„Wśród adresatów uwolnienia jeszcze jednej grupy więźniów politycznych (o wypuszczeniu 30 osób poinformowano w środę – PAP) jest Zachód. Łukaszenka chce uzyskać uznanie przez kraje zachodnie wyników wyborów w 2025 r. Dlatego też wysyła na Zachód takie małe sygnały” – ocenia na portalu Radia Swaboda politolog Waler Karbalewicz.
Według niego, uwalniając niewielką liczbę więźniów politycznych Łukaszenka próbuje „zbadać teren, wysondować, czy Zachód jest gotów do rozmów, zobaczyć reakcję”.
W środę media oficjalne na Białorusi powiadomiły, że Łukaszenka ułaskawił kolejną już grupę więźniów politycznych. Chodzi o 30 osób – 23 kobiety i siedmiu mężczyzn. Tym samym liczba więźniów sumienia, wypuszczonych w ciągu ostatnich dwóch miesięcy wynosi 78. Jednocześnie co najmniej 1400 osób jest wciąż więźniami politycznymi; odbywają się nowe zatrzymania i procesy.
Eksperci, oceniając kroki podejmowane przez Łukaszenkę, zaznaczają, że jego rzeczywiste motywacje są trudne do odgadnięcia. Uważają jednak, że chodzi najprawdopodobniej o przygotowanie gruntu pod przyszłoroczne wybory prezydenckie, które 70-letni Łukaszenka planuje ponownie „wygrać”.
Adresatem tych gestów, które mają demonstrować humanitaryzm przywódcy, jest również białoruskie społeczeństwo. „Łukaszenka chce poprawić swój wizerunek, wyglądać na bardziej ludzkiego” – ocenia Karbalewicz, który jest przekonany, że decyzje władz są podyktowane kalkulacją.
W podobnym duchu działania Łukaszenki ocenia na łamach portalu Pozirk analityk Wiaczasłau Karascień. Widzi w nich już nawet „tendencję”, choć podkreśla, że zwolnienia mają niewielką skalę wobec rozmiarów represji.
„Właśnie dlatego, że represje trwają nie można tu mówić o 'ataku humanitarności'. Na tle uwolnienia jednych, maszyna represji metodycznie mieli innych” – pisze komentator.
Zwraca uwagę, że chociaż większości nazwisk nie podano do wiadomości publicznej, to wśród zwolnionych już ludzi zauważyć można dwie grupy. Część z nich to osoby starsze i ciężko chore. Jest też grupa osób, których czas przebywania za kratami dobiegał końca.
Karascień również jest przekonany, że działania Mińska mogą być próbą pozyskania akceptacji Zachodu dla przyszłych „wyborów” Łukaszenki. Zauważa, że – jak na razie – Zachód na gesty Łukaszenki reaguje bardzo powściągliwie, co jego zdaniem wynika z małej liczby zwolnionych czy ułaskawionych.
„Wyjście dziesiątek osób na wolność to wiadomość dobra pod każdym względem. Ale na zachodnich politykach nie robi ona takiego wrażenia, jakiego oczekiwałby Mińsk. Zachód pozytywnie ocenia to, że część więźniów mogła odzyskać wolność, jednak apeluje o uwolnienie wszystkich niesprawiedliwie skazanych".
rsp/ ap/ grg/