"Mam nadzieję, że to uspokoi obawy społeczne. Nie ma nic gorszego niż kobiety, które boją się zachodzić w ciążę" - powiedziała szefowa MZ, prezentując w czwartek dziennikarzom zmienione zasady przygotowywanej reformy szpitalnictwa. Zakłada ona zmianę zasad kwalifikowania szpitali do tzw. systemu podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej (tzw. PSZ) i konsolidację szpitali. Ma to dotyczyć m.in. szpitali i oddziałów położniczych.
Do tej pory resort zakładał, że do sieci PSZ wchodziłyby tylko te placówki, w których rocznie odbierana jest pewna minimalna liczba porodów - w ocenie skutków regulacji projektu ustawy wpisano 400 liczbę porodów, choć ostateczną liczbę tę miał wskazywać minister zdrowia. Chodziło o gwarancję, że matką i dzieckiem zajmuje się odpowiednio wykwalifikowany, mający doświadczenie personel. Następnie doszło kolejne kryterium - odległość do najbliższego oddziału położniczego - by kobiety nie zostały bez porodówki w promieniu kilkudziesięciu km od domu.
Teraz ma się to zmienić, do projektu ustawy zostaną wprowadzone zmiany.
Szefowa MZ przyznała, że założenia te wywołały falę niepokojów. Wytknęła opozycji, że wykorzystali projekt reformy do straszenia pacjentów. "Uważam, że nasi adwersarze polityczni w sposób absolutnie niegodny wykorzystali tę sytuację, strasząc kobiety, strasząc pacjentów. Minister zdrowia nie może pozwolić na to, żeby ludzie żyli w lęku, że im zabiorą szpital, albo zabiorą porodówkę i kobiety nie będą miały gdzie rodzić. (...) Dlatego postanowiłam zmienić ten twardo brzmiący przepis w ustawie, że minister zdrowia określi liczbę porodów" - powiedziała.
W związku z tym zamiast kryterium liczbowego własne zasady przesądzające o tym, ile i gdzie porodówek będzie funkcjonować, ustalać będą zespoły powoływane przy wojewodach. Będą je tworzyć: wojewoda, organy tworzące szpitale (starostowie, marszałkowie, prezydenci miast, konsultant wojewódzki ds. ginekologii i położnictwa.
"Mają ustalić zasady dla swojego województwa. Dla jednego to może być jakaś odległość, dla drugiego to może być liczba porodów, ale nie muszą to być w ogóle takie twarde dane. Zespół może ustalić pewne zasady i porozumieć się, że porodówka będzie np. nie w pięciu miejscach, ale w trzech. I takie wskazanie dla ministra zdrowia będzie wiążące" - przekazała Leszczyna.
Podkreśliła też, że łączenie oddziałów i szpitali będzie dobrowolne. "Minister zdrowia nie ma prawa zamknąć żadnej porodówki, może to zrobić tylko organ tworzący" - powiedziała.
Miejscowości, gdzie likwidowane będą oddziały położnicze mają być zabezpieczane dodatkowymi zespołami ratownictwa medycznego. Te w razie potrzeby mają dowieźć rodzącą do najbliższej porodówki. (PAP)
Autorka: Anita Karwowska
akar/ agz/ ktl/ ep/