„Nawet jeśli Ameryka zmobilizuje cały świat, nasze operacje wojskowe nie ustaną… bez względu na to, ile poświęceń będzie nas to kosztować” – napisał w sieci społecznościowej Mohammed al-Bukhaiti, wyższy rangą urzędnik Huti.
Główny rzecznik Huti, Mohammed Abdelsalam, oświadczył, że jemeńscy rebelianci działają „w solidarności z narodem palestyńskim i przeciwko blokadzie Strefy Gazy”. "To nie jest ani pokaz siły, ani wyzwanie dla kogokolwiek” – zapewnił.
Huti, wspierający palestyński terrorystyczny Hamas, w odpowiedzi na bombardowanie przez Izrael Strefy Gazy przeprowadzili serię ataków dronami i rakietami na statki na Morzu Czerwonym. W ciągu ostatnich czterech tygodni szyiccy, finansowani przez Iran rebelianci dwunastokrotnie zaatakowali lub przejęli statki handlowe. Nadal też przetrzymują jako zakładników 25 marynarzy.
W rezultacie rosnącego zagrożenia część wielkich firm logistycznych zapowiedziała, że ich statki popłyną inną, dłuższą trasą, by ominąć krytyczne rejony Morza Czerwonego i strategiczną Cieśninę Bab al-Mandeb, która oddziela Półwysep Arabski od Afryki i przez którą przepływa 40 proc. światowego handlu - przypomniała agencja AFP.
Została powołana kierowana przez USA międzynarodowa koalicja państw, których wywiad i marynarki wojenne mają chronić przepływające Morzem Czerwonym statki handlowe. Wielonarodowe siły mają chronić statki handlowe na w ramach operacji "Prosperity Guardian" .
Szef państwowej firmy portowej Israel Ports Company Uzi Itzhaki podkreślił, że działania jemeńskich Huti nie stanowią dla Izraela kluczowego zagrożenia, ponieważ większość importu morskiego przechodzi przez Morze Śródziemne, a nie Morze Czerwone. Nie odnotowano dotąd znaczących podwyżek cen na przychodzące ładunki - powiedział Itzhaki. Jak dodał, nie spodziewa się braku dostaw do Izraela podstawowych towarów, takich jak paliwo i żywność.
Morze Czerwone określane jest jako „autostrada morska” łącząca Morze Śródziemne z Oceanem Indyjskim, a tym samym Europę z Azją. Każdego roku Kanał Sueski, będący kolejnym punktem wejścia i wyjścia dla statków przepływających przez Morze Czerwone, pokonuje około 20 tys. statków. (PAP)
ep/