia przekonywał, że tak to nie powinno wyglądać. "Nie mam co do tego wątpliwości, że ta sprawa powinna zostać wyjaśniona, a ci którzy prowokowali, ci, którzy tak naprawdę żerowali na tym proteście(...) powinni zostać rozliczeni" - podkreślił.
W środę w stolicy odbył się protest rolników, w którym brali udział również m.in. przedstawiciele "Solidarności" oraz leśnicy. Protest rozpoczął się przed południem przed siedzibą Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, następnie manifestujący przeszli przed budynki Sejmu. W trakcie protestu doszło do starć manifestantów z policją. W stronę policji rzucano kostką brukową, a służby odpowiedziały gazem łzawiącym.
KSP poinformowała, że w związku z fizyczną agresją niektórych osób protestujących przy ul. Wiejskiej wobec funkcjonariuszy policji, konieczne było wykorzystanie środków przymusu bezpośredniego. "Należy podkreślić, że wcześniej osoby te były wzywane do zachowania zgodnego z prawem" – napisali stołeczni policjanci na platformie X.
W związku z fizyczną agresją niektórych spośród osób protestujących przy ul. Wiejskiej - wobec funkcjonariuszy Policji - konieczne było wykorzystanie środków przymusu bezpośredniego.
— Policja Warszawa (@Policja_KSP) March 6, 2024
Należy podkreślić, że wcześniej osoby te były wzywane do zachowania zgodnego z prawem.
Według szacunków ratusza, w środowym proteście uczestniczyło około 30 tysięcy osób. Miasto przygotuje dokumentację zniszczeń infrastruktury miejskiej i rozważa możliwość wystąpienia do organizatorów o pokrycie strat.
Premier Donald Tusk ocenił w czwartek na konferencji prasowej, że policja w czasie manifestacji rolników zachowywała się niezwykle powściągliwie. Jak dodał, policja została zaatakowana przez niektórych z protestujących. "Ci którzy złamali prawo w czasie manifestacji odpowiedzą za to prawnie" - zadeklarował szef rządu.
Autorka: Iga Leszczyńska
sma/