LN siatkarzy. Marcin Janusz: idziemy w dobrym kierunku, chcemy to potwierdzić w Łodzi [WYWIAD]

2024-06-27 07:48 aktualizacja: 2024-06-27, 12:51
Łukasz Kaczmarek, Marcin Janusz, Norbert Huber, Paweł Zatorski. Fot, PAP/EPA/GEORGI LICOVSKI
Łukasz Kaczmarek, Marcin Janusz, Norbert Huber, Paweł Zatorski. Fot, PAP/EPA/GEORGI LICOVSKI
"Idziemy w dobrym kierunku. Bardzo chcemy to potwierdzić w Łodzi. Celem jest wygrać Ligę Narodów, chociaż to tylko etap przygotowań do igrzysk olimpijskich w Paryżu" - powiedział PAP rozgrywający polskiej reprezentacji Marcin Janusz przed ćwierćfinałem Ligi Narodów siatkarzy w Łodzi.

Polska Agencja Prasowa: Za wami dwa pełne miesiące treningów i meczów Ligi Narodów. Jak się pan czuje zdrowotnie, a jak pod kątem formy sportowej?

Marcin Janusz: Zdrowie ma się dobrze, nic się nie dzieje. Ogólnie w drużynie wygląda to dobrze jak na ten etap sezonu. Forma idzie do góry, myślę, że ten ostatni turniej w Lublanie pokazał, że idziemy w dobrym kierunku. Bardzo chcemy to potwierdzić w Łodzi. Oczywiście będzie bardzo ciężko, bo w ćwierćfinale gramy z Brazylią, z którą przegraliśmy kilka tygodni temu. To jednak nie jest ważne. Chcemy wygrać Ligę Narodów, chociaż dla nas to też jest tylko etap przygotowań do tego, co nas czeka w igrzyskach olimpijskich w Paryżu.

PAP: Trener Grbic podkreślał jednak przed rozpoczęciem sezonu, że wygranie Ligi Narodów to też jeden z waszych celów na ten sezon, bo w końcu zwycięstwa budują drużynę. Brazylia jako jedna z dwóch ekip pokonała was w fazie zasadniczej, ma to dla was teraz znaczenie w kontekście ćwierćfinału?

M.J.: Zdajemy sobie sprawę przeciwko komu gramy i że ten mecz może potoczyć się w różne strony. Mamy świetnych zawodników, ale też pamiętamy jacy siatkarze grają w Brazylii i jak prezentowali się w ostatnim czasie, szczególnie w spotkaniu przeciwko nam w Japonii. Nie podchodzimy do tego starcia tak, że jesteśmy murowanym faworytem i na pewno wygramy. Mamy szacunek do każdego z rywali. Wiemy jednak, że jeśli zagramy na swoim wysokim poziomie, to powinno być dobrze.

PAP: Jest jakiś element, który szczególnie poprawiliście w porównaniu do tego przegranego meczu z Brazylią, a który mógłby wam teraz pomóc uzyskać inny wynik?

M.J.: Ciężko powiedzieć. Było kilka rzeczy, które nam nie wychodziły w tamtym spotkaniu. Zdecydowanie można zwrócić uwagę na zatrzymanie ich ataku, kiedy my zaserwowaliśmy dobrze. Mieli piłkę daleko od siatki i musieli sobie radzić na podwójnym, potrójnym bloku. Popełniając małe błędy, które nie zawsze widać i które nie są oczywiste, nie neutralizowaliśmy ich ataku na tyle, żeby ta dobra zagrywka, którą mieliśmy, przynosiła nam efekty. 

- To jednak zawsze była nasza siła i wiemy, że nadal nią jest, także nie popadliśmy w panikę po jednym meczu, kiedy nam to nie wyszło. W kolejnych spotkaniach to już wyglądało lepiej, oczywiście graliśmy przeciwko innym zespołom, więc ciężko wyciągnąć daleko idące wnioski. Postaramy się po prostu zagrać jak najlepiej w każdym elemencie, bo koncentrując się tylko na jednej rzeczy, można zgubić się w innej. Nie skupiałbym się na tym, co się działo, jak Brazylia zagrała ostatni turniej, bo też tam im się przydarzyło kilka porażek. To będzie zupełnie nowa historia i inny mecz od naszych poprzednich.

PAP: W tym roku po raz pierwszy w Lidze Narodów bronicie tytułu. Do tej pory udało się to tylko Rosji, w dwóch pierwszych edycjach rozgrywek. Ma to dla was jakieś znaczenie?

M.J.: Raczej nie skupiamy się na obronie tytułu. Do każdego turnieju podchodzimy w roli jednego z faworytów, od tego nie uciekniemy, to nam towarzyszy od wielu lat. Jesteśmy na to przygotowani. Nie jesteśmy oczywiście jedynym faworytem, jest tu wiele świetnych drużyn. To, że wygraliśmy rok temu, nie ma już znaczenia, ani w pozytywnym, ani w negatywnym sensie. Trener nam powtarza, że to już nie należy do nas i pewnie za kilka, kilkanaście lat będziemy to wspominać z uśmiechem, ale teraz to się nie liczy. Liczy się tylko ten turniej finałowy, a przede wszystkim igrzyska olimpijskie i z takim nastawieniem musimy podejść do tych meczów. Zaczynamy od zera, musimy sobie wszystko wywalczyć.

PAP: Wspomniał pan o igrzyskach olimpijskich. Trener miał ogłosić wąski skład na turniej w Paryżu po waszych meczach w Lublanie, ale przesunął termin ostatecznej decyzji na koniec finałów w Łodzi. Czuć w waszej drużynie nerwowość, niepewność związaną z tymi ostatnimi decydującymi dniami?

M.J.: Pewna nerwowość jest, od tego ciężko się odciąć, bo to marzenia każdego z nas, nie tylko, żeby pojechać na igrzyska, ale też wygrać na nich coś wielkiego. Jesteśmy tylko ludźmi, od normalnych reakcji nie uciekniemy. Cieszy to, że mimo tej rywalizacji, która jest na bardzo wysokim poziomie na każdej pozycji, to my dalej jesteśmy fajną grupą, która nie gra ze sobą nieczysto, bo w wielu drużynach takie sytuacje się zdarzały. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że kto by nie pojechał, to liczy się to, żeby zespół był jak najlepiej przygotowany.

PAP: Czym będzie dla pana debiut olimpijski, jeśli oczywiście znajdzie się pan w wąskim składzie na igrzyska?

M.J.: Spełnieniem dziecięcych marzeń, bo gdy byłem dzieckiem, to samo znalezienie się na igrzyskach było marzeniem. Teraz trochę się to pozmieniało, obecnie chcę nie tylko tam pojechać, ale też przywieźć medal, najlepiej złoty. Będzie to na pewno coś wyjątkowego, ale też coś, od czego będę się musiał odciąć i skupić na siatkówce. Nie można się zachłysnąć tą całą atmosferą, otoczką, tylko skupić się na graniu, żeby osiągnąć jak najwięcej, jak na każdym innym turnieju.(PAP)

Rozmawiała: Monika Sapela

kgr/