PAP: Co było najtrudniejsze w samej idei przystąpienia Polski do NATO, a potem w negocjacjach akcesyjnych?
Lech Wałęsa: Wszystko było trudne, tyle elementów, że trudno wyliczyć. Kiedy jako związkowiec postawiłem ten problem, jak tylko o tym usłyszał ambasador Związku Radzieckiego, przyjechał do nas do stoczni. Powiedziałem mu brutalnie wprost, że Polska wejdzie zarówno do Unii, jak i NATO. To była pierwsza trudna rzecz. Potem były rozmowy z Borysem Jelcynem, a następnie poprawienie niedobrego traktatu polsko-rosyjskiego i podpisanie go (w maju 1992-PAP). To spowodowało, że mogliśmy wejść do NATO i Unii. Miałem straszne utrudnienia. Traktat był fatalnie wynegocjowany, a ja pojechałem tylko podpisać, a nie negocjować, a więc dokonywałem właściwie rzeczy nieprawdopodobnych. Nie zapominajmy, że nas nie chciał wypuścić Związek Radziecki, a Zachód nas nie chciał przyjąć. Sytuacja była dziwna. Stąd mój wymysł – NATO bis, Unia bis.(...)
PAP: W jakiej sytuacji byłaby Polska w tych warunkach, które mamy dzisiaj za naszą wschodnią granicą, jeśli nie weszłaby do NATO?
LW: Na pewno byśmy mieli wojnę Rosja–Polska. To jest jasne. Tylko nie wiem, jakby wówczas zachowałaby się Ukraina.
PAP: Putin boi się NATO?
LW: Co znaczy boi? On jest daleko zrezygnowany, a jednocześnie cały czas mu się wydaje, że my, choć nawet krzyczymy, to nie zrobimy za dużo. Putin liczy na to, że może straszyć i w ten sposób osiągać cele. Może tym razem będziemy solidarni, zmienimy metody walki na podobne do tych, jakimi walczyła "Solidarność"? Wtedy poradzimy sobie z tym.
PAP: Jak Pana zdaniem powinny się zachowywać Polska i NATO w stosunku do zagrożenia, które mamy za wschodnią granicą?
LW: Powtarzam – walczyć metodami "Solidarności". Mniej siły, więcej pokoju. Więcej prostej propagandy, która przekona każdego Rosjanina, że to o niego chodzi. Że my walczymy dla nich, żeby żyli w pokoju oraz spokoju - a wtedy i my będziemy żyli w pokoju oraz spokoju, jeśli nas posłuchają i zmienią system polityczny. To nie Stalin. To nie Putin. To system polityczny powoduje, że można taki bandytyzm osiągać.
PAP: Jak się skończy wojna rosyjsko–ukraińska?
LW: Do końca XX wieku ludzkość, a zawsze byliśmy podzieleni, rozwijała swoje wpływy w starym stylu – prawie na siłę. Wszystkie państwa powstawały, wchłaniając słabszych, i tak było do końca ubiegłego wieku. Wtedy pojawiła się druga koncepcja – powiększamy się poprzez rozwój, już pokojowo – przez Unię, przez NATO, przez ONZ. Na ochotnika. Demokratycznie. Teraz widać dokładnie te dwie koncepcje. Jeśli nie poprawimy naszego zachowania, to skończymy źle – nie przeżyjemy tego stulecia. (...)
Rozmawiał Krzysztof Wójcik
sma/