PAP: Spełnił pan oczekiwania w związku ze swoim pierwszym występem w USA?
K.S.: Nie miałem wygórowanych oczekiwań przed tym turniejem. Spodziewałem się jednak trochę więcej kibiców, po tym co słyszałem od kolegów po ubiegłorocznych zawodach w Lake Placid. Jednak było naprawdę bardzo fajnie. W sumie przyjechało sporo fanów i dziękuję im za wsparcie oraz dobrą energię, którą mi przekazują.
PAP: Nie było problemu z aklimatyzacją?
K.S.: Nie, dobrze się czułem. Mieliśmy pewne problemy z podróżą ze względu na strajki w liniach lotniczych i musieliśmy zmienić nasze loty. Przed zawodami nie miałem problemów ze spaniem, ale wstawałem dosyć wcześnie, bo już o szóstej rano. Czułem się wypoczęty. Miałem siłę, aby realizować założenia treningowe.
PAP: Czy coś pana zaskoczyło w USA?
K.S.: Nie, bo byłem przygotowany na ciepłe przyjęcie ze strony Polonii. Lubię jak podczas zawodów jest głośno. Cieszę się, że miałem okazję po raz pierwszy wystartować w zawodach w USA. Pomimo, że mam duży staż w Pucharze Świata to teraz zrobiłem coś po raz pierwszy. To jest piękne w tym sporcie.
PAP: W maju skończy pan 37 lat. Co pana motywuje do treningów i kolejnych startów?
K.S.: Zawsze staram się wyznaczać sobie nowe cele, do których chcę dążyć. Bardzo rzadko patrzę wstecz. Mierzę wysoko i staram się robić wszystko najlepiej jak potrafię. Zawsze chcę być jednym z najlepszych, albo najlepszy.
PAP: Podczas spotkania z kibicami wspomniał pan, że przygotowuje się do roli trenera.
K.S.: Mówiłem to pół żartem, pół serio. W przyszłości chciałbym się zaangażować w działalność naszego klubu “Eve-nement Zakopane”. Może nie od razu w roli trenera, ale kogoś z dużym doświadczeniem. Mogę powiedzieć dzieciom co ich czeka w przyszłości. Przecież kariera sportowa to nie jest sielanka - wszystko nie jest usłane różami. Bywają kryzysy i momenty, kiedy trzeba podjąć bardzo trudne momenty. Chciałbym uświadomić młodych zawodników, że każda decyzja niesie ze sobą konsekwencje.
PAP: Amerykańskie potrawy raczej nie są stosowne dla skoczków. Była okazja, aby ich spróbować?
K.S.: To nie był mój pierwszy raz w USA. Wcześniej miałem okazję być w tym kraju na dłużej niż tylko kilka dni. Wówczas miałem okazję spróbować typowo amerykańskiej kuchni. Bardzo ją lubię, ale na dłuższą metę to nie jest dieta dla skoczka narciarskiego (śmiech).
W Lake Placid rozmawiał Marcin Cholewiński (PAP)
mmi/