To "decydujące głosowanie" w sprawie wyboru orientacji politycznej Mołdawii "jest znakomitym przykładem zaciętości walki i zastosowanych środków" - podkreślił "Le Monde" w artykule wstępnym. Zaznaczył, że "walka jest daleka od zakończenia".
Dziennik zauważył, że wyniki referendum w sprawie akcesji do UE oraz pierwszej tury wyborów prezydenckich są "bardzo odmienne" od sondaży. Sandu będzie musiała zmierzyć się w drugiej turze z kandydatem prorosyjskim. Wynik referendum "jest daleki od masowego głosowania za akcesją, na które liczyła prezydent i jej drużyna"; to "zimny prysznic dla obozu proeuropejskiego" - przyznał "Le Monde".
Jak dodano, "wyniki te są ostrzeżeniem dla Gruzji (...), gdzie odbywają się równie ważne wybory parlamentarne", zaplanowane na 26 października. Wynik tego głosowania "jest niepewny", a "stawka ważna dla Moskwy, która - jak w Mołdawii - utrzymuje w separatystycznych regionach (w Gruzji) swoje wojska".
W ocenie "Le Monde" "nie można oskarżać UE, by zignorowała ryzyko w Mołdawii. Od inwazji rosyjskiej na Ukrainę w 2022 roku Bruksela i wiele państw członkowskich, w tym Francja, starały się pomóc rządowi Mai Sandu w stawieniu czoła poważnemu kryzysowi gospodarczemu, wywołanemu przez szok energetyczny i napływ uchodźców ukraińskich". Unia Europejska, jak przypomniał dziennik, otworzyła negocjacje akcesyjne z Kiszyniowem.
"Jednak pomoc europejska, zbyt wolna we wdrażaniu, nie była widoczna ani skuteczna na tyle, by przeciwdziałać skali operacji rosyjskich. To jest lekcja do przemyślenia, ponieważ walka w tych szarych strefach w Europie okazuje się coraz bardziej zacięta. Moskwa nie rezygnuje z niczego" - podsumował "Le Monde".
Z Paryża Anna Wróbel (PAP)
awl/ szm/ sma/