W rozmowie dla "Plus Minus" wicepremier, minister obrony narodowej powiedział, że po zostaniu szefem resortu często go wzywano do zerwania kontraktów zawartych przez poprzedników. Tego - podkreślił - nie robił. "Wiedziałem, że gdy będziemy zrywali takie zobowiązania, to nigdy nie zreformujemy armii" - powiedział. Stwierdził przy tym, że b. szef MON Antoni Macierewicz zerwał umowę na śmigłowce caracal na zasadzie "ja wiem lepiej". "I śmigłowców wielozadaniowych nie mamy do dziś" - dodał wicepremier.
Jak mówił, wybrał stanowisko szefa MON, gdyż stawiał "na mądrą kontynuację". "Miałem poczucie, że w tym ministerstwie powinien być ktoś, kto umie współpracować z różnymi ośrodkami władzy, także z prezydentem" - dodał. W jego ocenie, do obecnego rządu partia PSL wnosi pragmatyzm wraz z dbaniem o bezpieczeństwo i zdrową gospodarkę.
Ponadto, zdaniem wicepremiera, pokazał on w swoim resorcie, że "można rozliczać Prawo i Sprawiedliwość skutecznie". "Myślę tu o poddaniu analizie sztuczek Antoniego Macierewicza" - powiedział szef MON. To nawiązanie do zaprezentowanych przez resort pod koniec października wniosków z raportu zespołu badającego prace podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej, której szefem był Macierewicz. Kilka dni potem skierowano do Prokuratury Krajowej cały raport wraz z 41 zawiadomieniami. "Zrobiłem to w rok, chyba jako jedyny. I było to do pogodzenia w pełni z bieżącą pracą MON" - dodał.
Szef MON podkreślił w rozmowie, że Polska musi być gotowa do walki. Ponadto zdaniem wicepremiera "żyjemy w takich czasach, że wszystko może się zdarzyć". "Powinniśmy o tym pamiętać każdego dnia (...). W krajach graniczących z konfliktem ta świadomość musi być jak największa" - ocenił. "Po to jest edukacja wojskowa w szkołach i wakacje z wojskiem, po to ustanawiamy obronę cywilną" - mówił.
Wicepremier, szef MON, a zarazem prezes PSL pytany był również, czy jego zdaniem argumentem za poparciem przez PSL Karola Nawrockiego - kandydata w wyborach prezydenckich, popieranego przez PiS - nie powinno być to, że piastuje on funkcję prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Kosiniak - Kamysz stwierdził, że jest to "argument za tym, że IPN jest w Polsce potrzebny". Dodał, że Instytut powstał dzięki głosom jego partii. "Obaliliśmy w tej sprawie, wspólnie z prawicą i Unią Wolności, weto prezydent Aleksandra Kwaśniewskiego" - mówił. "Nigdy nie byliśmy za likwidacją IPN. I nie będziemy" - dodał. (PAP)
nl/ itm/kgr/