Dziennik przypomina, że po pierwszej turze wyborów mało kto wierzył w zwycięstwo lewicowego Nowego Frontu Ludowego. "Przenikliwi stratedzy Macrona, na czele z (premierem) Gabrielem Attalem wyjaśniali nam uczenie, że nie ma ryzyka w głosowaniu na Nowy Front Ludowy, który nie może wygrać! Wynik: we Francji, która nigdy nie była tak bardzo prawicowa - wybory do PE i pierwsza tura wyborów parlamentarnych jasno to pokazały - Emmanuel Macron nie ma wyjścia i będzie próbował stworzyć rząd zwracając się na lewo" - podkreśla "Le Figaro".
Macron - jak zauważa - wygrał po raz trzeci w pojedynku z przywódczynią skrajnej prawicy Marine Le Pen. Wynik jego partii jest lepszy niż przewidywano. "Jednak to zwycięstwo jednego wieczoru nie powinno pozwalać zapomnieć o nadciągającym chaosie" - ostrzega dziennik.
Prognozuje, że następstwem decyzji Macrona o przedterminowych wyborach będzie długotrwały zamęt. "Zgromadzenie Narodowe będzie jutro w jeszcze większym stopniu trudne do rządzenia niż wczoraj. Macron stracił większość względną. Skazany na poszukiwanie koalicji, uniknął próby kohabitacji z (szefem skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego) Jordanem Bardellą tylko po to, by doświadczyć takiej próby z blokiem lewicowym, w którym lwia część przypada grupie Jean-Luca Melenchona (chodzi o skrajnie lewicową Francję Nieujarzmioną-PAP)" - ocenia "Le Figaro".
Zauważa, że Zjednoczenie Narodowe (RN) było blisko objęcia władzy i wygrało poprzednie głosowania, jednak "Francuzi, którzy się masowo zmobilizowali, powiedzieli mu wyraźnie "nie"". Mimo poparcia jednej trzeciej wyborców i spopularyzowania swoich tematów RN nadal wywołuje "obawę i nieufność" u większości obywateli - dodaje dziennik.
Ostrzega przed "gniewem wyborców RN, którzy mają uczucie, że ukradziono im wybory", jak i frustracją tych wyborców po prawej i lewej stronie sceny politycznej, którzy są przeciwnikami Le Pen, "niemniej, nie czują się socjalistami". (PAP)
pp/