"Le Figaro": Tusk był potrzebny, aby rozładować napięcie pomiędzy Paryżem i Berlinem

2024-03-16 09:54 aktualizacja: 2024-03-16, 15:22
Prezydent Francji Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec Olaf Scholz i premier Donald Tusk. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Prezydent Francji Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec Olaf Scholz i premier Donald Tusk. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Trzecia osoba, potrzebna do rozładowania napięcia podczas spotkania twarzą w twarz: taki był scenariusz piątkowego pojednania Francji i Niemiec w Berlinie, w którym, obok kanclerza Niemiec Olafa Scholza i prezydenta Francji Emmanuela Macrona, wziął udział premier Donald Tusk – ocenił francuski dziennik "Le Figaro".

Gazeta skomentowała w ten sposób szczyt Trójkąta Weimarskiego w niemieckiej stolicy. Jak zaznaczyła, podczas spotkania przywódcy zaprezentowali wspólne stanowisko i pominęli różnice, które dzielą Paryż i Berlin.

"Le Figaro" podkreśliło, że obecność w Berlinie nowego, zdecydowanie prozachodniego premiera Polski "miała dodać trochę oleju do zatartego silnika" stosunków francusko-niemieckich. Pozostają one napięte po tym, gdy pod koniec lutego Macron dopuścił wysłanie w przyszłości na Ukrainę zachodnich wojsk lądowych, czemu sprzeciwiło się wiele państw NATO, w tym Niemcy.

Paryż jest zadowolony z wyników piątkowego szczytu – powiadomiło francuskie źródło dyplomatyczne, cytowane przez dziennik. Informator "Le Figaro" podkreślił, że spotkanie przebiegało w "przyjaznej i zgodnej" atmosferze, a "w aspektach operacyjnych, dotyczących pomocy dla Ukrainy, osiągnęliśmy pełen sukces".

W Berlinie przywódcy trzech krajów ogłosili m.in. plany większych zakupów broni dla Kijowa na całym rynku światowym, inwestycje w produkcję sprzętu wojskowego, również we współpracy z partnerami ukraińskimi, a także powstanie koalicji na rzecz przekazywania Ukrainie rakiet dalekiego zasięgu.

"Le Figaro", w nawiązaniu do nieporozumień francusko-niemieckich, zauważyło, że powrócono do debaty pomiędzy państwami, które chcą bardziej wspierać Kijów w obronie przed rosyjską agresją, i tymi, które hamują tę pomoc "ze strachu, (własnego) interesu lub przekonań ideologicznych".

Dziennik podkreślił, że nagła wolta Francji w stosunku do Kremla "zmieniła równowagę sił i być może przetasowała karty w polityce Rosji i Ukrainy na kontynencie".

Paryż "dołączył do stanowczego obozu, tworzonego dotychczas głównie przez Wielką Brytanię i kraje Europy Wschodniej - najbardziej narażone na rosyjskie zagrożenie, które na własnej skórze doświadczyły inwazji swojego potężnego sąsiada" – czytamy na łamach "Le Figaro".

Jak oceniła gazeta, zmiana w podejściu Macrona jest zaskakująca, ponieważ od czasów prezydenta Jacquesa Chiraca Francja odnosiła się do małych krajów ze wschodu Europy z lekceważeniem.

Jednak ostatnie wypowiedzi Macrona "nadrobiły straty (poniesione) w państwach Europy Środkowo-Wschodniej, które krytykowały (prezydenta Francji) za politykę ustępstw wobec Rosji Putina, a także za zwlekanie z pomocą wojskową (dla Ukrainy)".

"Paryż ma nadzieję na to, że Francja i Polska, które są sobie bardzo bliskie od czasu zmiany ekipy politycznej w Warszawie, +wezmą Niemcy w kleszcze+ i pociągną je w kierunku bardziej zdecydowanej linii wobec Rosji" – powiadomiło "Le Figaro". "Nie ma bowiem solidnego europejskiego projektu w sprawie Ukrainy bez wiodącej potęgi gospodarczej kontynentu" – dodała francuska gazeta.

Według ekspertów, na których powołał się dziennik, zaangażowanie Tuska może jednak nie wystarczyć do tego, aby zrekompensować "brak strategicznego dialogu na temat bezpieczeństwa pomiędzy Paryżem i Berlinem". (PAP)

ep/