Kot potrzebował kosztownego leczenia. Właściciel porzucił go w lesie z wenflonem w łapie i cewnikiem w pęcherzu. Jest wyrok

2023-09-25 14:55 aktualizacja: 2023-09-25, 16:35
Kot rasy ragdoll, zdjęcie ilustracyjne, Fot. PAP/Mirosław Trembecki
Kot rasy ragdoll, zdjęcie ilustracyjne, Fot. PAP/Mirosław Trembecki
Sąd Rejonowy w Olsztynie skazał na rok więzienia w zawieszeniu mężczyznę oskarżonego o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad kotem. Zwierzę zostało porzucone w lesie z wenflonem w łapie i cewnikiem w pęcherzu.

Ryszard R. nie przyszedł do sądu, sprawa toczyła się bez jego obecności.

Oprócz kary więzienia w zawieszeniu na trzy lata Ryszard R. został skazany na 3 tys. zł nawiązki oraz otrzymał dwuletni zakaz posiadania kota.

Sędzia Anna Pałasz przyznała, że czyn Ryszarda R. jest "wyjątkowo obrzydliwy" i zasługuje na dużo surowszą karę.

"Chodziło sądowi jednak o to, by nie karać całej rodziny. Rodzina R. ma psa, gdyby Ryszard R. otrzymał zakaz posiadania wszelkich zwierząt zapewne nie wychodziłby z psem na spacer, obowiązkiem tym byłaby obarczona wyłącznie jego żona. Żona i dzieci są związane ze zwierzętami, potrzebują ich więc całkowity zakaz posiadania zwierząt godziłby w rodzinę oskarżonego" - mówiła sędzia Pałasz.

Ryszard R. został oskarżony o to, że w czerwcu ubiegłego roku porzucił w lesie kota rasy ragdoll. Zwierzę było w trakcie kosztownego leczenia – cierpiało na przewlekłe, krwotoczne zapalenie pęcherza. Z tego powodu miał kotu założono cewnik i wenflon w łapie. Prawdopodobnie, ze względu na wysokie koszty leczenia weterynaryjnego, właściciel kota, Ryszard R. porzucił kota w lesie na obrzeżach Olsztyna. Znalazła go tam żona leśniczego, która zabrała zwierzę do domu, a następnie przekazała kobiecie zajmującej się pomocą bezdomnym kotom. Koszt leczenia kota wyniósł 7 tys. zł.

W trakcie leczenia czworonoga okazało się, że Ryszard R. powiedział żonie, że ich kot zdechł. Gdy do kobiety zadzwoniła lekarka weterynarii i powiedziała, co spotkało ich pupila kobieta bardzo to przeżyła. Lekarka powiedziała w sądzie, że "nigdy nie widziała tak spłakanej osoby". Kobieta przyznała, że nie może dalej opiekować się chorym kotem.

Kot był w lecznicy wiele dni, potem wolontariusze znaleźli mu dom. Z powodu traumatycznych przeżyć dostał nowe imię – Dżizas.

"Dziś jest cudownym kotem, ale z powodu stresu, jaki przeżył, choruje na serce i musi cały czas przyjmować leki" – powiedziała w sądzie obecna właścicielka Dżizasa. W rozmowie z PAP powiedziała, że "takie imię już z nim zostanie".

Weterynarz, która leczyła kota, zanim ten został porzucony, powiedziała, że cewnikowanie zwierzęcia kosztowało 800 złotych. Podkreślała, że kolejne wizyty byłyby już tańsze, jednak właściciele kota nie zgłosili się już z nim ponownie. (PAP)

Autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska

kw/