Łukasz Nowicki: w Albanii można odpocząć od zachodnich nakazów i ograniczeń [WYWIAD]

2024-06-01 17:10 aktualizacja: 2024-06-02, 17:22
Łukasz Nowicki. Fot. PAP/Tytus Żmijewski
Łukasz Nowicki. Fot. PAP/Tytus Żmijewski
Rok temu odszedł z „Pytania na śniadanie”. Mówił, że chce więcej grać w teatrze, podróżować i rozwijać swój podcast. Tuż po premierze „Miłości i polityki” - najnowszego spektaklu komediowego z jego udziałem, Łukasz Nowicki w rozmowie z PAP Life zdradza, jak dziś wygląda jego życie, co pociąga go w teatrach objazdowych, dlaczego nie znosi polityków, za co kocha Albanię i jaki zafundował sobie prezent na 50. urodziny.

PAP Life: Jakie miejsce w pana karierze zajmuje dziś teatr?

Łukasz Nowicki: Pierwsze. Ale jest go mniej więcej tyle, ile było rok temu. Gram w kilku sztukach w Teatrze Capitol, jeżdżę po Polsce ze spektaklami, teraz z tytułem „Miłość i polityka”. Muszę powiedzieć, że uwielbiam rolę, którą tam gram, wręcz marzyłem o takiej. Może trochę jadę tam po bandzie, ale myślę, że nie jest źle, skoro 70–80 proc. recenzji mam pozytywnych. 

PAP Life: Co to znaczy, że jedzie pan po bandzie?

Ł.N.: Gram w sposób dość ryzykowny, szerokimi środkami, bardzo teatralnie. Każdy gest jest wypracowany i wypunktowany, wręcz opierający się o dell'arte. To nie jest tak zwana prawda, tylko to jest formalne. I albo ktoś wchodzi w tę konwencję, albo nie. Ale robię to świadomie, chociaż zdaję sobie sprawę, że to się może komuś nie spodobać.  Wymyśliłem sobie swojego bohatera, polityka, że dowalę politykom za całe moje życie, za te wszystkie sytuacje, kiedy poczułem się oszukany. No i jestem w tej roli naprawdę okropny. Czerpię ogromną przyjemność z mówienia na scenie tych podłych rzeczy, które mówią wszyscy politycy, niezależnie od opcji czy kraju. Ten mój bohater naprawdę kocha tylko pieniądze i karierę, a gdzieś na końcu ma swój kraj. To wszystko przeniosłem z życia, z moich obserwacji obywatela. Bo uważam, że tak właśnie wygląda polityka - nie tylko w Polsce, ale w ogóle na świecie. I dlatego tak bardzo się nią brzydzę. A im bardziej się nią brzydzę, tym przyjemniej mi się gra takiego skorumpowanego gnojka. 

PAP Life: Przewrotnie zapytam, czy myślał pan kiedyś o tym, żeby wejść w politykę?

Ł.N.: W tym roku proponowano mi, żebym startował na radnego. Nie skorzystałem (śmiech). 

PAP Life: Polityka ma jednak coś wspólnego z aktorstwem. Aktorzy grają na scenie teatralnej, a politycy - politycznej. 

Ł.N.: Tylko, co ja mam z tego, że dziś wyjdę na scenę? Stawkę za spektakl. Nie są to pieniądze, które zmienią moje życie. Sztuka, w której gram, nie zmieni też czyjegoś życia. Może kogoś rozbawi, kogoś wzruszy, ktoś się nad czymś zastanowi. A polityk często gra o duże stawki, jego decyzje naprawdę mają wpływ na życie wielu ludzi. Wydaje mi się, że polityk to jest taki zawód, że nawet jeśli chce się zrobić coś dobrego, to zawsze trzeba zrobić coś złego. Żeby zawiązać koalicję w szczytnym celu, trzeba coś dać temu koalicjantowi, rozdać stanowiska. Czyli trzeba sobie ubrudzić ręce, nawet czyniąc dobro. Oczywiście zdarzają się idealiści. Tęsknię za Bolesławem Geremkiem, Tadeuszem Mazowieckim, Jackiem Kuroniem. To byli politycy-ideowcy. 

PAP Life: Na kimś się pan wzorował, kreując swojego bohatera? 

Ł.N.: Coś sobie wziąłem z tego, coś z tamtego. 

PAP Life: Ma pan jakieś marzenia teatralne? Jest rola, w której chciałby się pan sprawdzić? 

Ł.N.: Chciałbym grać więcej w Warszawie. Sporo propozycji odrzucam, gdyż wiążą się z podróżowaniem. A ja już jeżdżę bardzo dużo. W tak zwanym sezonie, czyli luty, marzec, kwiecień, październik, wrzesień, gram około 15-20 spektakli miesięcznie w różnych miastach. To są weekendy, podwójne spektakle, wyjazdy w czwartek, powroty w poniedziałek. Nie jest to specjalnie sprzyjające budowaniu więzi rodzinnych. Ale coś za coś. 

PAP Life: Co to panu daje? 

Ł.N.: Satysfakcję, pieniądze. Przyznam, że bardzo lubię to przemieszczanie się, nowe garderoby, inny zapach, inne twarze. Tu luksusowo, tam mniej luksusowo, tu elegancko, tam mniej elegancko, tu smacznie, tam mniej smacznie, tu gościnnie, po domowemu, tam dość chłodno. Mieliśmy taką scenę, chyba w Jeleniej Górze, gdzie garderoba była niemal na scenie. A czasami, jak w dużym teatrze w Płocku jest kilka pięter do wejścia. Te wszystkie zmiany są fascynujące.

PAP Life: Dlaczego nie gra pan w filmach czy w serialach?

ŁN: Nie przepadam za kamerą i ona też mnie specjalnie nie lubi. W paru znaczących produkcjach zagrałem, kilka głównych ról w serialach. Ale generalnie nigdy nie dostawałem jakiś wspaniałych propozycji.

PAP Life: A chciałby pan? 

Ł.N.: Czy ja wiem? Tyle już mam lat, tak długo pracuję, że nie zastanawiam się nad tym. Natomiast mam plany teatralne. Nie mogę jeszcze zdradzać szczegółów, ale niedługo z moim przyjacielem zaczniemy próby w jednym z warszawskich teatrów stacjonarnych. Planujemy premierę jesienią. Co prawda w październiku mnie nie będzie, bo wyjeżdżam w Himalaje. Wiem, że wszyscy będą na mnie wkurzeni, bo październik to szczytowy sezon teatralny, ale będę musiał wstrzymać inne projekty. 

PAP Life: Po co pan jedzie w Himalaje?

Ł.N.: Robię sobie prezent na 50. urodziny, które co prawda obchodziłem w ubiegłym roku, ale takiego prezentu nie miałam (śmiech). To nie będzie wspinaczka, tylko chodzenie. Bo chcę przejść całe Himalaje, nie wchodząc powyżej 6 tysięcy metrów. Ale jest to bardzo trudne wydolnościowo. Dlatego m.in. rzuciłem palenie. Muszę schudnąć z 15 kilo. 

PAP Life: W wakacje wybiera się pan do Albanii?

Ł.N.: Nie, dopiero co stamtąd wróciłem. Do Albanii jeżdżę poza sezonem wakacyjnym, latem moje mieszkania zarabiają na siebie. Poza tym, tam robi się teraz za ciepło, jest za dużo ludzi, w Sarandzie jest kilkaset tysięcy turystów. To nie jest dla mnie dobry czas na odpoczywanie. Znam tam wszystkie miejsca, wszędzie byłem. Ja już tam jadę po zapach, po wschód słońca, po ciszę. 

PAP Life: Kiedy pan po raz pierwszy pojechał do Albanii? 

Ł.N.: W 2007 roku. To była wtedy moja pierwsza wyprawa rowerowa, w towarzystwie 12 facetów. Kozacki wyjazd. Zobaczyłem Albanię i oszalałem. Wtedy to był dosłownie dziki zachód. Później czasem zahaczałem o Albanię, kiedyś byliśmy w Macedonii na rowerach i pojechaliśmy na jedną noc do Pogradecu. Innym razem, gdy byłem w Czarnogórze, to wjechaliśmy na chwilę do Szkodry. Ale tak na serio udałem do Albanii po raz drugi dopiero 10 lat po tamtym pierwszym wyjeździe, ze swoją żoną. Chciałem Oldze pokazać swoją Albanię sprzed dekady. I nagle zobaczyłem, że to jest dokładnie kraj, za którym tęskniłem, w którym czas się troszkę zatrzymał. Trochę jak Polska lat 90-tych. 

PAP Life: I co jest w tym pociągającego? Chodzi o tęsknotę za czasami młodości?

Ł.N.: Może nie do końca. Przyznam szczerze, że jestem już trochę zmęczony Unią Europejską, tymi wszystkimi zakazami, nakazami, ograniczeniami, ile wolno worków plastikowych, ile czegoś tam w benzynie, za chwilę wszystko będzie na prąd, itd.. Rozumiem, że to jest potrzebne, ale ta dezynwoltura, ta wolność, to, że oni palą w knajpach, że jak przejeżdża auto, to prawie pani się dusi, bo tam nie ma katalizatorów... Nie mówię, że to jest dobrze, że nie ma. Chodzi mi tylko o to, że przez chwilę to jest miłe, takie niegrzecznie. Że nie trzeba dostosowywać się do propagandy świata zachodniego, że można żyć inaczej.

PAP Life: W wakacje lubimy być trochę niegrzeczni. 

Ł.N.: Pewnie tak. Albania, Gruzja, Serbia to są kraje, które żyją według własnych wartości. Proszę sobie wyobrazić, że tam młodzi bawią się przy ludowej muzyce razem ze starszymi. Babcie ubrane na czarno tańczą z 18-letnimi chłopakami w bluzach Dolce & Gabbana. Tam nikt się nie zajmuje Taylor Swift.

PAP Life: W ostatnich latach Albania stała się coraz modniejszym kierunkiem wakacyjnym. Buduje się dużo hoteli, apartamentów. 

Ł.N.: To prawda, za chwilę tej dawnej Albanii już nie będzie. Ale można uciec w góry. Tam są takie miejsca, gdzie turystyka nie rozwija się w tak szalonym tempie. Natomiast, rzeczywiście, wybrzeże bardzo się zmienia. Miałem szczęście, że udało mi się kupić te dwa mieszkanka w Sarandzie. Dzisiaj nie wiem, czy byłoby mnie na nie stać, bo wszystko bardzo podrożało.

PAP Life: Gdzie pan spędzi tegoroczne lato? 

Ł.N.: Lubię chłód, dlatego jedziemy na dłuższy wyjazd z dzieciakami do Norwegii, z namiotem na dachu. Tak daleko na północ, jak uda nam się zajechać. Na kilka ostatnich sierpniowych dni chciałbym też wyskoczyć z żoną do Apulii we Włoszech, w okolice Bari, Lecce. To miejsce skradło moje serce. Jak co roku, tydzień spędzimy też nad polskim morzem, w Krynicy Morskiej. 

Rozmawiała Iza Komendołowicz

Łukasz Nowicki – aktor, lektor, dziennikarz, prezenter. Ukończył krakowską PWST, w latach 2000-2008 występował w warszawskim Teatrze Ateneum. Przez 13 lat był jednym ze współprowadzących porannego programu TVP „Pytanie na śniadanie”. Obecnie związany z prywatnymi teatrami, prowadzi także podcast „Z Nowickim po drodze”. W maju premierę miał najnowszy spektakl z jego udziałem, „Miłość i polityka”. Jego pierwszą żoną była piosenkarka Halina Młynkowa, z którą ma syna Piotra. Z obecną żoną, Olgą, ma córkę Józefinę. Jest synem legendarnego aktora Jana Nowickiego i lekkoatletki Barbary Sobotty. Ma 50 lat. 

kgr/