Jego odejście będzie cezurą w historii partii, która odchodzi od tradycji Ronalda Reagana i staje się izolacjonistyczną formacją Trumpa - ocenia agencja Associated Press.
"Jednym z najbardziej niedocenianych talentów jest wiedzieć, kiedy w życiu należy przejść do następnego rozdziału (...) A zatem stoję tu dziś przed wami, by powiedzieć, że będzie to moja ostatnia kadencja w Senacie" - oświadczył podczas wystąpienia w Senacie McConnell, który jednak po złożeniu funkcji lidera Republikanów pozostanie senatorem do stycznia 2027 roku.
McConnell oznajmił, że nastał moment, w którym "jest pewny, że pomógł w zachowaniu ideałów, w które tak mocno wierzył".
Polityk, który w ubiegłym tygodniu skończył 82 lata, należy do tradycyjnej frakcji GOP, która uważa, że Stany Zjednoczone powinny postępować jak "globalny policjant" i nadal pomagać Ukraińcom - wyjaśnił w wywiadzie dla "Hill" strateg republikanów Ford O'Connell.
McConnell, który w Senacie zasiada od 1985 roku, a klubem kieruje od 2006 roku, jest przedstawicielem partyjnego establishmentu, który często ścierał się z Trumpem. Różnice te było widać zwłaszcza po odejściu Trumpa z urzędu prezydenta, również w kwestii wsparcia Ukrainy. Senator jest jednym z największych w Kongresie orędowników wspierania Kijowa. W ostatnich miesiącach McConnell walczył o poparcie Republikanów dla wartego 60 mld dolarów pakietu pomocowego dla Ukrainy, zaproponowanego przez Biały Dom. Między innymi z tego powodu coraz częściej wyzwanie rzucali mu politycy bliżej związani z poprzednim prezydentem.
"Uwierzcie mi, wiem, jaka jest polityka wewnątrz mojej partii w tym szczególnym czasie. Mam wiele wad. Ale niezrozumienie polityki nie jest jedną z nich" - oznajmił w środę lider Republikanów.
AP przypomina, że McConnell pozostaje - tak jak konserwatywna część Partii Republikańskiej - zwolennikiem silnych międzynarodowych sojuszy, co bardzo różni go od zwolenników populistycznego izolacjonizmu Trumpa.
Na początku prezydentury Trumpa lider Republikanów w Senacie poparł prezydenta w walce o wprowadzenie do Sądu Najwyższego kolejnych republikańskich nominatów, co sprawiło, że konserwatywni sędziowie stanowią teraz większość w SN i opowiedzieli się m.in. za znacznym rozluźnieniem przepisów dotyczących kontroli broni.
Jednak drogi byłego prezydenta i McConnella szybko się rozeszły, a w fazę wrogości weszły, gdy lider Republikanów nie chciał uwiarygodnić kłamstw Trumpa, który twierdził, że Joe Biden wygrał wybory prezydenckie, ponieważ je sfałszowano - przypomina Reuters.
W 2015 i 2019 roku amerykański magazyn "Time" zamieścił McConnella na liście 100 najbardziej wpływowych osób na świecie.
Współpraca McConnella z prezydentem Bidenem układa się dobrze, był on ponadto jedynym politykiem Republikanów, który wziął udział w pogrzebie syna prezydenta, Beau Bidena. Sam Biden wyraził w środę żal z powodu ustąpienia polityka.
"On i ja mamy świetne relacje, walczymy jak diabli, ale on nigdy, nigdy niczego nie przekłamywał. Przykro mi, że ustępuje" - powiedział prezydent.
Współpracownicy McConnella utrzymują, że powodem rezygnacji nie jest podeszły wiek senatora, który w ubiegłym roku doznał wstrząsu mózgu. Po wypadku miewał potem momenty, w których nagle tracił wątek i milknął w trakcie przemówienia.
Przywódca Republikanów w Senacie był uważany za sprawnego, choć bezwzględnego politycznego gracza. Zdołał zmienić równowagę sił w SN na korzyść prawicy, gdy za prezydentury Baracka Obamy odmówił rozważenia kandydatury prezydenckiego nominata na rok przed zakończeniem jego kadencji.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński
sma/