Rok 2023 była dla Święty-Ersetic bardzo trudny. Kolejne problemy zdrowotne, a potem także natury psychologicznej spowodowały, że szybko odpuściła letnie starty. Tak, aby zebrać siły na kluczowy sezon olimpijski. Przez dłuższy czas nie było jej w mediach, nie udzielała wywiadów, postawiła na wyciszenie. Wróciła podczas halowych mistrzostw Polski w Toruniu - z nową fryzurą, kręconymi mocniej niż zwykle włosami i rozbudzonym zapałem do ciężkiej pracy. Wypracowanej formy starczyło na ten moment na srebro w biegu na 400 m.
"Bardziej brakowało mi startów na bieżni niż całej otoczki. Cieszyłam się podczas mistrzostw Polski, że mogłam znów stanąć na starcie. Poczułam tę adrenalinę, byłam w centrum tego show: na bieżni, a nie na trybunach" - przyznała multimedalistka mistrzostw świata i Europy.
W kontekście igrzysk olimpijskich w Paryżu doświadczona zawodniczka powiedziała, że w ogóle nie rozumie awantury związanej ze sztafetą 4x400 m kobiet. Nie rozumie także komentarzy w stylu: to stare zawodniczki, nic z tej drużyny nie będzie.
W jej ocenie po latach sukcesów musiał się wydarzyć sezon taki, jak w 2023 roku. "On był słabszy, bo nie biegało wiele dziewczyn, które wcześniej stanowiły o sile tego zespołu. Nie był jednak stracony. Sztafeta zdobyła medal halowych mistrzostw Europy w Stambule. Na mistrzostwach świata w nowym składzie było szóste miejsce. Jest więc potencjał" - oceniła zawodniczka trenowana od lat przez opiekuna sztafety Aleksandra Matusińskiego.
Dodała, że w roku olimpijskim obowiązuje zasada: wszystkie ręce na pokład. "Łatwo się nie poddamy" - zadeklarowała.
Zeszły rok nauczył ją stawiania pośrednich celów. W tym roku udało się jej przetrwać w zdrowiu sezon halowy, co uznała za krok naprzód, bo urazy w hali przydarzały się jej często. Do tego została włączona do składu sztafety na halowe mistrzostwa świata w Glasgow (1-3 marca).
"Robiliśmy zimą bazę pod sezon letni. Oczywiście nie chcę jechać na igrzyska na wycieczkę, a po jak najlepsze wyniki. Jeżeli chodzi o sztafetę, to mamy ogromny potencjał biegowy i motywacyjny. Życzę tej sztafecie dużo zdrowia, a resztę sobie wywalczymy" - powiedziała.
Przyznała, że igrzyska w Tokio, które zakończyła ze złotem w sztafecie mieszanej 4x400 m i srebrem na tym dystansie w sztafecie kobiet, ze względu na COVID-ową otoczkę były smutne. "Toczyły się od wymazu do wymazu" - podkreśliła.
"Nie było kibiców, a igrzyska to święto fanów. W Tokio każdy się izolował od drugiej osoby, aby rano się nie okazało, że coś 'załapał'. To były smutne igrzyska, ale paradoksalnie dla Polski świetne wynikowo. Podczas mistrzostw w Budapeszcie okazało się, że bardzo szybko zmienia się nastawienie kibiców. Słyszeliśmy tylko: ale są słabi, do domu. Kurczę, my nie musimy być w sporcie, jesteśmy w nim, bo lubimy, bo to nasza pasja. Słabsza dyspozycja w danym sezonie to w zawodowej rywalizacji coś naturalnego i normalnego. Nikomu nie robimy na złość, nas przegrywanie też frustruje. Wierzę jednak, że rok 2023 był dla naszej lekkiej atletyki rokiem przejściowym" - wskazała Święty-Ersetic.
Zawodniczka AZS AWF Katowice ma nadzieję, że w połowie sierpnia znów w polskich domach zagości radość, a lekkoatleci sprawią kilka pozytywnych niespodzianek na igrzyskach.
Pytana o fenomen Holenderki Femke Bol, która w sezonie halowym znów poprawiła rekord świata, przyznała, że może na tę zawodniczkę "patrzeć i patrzeć".
"To jest fascynujące, jak ona biega. Chciałabym się nauczyć biegać z takim luzem i walczyć do samego końca. Po niej za metą nie widać śladu zmęczenia, grymasu bólu na twarzy. Śledzę tę dziewczynę w mediach - podziwiam ją i bardzo szanuję. To zawodniczka mega poukładana, konsekwentna, ale do tego bardzo sympatyczna. Potrafi zagadać, zapytać: jak się czujesz? Pomimo tak wysokich osiągnieć to normalna dziewczyna, z którą można porozmawiać o zwyczajnych sprawach. Jest się na kim wzorować, pomimo tego, że ona jest ode mnie sporo młodsza" - zakończyła nieco żartując Święty-Ersetic. (PAP)
Autor: Tomasz Więcławski
kgr/