Krzysztof Czeczot o podróżach: terapeutycznie działa na mnie sam fakt przemieszczenia się [WYWIAD]

2024-06-27 14:53 aktualizacja: 2024-06-27, 18:16
Krzysztof Czeczot, fot. PAP/Wojciech Olkuśnik
Krzysztof Czeczot, fot. PAP/Wojciech Olkuśnik
Wielu socjologów uważa, że podróże to dzisiaj nowa religia klasy średniej. Jest wręcz przymus podróżowania, „zaliczania” kolejnych kierunków, bo to świadczy o przynależności do określonej grupy społecznej. Czy podróże są nam naprawdę potrzebne? Czy sposób podróżowanie świadczy o nas samych? Zapytaliśmy o to Krzysztofa Czeczota - aktora, dramaturga, reżysera, który zagrał w paradokumentalnym filmie Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta „All inclusive”, inspirowanym legendarnym „Rejsem” Marka Piwowskiego. Z tematyką podróży Czeczota łączy też to, że jest autorem sztuki „Optymiści czyli nasi w Egipcie”.

PAP Life: W latach 90. wyjazdy all inclusive były uważane za szczyt luksusu. Dziś wiele osób podchodzi do nich z lekceważeniem, bo to rozrywka dla mas. A pan był kiedyś na wczasach all inclusive?

Krzysztof Czeczot: Tak, oczywiście byłem. Kilkukrotnie w ciągu ostatniego roku, kiedy robiłem dokumentację do przedstawienia teatralnego, „Optymiści”. Jeździliśmy po różnych miejscach, by zobaczyć, jak wygląda taka forma spędzania wakacji. I nie myślę o takich wyjazdach z pogardą czy cynicznym uśmiechem. Pewnie to jest kwestia hoteli, w których się zatrzymywaliśmy, ale mam raczej dobre wspomnienia z moich wyjazdów.

PAP Life: Czy sposób podróżowania świadczy o nas samych?

K.C.: Sam fakt podróżowania i potrzeba poznawania miejsc na świecie, ludzi, kultur jest w mojej ocenie ważnym punktem w rozmowie o nas, ale nie wartościuję tego. Znam ludzi, którzy czerpią ogromną przyjemność z podróży na działkę warzywną i nie mają potrzeby lecieć do Maroka czy Hiszpanii. Mnie cieszy ruch, przemieszczanie się. Robię to od ponad 20 lat i tak spędzam większą część mojego życia.

PAP Life: Jak zmieniał się pana styl podróżowania na przestrzeni lat?

K.C.: Zaczynałem od autostopu po Polsce. I z roku na rok, coraz dalej - do Czech, na Węgry, do Francji czy Wielkiej Brytanii. Lubiłem to. Teraz, kiedy o tym myślę, mam mieszane uczucia, czy to wszystko było rozsądne. Niemniej jednak z dużym sentymentem myślę o tamtym czasie. Dziś, jak zresztą pewnie większość, podróżuję głównie samolotami. Lubię wynająć samochód w różnych miejscach na świecie i kręcić się w kółko po małych miastach i miasteczkach, by poczuć prawdziwy klimat danego miejsca, nie tylko turystyczną cześć wybranej destynacji.

PAP Life: Jeździ pan kilka razy w to samo miejsce, czy za każdym razem coś nowego?

K.C.: Staram się trzymać zasady, że każdego roku przynajmniej jedno nowe miejsce, i powrót do tych, gdzie już byłem. Te ostatnie związane są oczywiście z nurkowaniem, od którego jestem, można powiedzieć, uzależniony. Stąd wiele moich wakacyjnych podróży związana jest z miejscami, gdzie można zobaczyć pod wodą niezwykłe obrazki.

PAP Life: A gdzie pan nigdzie więcej nie pojedzie?

K.C.: Do Rosji.

PAP Life: Lubi pan wyjeżdżać samotnie, czy w towarzystwie?

K.C.: Kocham wyjazdy z moją rodziną, z moją córką. Odkryłem ostatnio podróżowanie z przyjaciółmi. Jakkolwiek to nie zabrzmi, w wieku 44 lat spróbowałem narciarstwa i chyba mi się spodobało. Ale jednocześnie dbam także o to, żeby raz w roku wyjechać na kilka dni, najlepiej tydzień - samemu. I właśnie wtedy jeżdżę do tych miejsc, w których jeszcze nie byłem. Okryciem zeszłego roku w wakacje była Szwajcaria. Magiczne miejsce.

PAP Life: Polska czy zagranica?

K.C.: Zagranica. Polskę przejechałem już wzdłuż i wszerz wiele raz. Kocham Kaszuby, z których pochodzę. Tam mogę wracać, wracać i wracać.

PAP Life: Wielu socjologów mówi, że podróże to dzisiaj nowa religia klasy średniej. Jest wręcz przymus podróżowania, „zaliczania” kolejnych kierunków, bo to świadczy o przynależności do określonej grupy społecznej.

K.C.: Jeżeli podróżowanie jest sposobem na pokazanie siebie i swojej rodziny w różnych social mediach, tylko po to, żeby, zaimponować innym: „patrzcie, my tu jesteśmy, a wy?”, to chyba jest głupie. Ale nie chcę oceniać, bo każdy ma różne potrzeby i każdy może korzystać swoich pieniędzy, jak tylko chce.

PAP Life: Wielu znanych pisarzy stworzyło wspaniałe dzieła, nie opuszczając swojego miejsca zamieszkania. Czy „zaliczanie” kolejnych miejsc na świecie w ogóle jest nam do czegoś potrzebne? Czy to po prostu moda? Co tak naprawdę wynika z tego, że pojedzie się na przykład do Dubaju?

K.C.: Podróżowanie poza miejsce zamieszkania, poza krąg kulturowy daje możliwość oderwania się od rzeczywistości, w której się funkcjonuje, a tym samym złapania dystansu i zobaczenia siebie w kontekście społecznym dużo wyraźniej, niż jest to możliwe na miejscu. Ja w trakcie swoich podróży napisałem swoje najlepsze rzeczy, w samolotach „rzeźbiłem” poszczególne sceny i dialogi do serialu, który obecnie kręcimy dla platformy Max. W Egipcie, na Majorce czy na Malediwach pisałem sztukę teatralną „Optymiści, czyli nasi w Egipcie”, która stała się hitem teatralnym. W Szwajcarii, chodząc po górach, wymyślałem, a potem wieczorami w hotelu pisałem kolejny serial, który teraz rozwijam, i który mam nadzieję, niebawem sprzedam do jednej z dużych platform. Podróżowanie może nas kształtować. W mojej ocenie, w tym przykładowym Dubaju możemy mieć w końcu czas, żeby spojrzeć w lustro i zapytać siebie: „Kim do cholery jestem, skąd idę i dokąd zmierzam?” Może to oczywiście wydarzyć się także w Dębkach.

PAP Life: Dla wielu osób podróż to ucieczka od życia, problemów, codzienności. Czy panu też zdarzało się uciekać w podróże?

K.C.: Tak, zdecydowanie. Bardzo źle znoszę okres jesienny i zimowy. Ciemność i zimno działają na mnie depresyjnie, więc muszę - i chcę – uciekać. Choćby na tydzień, dwa, gdzieś, gdzie jest dużo słońca i ciepła. Kocham Polskę, kocham Polaków, ale czasami, kiedy ta polskość zbyt mocno wejdzie mi na głowę, pakuję się i na przykład w piątek lecę na pizzę do Rzymu, albo do Madrytu. I wracam w niedzielę, bo terapeutycznie działa na mnie sam fakt przemieszczenia się i zmiana kontekstu.

PAP Life: Jeśli potraktować podróż metaforycznie, to praca nad każdym filmem jest podróżą. Co cennego pan z tych filmowych podróży przywiózł?

K.C.: Teraz, kiedy realizujemy serial „Porządny człowiek” dla platformy Max, widzę, że wszystkie moje doświadczenia filmowo-serialowe spotkały się w jednym miejscu, w jednym czasie, w jednej roli, którą z dużą radością tworzę na planie tego serialu. Kiedyś zawód aktora był dla mnie formą wypełniania ego i zarabiania pieniędzy. Dziś widzę, że jest to coś więcej. Nie powiem, że to misja, ale na pewno jest to forma wyrażania siebie i dialogu z publicznością. Rozmowa o tym, gdzie jako społeczeństwo dotarliśmy, jakie jest moje pokolenie, jaka jest diagnoza nas jako ludzi.

PAP Life: W filmie „All inclusive” Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta, wzięli udział naturszczycy. Jakie to było dla pana - profesjonalnego aktora, doświadczenie?

K.C.: To była niezwykła, wręcz magiczna przygoda, z prawdziwymi artystami, bo za takich uważam Małgorzatę Szumowską i Michała Englerta. Nie było właściwie scenariusza filmowego - był tylko jakiś zamysł na opowieść o ludziach, którzy spędzają czas na wakacjach all inclusive. Należy pamiętać, że ten film powstawał kilka lat temu. Stąd moje wspomnienia na temat tej przygody są już nieco zatarte. Od tamtego czasu bardzo wiele wydarzyło się w moim życiu prywatnym i artystycznym. Niemniej jednak bardzo cieszyłem się, kiedy Małgosia napisała mi, że po tych wielu latach film będzie miał swoją premierę. Bardzo im gratuluję konsekwencji i uporu w doprowadzaniu rzeczy do końca. To bardzo Inspirujące.

PAP Life: Czy praca w serialu to nie jest trochę taki wyjazd „all inclusive”?

K. C.: Zdecydowanie nie. Gra w serialu to jest naprawdę ciężka praca. Fantastyczna, dobrze płatna, dająca dużo satysfakcji i radości, ale jednak ciężka praca.

PAP Life: O jakiej podróży filmowej pan marzy?

K.C.: Jakkolwiek to nie zabrzmi, za co z góry przepraszam, to raczej nie zdarza mi się już marzyć. Stawiam przed sobą cele i staram się je realizować. Obecnie pracuję nad swoim debiutem reżyserskim. Mam nadzieję, że zaczniemy zdjęcia za rok, może za kilkanaście miesięcy. Stawiam także pierwsze kroki jako producent serialowy przy fantastycznym projekcie komediowym, w którym główną rolę zagra Karolina Gorczyca. Ale ponieważ jesteśmy we wstępnej fazie w obu tych przedsięwzięciach, to na ten moment, wydaje mi się, że to, co powiedziałem, absolutnie wystarczy. (PAP Life)

Rozmawiała Iza Komendołowicz

Krzysztof Czeczot – aktor, dramaturg, producent, reżyser teatralny i filmowy, wykładowca w łódzkiej Filmówce oraz Akademii Teatralnej w Warszawie (ma tytuł doktora habilitowanego). Wystąpił w kilkudziesięciu filmach i serialach telewizyjnych. Popularność przyniosła mu postać Maćka w serialu TVN „Brzydula”. Zagrał tytułową rolę w filmowej biografii Zenona Martyniuka „Zenek”. Jest autorem słuchowiska „Biblia Audio Superprodukcja”. Obecnie w różnych miejscach w Polsce oglądać można spektakl komediowy "Optymiści, czyli nasi w Egipcie", który wyreżyserował i do którego napisał scenariusz. Prywatnie związany z aktorką Karoliną Gorczycą. Ma 44 lata.