Indyjskie wybory nazywane są największym demokratycznym głosowaniem na świecie. Trwały one sześć tygodni i były podzielone na siedem etapów.
Do zdobycia są 543 miejsca w niższej izbie parlamentu, Izbie Ludowej). Wyłania ona premiera, który z kolei wybiera ministrów swojego rządu. Do uzyskania większości wymagane jest wprowadzenie do izby co najmniej 272 deputowanych.
W wyborach znaczący głos miały dwa ugrupowania: Indyjska Partia Ludowa (BJP) z premierem Narendry Modiego na czele oraz opozycyjny Indyjski Kongres Narodowy (INC) z przewodniczącym Mallikarjunem Kharge i jego sojusznikiem Rahulem Gandhim.
W poprzednich wyborach parlamentarnych w 2019 r. BJP uzyskała 303 mandaty. Poprzez utworzenie Narodowego Sojuszu Demokratycznego (NDA) z innymi partiami dysponowała łącznie 352 miejscami. Ponad 20 partii opozycyjnych stworzyło koalicję INDIA (Indian National Developmental Inclusive Alliance). Na jej czele stoi INC, który pięć lat temu uzyskał 52 mandaty.
Przedwyborcze sondaże wskazywały na łatwe zwycięstwo premiera Modiego, który stara się o trzecią kadencję. Politolodzy przewidują, że spadek frekwencji wyborczej, związany z trwającymi od kilku tygodni upałami, może mieć bezpośredni wpływ na ostateczne wyniki. W 2019 r. odnotowano najwyższą frekwencję w historii wyborów parlamentarnych w Indiach – 67,11 proc.(PAP)
kgr/