Przygotowując się na irański atak, władze Izraela zaleciły obywatelom zrobienie zapasów żywności, a szkoły przeszły na zdalny tryb nauczania w niedzielę, który jest dniem pracy w Izraelu.
Cały kraj przygotowywał się na uderzenie ze strony Iranu po izraelskim ataku na irański konsulat w Damaszku i śmierci wysokiej rangi irańskich wojskowych. Rezerwiści zostali postawieni w stan gotowości a obrona przeciwlotnicza Izraela została wzmocniona w całym kraju. Jednak po nocnym ataku, w niedzielę rano wszystko wróciło do normy. Kawiarnie i lokalne biznesy otworzyły się, a ludzie wrócili do codziennych zajęć - relacjonuje z Jerozolimy francuski dziennik.
"Z jednej strony Izraelczycy już się przyzwyczaili. Są regularnie bombardowani przez Hamas i Hezbollah. Jak to już minęło (irański atak) nie zatrzymujemy się, inaczej nigdy nie wrócilibyśmy do normalności" - powiedział ekspert Jewish People Policy Institute, Szmuel Rosner. Dodał, że "należy podkreślić, iż w ataku nikt nie zginął. Nie ma powodu, żeby ogłaszać żałobę albo rozmyślać nad tragizmem tej historii". "Po ataku poszedłem spać. Następnego dnia poszedłem do pracy i tyle" - opisuje swoją postawę wobec wydarzeń z nocy z 13 na 14 kwietnia.
Skala ataku i zagrożenie jakie wzbudziło na świecie nie dotyka specjalnie Izraelczyków, dla których atak przeprowadzony przez palestyńską organizację terrorystyczną Hamas 7 października 2023 roku pozostaje jedyną tragedią. Rosner twierdzi, że atak, do którego doszło ponad pół roku temu, stał się momentem, kiedy poczucie bezpieczeństwa Izraelczyków zostało złamane. Ostrzał ze strony Iranu nie odegrał takiej roli.
Dwudziestoparoletni wiolonczelista w jednym z barów w Jerozolimie ocenia, mając świadomość tragizmu sytuacji, że atak Iranu to "były tylko pociski". Równocześnie mówi, że "7 października to była prawdziwa tragedia". "W sobotę wieczorem bardziej bałem się odpowiedzi Izraela, która mogłaby wywołać wojnę w regionie, niż samych rakiet" - mówi mężczyzna.
"Le Monde" cytuję profesorkę psychologii Szaul Kimhi, specjalizującą się w mechanizmach obronnych, która spodziewała się takiej reakcji społeczeństwa. "Ludzie są zmęczeni wojną, rządami skrajnej prawicy i chcą jedynie powrotu zakładników" - komentuje psycholożka. W Strefie Gazy ma teoretycznie przebywać 130 osób uprowadzonych 7 października, ale nikt nie wie ilu z nich żyje - podkreśla francuski dziennik.
Cytowany w artykule socjolog Gad Jair uważa, że zdolność przechodzenia od normalności do stanu zagrożenia i z lęku egzystencjalnego do bierności jest głęboko zakodowana w społeczeństwie izraelskim. Jair opisuję, że widać to nawet w architekturze. Prawie każdy nowo wybudowany dom w Izraelu posiada schron. Dla niego jest to po prostu sposób na przeżycie.
"Le Monde" przytacza żartobliwą wypowiedź Jaira o podejściu Izraelczyków do zagrożenia: "Możemy to wszystko podsumować tak - próbowano nas zabić, przeżyliśmy, jedzmy". (PAP)
sma/