"Doskonale wiadomo, co się stało. Bidzina przeprowadził operację specjalną pod kryptonimem (otrzymanym od) KGB. Doszło do całkowitego sfałszowania wyników wyborów, zagarnęli głosy narodu i przygotowują kraj dla Rosji. Nie uda im się to! Nigdy nie zgodzę się na ten fałsz. Nigdy!" - napisał w mediach społecznościowych lider ugrupowania Lelo dla Gruzji, wchodzącego w skład centrowo-liberalnego bloku Silna Gruzja.
Szef opozycyjnej partii Dla Gruzji Giorgi Gacharia oświadczył, że wyniki wyborów nie odzwierciedlają woli narodu. Zaznaczył jednocześnie: "To nie jest czas, by załamywć ręce". "Musimy wszyscy sięgnąć po mądre formy protestu, którego celem będzie przede wszystkim obrona wyboru naszych obywateli, obrona europejskiej przyszłości naszego kraju, obrona instytucji wyborów jako takiej" - oznajmił.
Zarówno Silna Gruzja, jak i partia Dla Gruzji przekroczyły, według oficjalnych danych, 5-procentowy próg wyborczy. Opozycja i obserwatorzy społeczni uważają jednak, że podczas głosowania doszło do licznych nieprawidłowości.
W sobotę wieczorem Tina Bokuczawa, liderka Zjednoczonego Ruchu Narodowego, dawnej partii władzy, założonej przez byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego, ogłosiła, że ugrupowanie nie uznaje wyników wyborów. Według przewodniczącej parti Centralna Komisja Wyborcza Gruzji "zrealizowała brudne zamówienie" od Iwaniszwilego.
Również jeden z liderów Koalicji na rzecz Zmiany Nika Gwaramia oznajmił, że jego blok nie uznaje wyników i oskarżył rządzącą partię Gruzińskie Marzenie o "zamach stanu". "Proceder fałszowania wyborów został rozpracowany, szczegółowe informacje na ten temat opinia publiczna pozna w niedzielę. Wybory zostały skradzione. To przewrót konstytucyjny. Gruzińskie Marzenie jest autorem przewrotu konstytucyjnego i będzie pociągnięte do odpowiedzialności w trybie przewidzianym przez prawodawstwo Gruzji" - powiedział Gwaramia.
Partia władzy, która - według oficjalnych wyników - zdobyła około 54 proc. głosów, utrzymuje, że wybory przebiegły pokojowo i oskarża opozycję o to, że nie potrafi pogodzić się z przegraną. Premier Irakli Kobachidze zarzucił też ekipom telewizji opozycyjnych organizowanie prowokacji.
Z Tbilisi Natalia Dziurdzińska (PAP)
ndz/ szm/