Jeden z najoryginalniejszych karnawałów w Europie. Byliśmy na Busojaras na Węgrzech [NASZE WIDEO]

2024-02-14 17:15 aktualizacja: 2024-02-15, 09:08
Węgierski karnawał w Mohaczu. Fot. PAP/EPA/Judit Ruprech
Węgierski karnawał w Mohaczu. Fot. PAP/EPA/Judit Ruprech
Najsłynniejszy jest karnawał w Wenecji, najgorętszy – w Rio de Janeiro. Jednak Busojaras w Mohaczu na południu Węgier przez wielu oceniany jest jako jeden z najciekawszych, a na pewno – najoryginalniejszych. W tym roku tysięcy uczestników nie odstraszył nawet ulewny deszcz.

„Weselo, weselo!” – rozbrzmiewają słowa pieśni w centrum Mohacza, położonego niedaleko granicy z Chorwacją. Tysiące Węgrów, którzy zjechali do miasta, aby wziąć udział w lokalnym karnawale pod nazwą Busojaras, nie rozumie słowiańskich słów, co w ogóle nie przeszkadza im w zabawie.

Wśród tłumów główną atrakcję stanowią oczywiście buso (czyt. buszo), którzy wśród armatnich salutów dopiero co przepłynęli Dunaj. W niedzielne, deszczowe popołudnie zbierają się na placu Kolo, aby następnie przemaszerować przez miasto w towarzystwie wozów ciągniętych przez konie lub samochody. Uroczysta procesja zakończy się tańcami przy wielkim ognisku na placu Szechenyiego, na którym spłonie ogromna, symbolizująca zimę słomiana kukła.

Buso to określenie mężczyzn przebranych w budzące strach stroje, z baranimi skórkami i kożuchami na plecach oraz z drewnianymi maskami z kozimi rogami na twarzach. W rękach mają hałasujące kołatki, u pasa – ogromne dzwony. Są uzbrojeni w słomiane wiązki, które od czasu do czasu lądują boleśnie na nogach niczego nie spodziewających się młodych dziewczyn.

Busojaras, czyli pochód buso, trwa kilka dni i rozpoczyna się na niecały tydzień przed Środą Popielcową. Przepędzenie złych duchów zimy wiąże się z legendą o przepędzeniu Turków, którzy w 1526 roku pod wodzą sułtana Sulejmana Wspaniałego zwyciężyli wojska króla Ludwika Jagiellończyka i na długo zajęli te tereny.

Według legendy mieszkańcy Mohacza mieli schronić się przed Turkami w pobliskich lasach. Posłuchali jednak rad pewnego starca, który polecił im, aby przebrali się w skóry zwierząt i założyli straszne maski, a następnie – przy wielkim hałasie – nocą przepędzili Turków z miasta.

Współcześni buso nie są już tacy straszni – fotografują się z dziećmi, które często same narzucają baranią skórę i zakładają maski. Są jednak i tacy, którzy mają dobre dwa metry wzrostu i niekiedy taranują zbitych w tłumie ludzi – prawdopodobnie jednak z powodu zbyt małych otworów na oczy w maskach.

Choć busojaras to obecnie wizytówka Mohacza, a w święcie biorą udział tysiące Węgrów, to obrzęd związany jest ze słowiańską grupą etniczną Szokców. To katolicy mieszkający na pograniczu Chorwacji, Serbii i Węgier, ale utożsamiający się z narodem chorwackim. Kobiety w tradycyjnych strojach ludowych Szokców można zauważyć przejeżdżając przez chorwackie wioski przy granicy z Węgrami: Draż, Topolje czy Duboszevicę.

Danijela, która prowadzi winiarnię w chorwackiej wsi Zmajevac, około pół godziny drogi od Mohacza, nie słyszała o karnawale w Mohaczu – wiele lat przepracowała w Niemczech. Ale na słowo „buso” nagle się ożywia. „Chodzą teraz po ulicach w baranich skórach i maskach, i biją dziewczyny wiązkami!” – mówi z uśmiechem na ustach.

Święto wpisane na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO przyciąga do Mohacza również Polaków. Na wozach, na którymi paradują w mieście buso, powiewają również biało-czerwone flagi.

Ale to już nie Polacy, tylko barwy Mohacza, który jednak posiada wyraźny polski akcent: w centrum stoi pomnik poświęcony „pamięci polskich żołnierzy”, którzy 500 lat temu pod dowództwem Lenarta Gnoińskiego bronili Mohacza przed wojskami tureckimi.

Z Mohacza Marcin Furdyna (PAP)

kgr/

TEMATY: