Małgorzata Gorol o kulisach powstawania filmu "Jedna dusza": pojawiał się we mnie bunt [WYWIAD]

2023-12-03 11:39 aktualizacja: 2023-12-05, 17:02
Aktorka Małgorzata Gorol. Fot. PAP/Mateusz Marek
Aktorka Małgorzata Gorol. Fot. PAP/Mateusz Marek
Jak przystało na Ślązaczkę jest wytrwała w dążeniu do celu. Choć wiele razy słyszała, że się nie nadaje na aktorkę, nie przyjęła tego do wiadomości. Do egzaminów w szkołach teatralnych Małgorzata Gorol podchodziła w sumie dwanaście razy. Wreszcie dopięła swego i dziś każdą rolą udowadnia, że jej determinacja była słuszna. W najnowszym filmie Łukasza Karwowskiego „Jedna dusza” wcieliła się w Annę, żonę górnika uzależnionego od alkoholu. Jej bohaterka jest wielowymiarowa. Słaba i silna zarazem, miłość miesza się w niej z nienawiścią, tęsknota za czułością z chęcią ucieczki. Z Małgorzatą Gorol rozmawiamy o tym, co było dla niej najtrudniejsze w graniu Anny, jak sama reagowała na przemoc w pracy i co dla niej oznacza bycie Ślązaczką.

PAP Life: Kiedy oglądałam film „Jedna dusza” wiele razy byłam zła na Annę, którą grasz. Denerwowało mnie, że pozwala na przemoc, jakiej dopuszcza się wobec niej jej mąż i nie dość, że nic z tym nie robi, to jeszcze mu wybacza, a nawet współczuje. Czy ty nie byłaś czasem na nią zła?

Małgorzata Gorol: Nigdy nie jestem zła na swoje bohaterki. Byłam momentami zła na Łukasza Karwowskiego, czyli scenarzystę, producenta i reżysera w jednej osobie, że tak napisał jej historię. Niektórych scen nie było w scenariuszu, powstały podczas improwizacji, przy pewnych założeniach, z którymi dyskutowałam. Bywało, że tupałam nogą i mówiłam: „Nie, ona nie może teraz wybaczyć, nie może mu uwierzyć. Nie będę tego tak grać”. Pojawiał się we mnie taki bunt, ale nie przeciwko Annie, ale właśnie w obronie prawdopodobieństwa jej motywacji. Wydaje mi się, że aktor zawsze chce bronić swoją postać. Obejrzałam film i dziwi mnie oburzenie kobiet na zachowanie mojej bohaterki. Nie mam poczucia, że „Jedna dusza” pokazuje coś oderwanego od rzeczywistości. Takie kobiety jak Anna istnieją, takie mechanizmy zachodzą, ludzie tak się zachowują się w związkach. 

PAP Life: W filmie widzimy, jak alkoholizm niszczy rodzinę, relacje w małżeństwie, ale także to, jak zachowuje się osoba, która nie pije, ale jest współuzależniona – tak jak Anna. Jak przygotowywałaś się do tej roli?

M. G.: Myślę, że mam bardzo dużą świadomość tego problemu. Nigdy wcześniej o tym nie mówiłam, ale w moim życiu było kilka osób, bardzo mi bliskich, które dziś nie żyją, bo zapiły się na śmierć.

PAP Life: Akcja „Jednej duszy” dzieje się na Śląsku. Alojz, twój filmowy mąż, jest górnikiem. Czy miejsce, środowisko, o którym opowiada film, ma znaczenie? Widzowie mogą wyciągnąć wniosek, że górnicy piją i biją żony?

M. G.: Na taki wniosek mocno walę pięścią w stół. Jeżeli ktoś obejrzy „Jedną duszę” i pomyśli, że „to jest problem Śląska”, to zadziała tu mechanizm wyparcia. Alkoholizm i przemoc w rodzinie to problemy, które są wszędzie, w każdym regionie i środowisku, dotyczą bogatych i biednych. Gdy przyjmowałam propozycję roli w tym filmie, wiedziałam, że zdjęcia będziemy kręcić w Świętochłowicach, że zagram Ślązaczkę, żonę górnika. A czy mogę powiedzieć, że ten film opowiada o mojej własnej rodzinie? Nie, chociaż mój tata jest górnikiem, wychowałam się w familoku. Na tym podobieństwa się kończą. To, że akcja filmu rozgrywa się na Śląsku, jest dla mnie ważny dlatego, że odwiedziliśmy moje rodzinne strony i że mogłam spróbować grać po śląsku. Chciałabym za jakiś czas spotkać się z kobietami na Śląsku i porozmawiać o „Jednej duszy”. Jestem bardzo ciekawa ich reakcji, podobnie jak reakcji całej mojej górniczej rodziny, która czekała na ten film.

PAP Life: Podkreślasz, że jesteś Ślązaczką. Co to dla ciebie znaczy? 

M. G.: Kiedy myślę o sobie jako Ślązaczce, ale też o innych Ślązaczkach, które znam – mojej siostrze, mojej mamie, koleżankach – to widzę pewnego rodzaju siłę. Czasem mówimy same o sobie, że mamy czarne serca – gorące, z węgla. Mówię o sobie, że jestem Ślązaczką, bo jestem dumna z tego, skąd jestem. Jestem dumna ze swojej tożsamości. Ale przyznam, że nie lubię tego tłumaczyć, bo za każdym razem, gdy próbuję to robić, to czuję, że ślizgam się po powierzchni.

PAP Life: Jest taki stereotyp, że Ślązaczki to silne kobiety, które trzymają rodzinę w garści. A twoje bohaterka?

M. G.: Moja Anna nie jest słaba. Dla mnie jest totalnie silną bohaterką. Potrafi wybaczać, a wybaczenie jest oznaką wielkiej siły. 

PAP Life: Film zaczyna się od bardzo mocnej sceny gwałtu. Ale porażających scen jest tam więcej, niektóre ociekają wręcz naturalizmem. Co dla ciebie było najtrudniejsze do zagrania?

M. G.: Już nie pamiętam, chyba wiele rzeczy wyparłam. Zresztą to, co wygląda na najtrudniejsze na ekranie, nie bywa takie na planie. Ale na pewno sceną, która wręcz mnie przygwoździła, naprawdę poczułam jej ciężar, była ta kiedy przychodzi ksiądz po kolędzie, ustawiamy się w rzędzie i nagle Alojz mówi do Anny: „Byłaś zerem, jesteś zerem i będziesz zerem”. Dawid Ogrodnik to zaimprowizował, nie było tego w scenariuszu.

PAP Life: Lubisz taki sposób pracy?

M. G.: Chyba od początku swojej drogi aktorskiej improwizowałam. Nawet jeszcze przed szkołą teatralną byłam intuicyjnie zainteresowana takim sposobem gry, a na studiach uczyłam się konkretnej metody. 

PAP Life: Masz w swoim dorobku kilka ról kobiet, które są zmęczone życiem, zaniedbane. Taka jest Anna w „Jednej duszy”, ale też Maryśka, którą zagrałaś w filmie „Śubuk”. Dlaczego reżyserzy tak się obsadzają?

M. G.: Ani Marysia, ani Anna nie są zaniedbanymi kobietami! Protestuję, ale wiem o czym mówisz… Cóż, mam taką twarz, która dobrze wygląda bez makijażu. Wydaje mi się, że to jest prawdziwa twarz człowieka (śmiech). Ale założyłam sobie, że moje emploi będzie szerokie, bo moja twarz jest też bardzo plastyczna. Dlatego przyjmuję różne role w różnych projektach. Ostatnio zrobiłam serial trzeci sezon „The Office PL”, w którym gram komediowo. A teraz właśnie przygotowuję się do roli w serialu, w którym będę wyglądać naprawdę dobrze.

PAP Life: Często grasz też matki. Prywatnie mamą zostałaś niedawno – twój synek ma niespełna rok. Czy macierzyństwo wpłynęło na twój warsztat aktorski?

M. G.: Myślę, że go rozszerzyło. Tylko, że ja te wszystkie matki zagrałam zanim sama zostałam mamą. Teraz też przygotowuję się do zagrania matki i po raz pierwszy mogą skorzystać z prywatnych doświadczeń, więc zobaczymy, co z tego wyniknie. Z pewnością macierzyństwo sprawia, że jestem teraz w momencie największej zmiany, staję się kimś innym. Pojawienie się dziecka zmienia chyba cały kosmos.

PAP Life: Podobno kiedyś założyłaś sobie, że w filmie zadebiutujesz dopiero po trzydziestce. Dlaczego? 

M. G.: Rzeczywiście tak to sobie wymyśliłam. Może nie jest to jakieś popularne myślenie, ale wydaje mi się, że z każdym dniem jestem aktorką dojrzalszą, czyli lepszą. Dlatego uznałam, że im później debiutuję przed kamerą, tym lepiej i mi ię do tego nie spieszyło. Potem pojawiły się myśli, że jednak mogłam wcześniej zadebiutować. Ale też na początku mocno nastawiłam się na teatr. Pracowałam naprawdę bez ustanku i oddałam temu całe serce

PAP Life: Na scenie zagrałaś wiele ciekawych ról, o których było głośno. Ale twoja ścieżka jest dość wyboista. Byłaś w Teatrze Polskim we Wrocławiu – odeszłaś. Byłaś w Teatrze Starym w Krakowie – odeszłaś…

M. G.: Byłam w TR Warszawa – odeszłam.

PAP Life: A gdzie teraz jesteś?

M. G.: Nie jestem w żadnym teatrze, teraz robię serial.

PAP Life: Teatr cię rozczarował? 

M. G.: To nie jest tak, że teatr mnie rozczarował. Bardzo przeżyłam zniszczenie Teatru Polskiego, a później odejście ze Starego. 

PAP Life: Powiedziałaś kiedyś, że w pracy spotkałaś się z zachowaniami przemocowymi. Ostatnio dużo się o tym mówi. Dawid Ogrodnik opisał w swojej książce, że w krakowskiej szkole teatralnej, którą ty także skończyłaś, doświadczył przemocy ze strony jednej z profesorek. Jak ty reagowałaś na przemoc?

M. G.: Kiedy mnie dotknęła przemoc, reagowałam różnie – czasem nie reagowałam wcale, czasem reagowałam śmiechem. Generalnie wychodziłam z założenia, że zdarzają się w tym zawodzie jakieś trudy i trzeba je przezwyciężyć, że weszłam do tego zawodu i sobie w nim poradzę, bo jestem silna. A to chodzi przecież o to, że takich sytuacji w ogóle nie powinno być. A nie o to, czy ja sobie z nimi poradzę. Bo ludzie są różni i może dojść do tragedii.

PAP Life: Chciałaś kiedyś rzucić aktorstwo? 

M. G.: Tak, kiedy pracowałam w biurze nieruchomości we Wrocławiu, to był dla mnie bardzo smutny moment. A ostatnio kilka lat temu trochę poczułam brak sprawczości. To był taki czas, kiedy czułam, że mój wkład, duchowy, ale i cielesny, jest jakby trwoniony i pomyślałam, że nie ma sensu dłużej tego ciągnąć. Ale wtedy przyszedł do mnie Jacek Lesiński z filmem „Śubuk” i wróciła mi energia do pracy. Wiem, że zrobiliśmy ważny film. Wierzę w to, że „Jedna dusza” też jest taki. (PAP Life)

Rozmawiała Izabela Komendołowicz-Lemańska
ikl/ gra/ 
 
Małgorzata Gorol - aktorka teatralna, filmowa i serialowa, absolwentka PWST w Krakowie. Przez pierwsze lata po studiach pracowała w Teatrze Polskim we Wrocławiu, od 2016 roku była związana z Teatrem Starym w Krakowie i TR Warszawa. Przed kamerą debiutowała w 2010 roku w serialu „Ratownicy”. W dorobku ma role w filmach „Twarz” Małgorzaty Szumowskiej, „Botoks” Patryka Vegi”, „Magnezja” Macieja Bochniaka i „Śubuk” Jacka Lusińskiego. Obecnie można ją oglądać w serialu komediowym „The Office.PL”. Jest mamą niespełna rocznego synka.