Schumacher to jeden z najwybitniejszych kierowców F1 w historii. Wygrał w trakcie kariery 91 wyścigów, siedem razy był mistrzem świata. W grudniu 2013 roku podczas urlopu w Alpach we francuskim Meribel doznał urazu głowy po tym, jak przewrócił się na stoku i uderzył w głaz.
W wypadku stracił przytomność, został natychmiast odwieziony do kliniki, gdzie lekarze uratowali mu życie. Od 10 lat rodzina konsekwentnie nie informuje o jego stanie zdrowia. Kierowca znajduje się pod opieką zespołu personelu medycznego i jego żony Corinny w ich domu nad Jeziorem Genewskim, ale przez te lata niewiele informacji o jego stanie podano do wiadomości publicznej.
Glock, który był przyjacielem Schumachera, nadal utrzymuje bliski kontakt z jego rodziną, ale nadal odmawia udzielania jakichkolwiek informacji na temat jego stanu zdrowia.
"Szanuję ich prawo do prywatności i z nikim nie omawiam stanu Michaela" - wyjaśnił. "Znam także innych członków jego rodziny od bardzo dawna, ale staram się nie narzucać im swojej osoby. Gdy dojdą do wniosku, że przyszła pora na poinformowanie w jakim jest on stanie, wtedy to uczynią" - dodał.
Schumacher był mistrzem świata w latach 1994, 1995, 2000, 2001, 2002, 2003 i 2004. Jego rekord wyrównał dopiero Brytyjczyk Lewis Hamilton z Mercedesa.
Glock, który spędził sześć sezonów jako kierowca F1 przyznał, że Schumacher byłby dumny z faktu, że syn poszedł w jego ślady. "Jestem przekonany, że Michael wspierałby Micka w jego karierze i oprowadzałby go po torach F1".
Przyjaciel Schumachera wspominając dawne czasy zauważył, że był on "bardzo otwarty i bardzo przyjazny, to był naprawdę miły facet. A ci co go nie znali i mieli inne zdanie, byli w błędzie. Michael trzymał się na torze z daleka i nie otwierał się zbytnio. Z dala od toru było jednak odwrotnie" - ujawnił. Dodał, że w jego opinii był najlepszym kierowcą w historii. "Był moim bohaterem. Miał ogromny wpływ na mnie, kiedy dorastałem" - zakończył. (PAP)
kgr/