O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Manipulacja rosyjskiej FSB. Padły oskarżenia o polskiej załodze w Auschwitz

Historia Józefa Pieczki, więźnia funkcyjnego w Auschwitz, ale nie kapo, posłużyła rosyjskiej FSB do ukucia tezy o polskich katach i strażnikach w tym nazistowskim, niemieckim obozie zagłady. Rosyjska publikacja naszpikowana jest przy tym błędami i nieścisłościami.

Teren byłego niemieckiego obozu nazistowskiego Auschwitz w Oświęcimiu. Fot. PAP/Leszek Szymański
Teren byłego niemieckiego obozu nazistowskiego Auschwitz w Oświęcimiu. Fot. PAP/Leszek Szymański

Po tym, jak Putin pod koniec stycznia obwinił polskie władze o ignorowanie roli ZSRR w wyzwoleniu niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz, Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej wysunęła kolejne oskarżenia pod adresem Polski. Manipulując życiorysem autentycznego więźnia Auschwitz i wykorzystując jego własne obciążające go, ale najprawdopodobniej wymuszone zeznania, postawiła tezę o polskich katach, którzy poszli w obozie na współpracę z nazistami.

Dowodem na to ma być rzekoma obozowa kariera urodzonego na Śląsku Józefa Pieczki, który został w Auschwitz więźniem funkcyjnym i przyjął obywatelstwo niemieckie, aby ostatecznie po trzech latach pobytu w obozie zostać z niego zwolnionym.

Tekst opisujący historię Pieczki został opublikowany na stronie internetowej FSB. W ocenie historyków z Centrum Badań Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, pisała go osoba słabo znająca temat (są w nim bowiem liczne błędy rzeczowe i nieścisłości), ale za to chcąca oczernić Polaków.

Józef Pieczka był autentycznym więźniem Auschwitz, choć jego życiorys został w rosyjskiej publikacji poddany manipulacjom. Według tekstu spreparowanego przez FSB, Pieczka urodzony w 1914 roku w granicach obecnego Chorzowa, najpierw we wrześniu 1939 roku miał służyć w armii polskiej, dostać się do niewoli, następnie już po zwolnieniu (z obozu jenieckiego-red.) miał przyjąć obywatelstwo niemieckie. Rok później za odmowę służby w Wehrmachcie trafił do Auschwitz, z którego ostatecznie w 1943 roku został zwolniony.

W obozie miał - według Rosjan - bardzo szybko awansować na nadzorcę komanda transportowego (kapo), a o jego niegodziwym zachowaniu podczas pobytu w Auschwitz mają świadczyć jego własne, obciążające go zeznania złożone po aresztowaniu go przez sowiecki kontrwywiad Smiersz w 1945 roku.

Jaka była prawda o Józefie Pieczce? Był więźniem funkcyjnym, ale nie ma dowodu, aby kiedykolwiek pełnił funkcję kapo. W archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau zachowała się fotografia obozowa Józefa Pieczki (zarejestrowanego w obozie 13 sierpnia 1940 roku - jako Polaka i więźnia politycznego z numerem 1493), dwa dotyczące go dokumenty oraz relacja, w której jest wzmiankowany. Z żadnego z tych dokumentów nie wynika, że Pieczka był kapo. Tym terminem określano więźnia będącego nadzorcą komanda i odpowiadającego za dyscyplinę i utrzymanie tempa pracy podległych mu współwięźniów. Podlegali mu niekiedy kapowie pomniejsi (tzw. unterkapo), a tym z kolei vorarbeiterzy.

Z powojennej relacji byłego współwięźnia Jana Żółtonosa wiadomo, że pod koniec 1940 r. lub na początku 1941 roku Pieczka był vorarbeiterem rollwagi (czyli brygadzistą kierującym pracą wozu ciągnionego przez więźniów, w tym także przez niego samego). Otrzymał najniższą w strukturze obozowej funkcję prawdopodobnie dlatego, że jako Ślązak dobrze posługiwał się językiem niemieckim. Jednak z faktu, że awansował na tę funkcję nie można wysnuć wniosku, że zachowywał się niegodnie i kolaborował z Niemcami. Wśród 140 tys. Polaków, którzy trafili do Auschwitz było kilka tysięcy więźniów funkcyjnych (w większości sztubowych, vorarbeiterów, odźwiernych, pielęgniarzy, itp.). Jednym z powodów wybrania ich przez Niemców była przynajmniej podstawowa znajomość języka niemieckiego.

„Choć rzeczywiście wśród funkcyjnych było wielu, którzy bili więźniów i byli wobec nich brutalni, to zdarzali się również funkcyjni zachowujący się po ludzku, nie nadużywający swojego stanowiska” – podkreślił w rozmowie z PAP dr Setkiewicz, kierownik Centrum Badań Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.

Z relacji byłego współwięźnia Pieczki wynika jednak, że jako vorarbeiter wobec swoich podwładnych zachowywał się przyzwoicie. Jan Żółtonos określił go jako dobrego Polaka ze Śląska, który pomagał organizować żywność przy okazji wywożenia śmieci z budynków esesmańskich. Za to Pieczka miał zostać ukarany dwoma godzinami wiszenia na hakach umocowanych na wysokim słupku (tzw. kara słupka). Ta informacja jest bardzo ważna, ponieważ choć na początku kapami w komandach roboczych i blokowymi w obozie byli niemal wyłącznie niemieccy więźniowie kryminalni, kiedy okazało się, że było ich o wiele za mało, niektóre wakujące stanowiska zaczęto obsadzać innymi więźniami, w tym Polakami, a następnie także Żydami. Wielu kapo odznaczało się szczególnym okrucieństwem, mającym na celu zastraszenie i sterroryzowanie więźniów.

Z drugiego dokumentu, który zachował się w archiwum Muzeum Auschwitz (karty z kartoteki ślusarzy) wynika, że od 22 września 1942 roku Józef Pieczka pracował jako zwykły więzień w warsztacie ślusarskim (prawdopodobnie zamienił stanowisko vorarbeitera na pracę pod dachem), a ponadto mieszkał w bloku 15a. To kolejna przesłanka wskazująca na to, że nie był wtedy znaczniejszym funkcyjnym, ponieważ kapowie zajmowali wygodnie urządzone pomieszczenia w innych wydzielonych blokach więźniarskich.

Wreszcie z karty personalnej Pieczki wiadomo, że 6 kwietnia 1943 roku został zwolniony z obozu. W tym dokumencie figurował już jako volksdeutsch, ale nie ma informacji o tym, w jakich okolicznościach przyjął obywatelstwo niemieckie. Na pewno – wbrew temu, co twierdzi autor rosyjskiej publikacji – stało się to podczas pobytu w Auschwitz, a nie wcześniej.

„Józef Pieczka jako pochodzący ze Śląska, otrzymał zapewne w obozie propozycję złożenia wpisu na niemiecką listę narodowościową (volksliste), na co dla ratowania życia wyraził zgodę. Następnie rzeczywiście został z Auschwitz zwolniony. Takie sytuacje zdarzały się, więźniowie wychodzili na wolność w wyniku starań czynionych przez rodziny np. po przekupieniu urzędników policji, wysyłaniu dziesiątek próśb o zwolnienie do władz niemieckich, co niejako rutynowo nadawało sprawie bieg. Oczywiście wtedy tylko, gdy Gestapo nie dysponowało żadnymi poważniejszymi dowodami działalności wrogiej wobec III Rzeszy. Dotychczas rozpoznaliśmy ok. 2 tys. takich przypadków zwolnienia z Auschwitz” - podkreślił w rozmowie z PAP dr Piotr Setkiewicz.

Według niego Pieczka prawdopodobnie został skierowany z powrotem do pracy w Chorzowie, a władze sowieckie zatrzymały go w 1945 roku. Świadczy o tym fakt, iż podczas przesłuchania w Moskwie w 1946 r. miał ze sobą – zamieszczone na stronie FSB – świadectwo zwolnienia z Auschwitz (Entlassungsschein) oraz przedwojenną legitymację Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny, które to dokumenty zabrał ze sobą spodziewając się, że pomogą mu w staraniach o odzyskanie wolności.

Choć obozowy życiorys Ślązaka był pogmatwany, nie ma żadnych dowodów na to, aby podczas pobytu w Auschwitz odznaczał się przypisywanym mu przez FSB okrucieństwem. Swoją tezę autor rosyjskiej publikacji oparł na zeznaniach Pieczki, który był przesłuchiwany przez funkcjonariuszy niesławnego kontrwywiadu Smiersz.

Podczas przesłuchania w lipcu 1945 roku Pieczka miał zeznać, że pełniąc funkcję unterkapo i kapo, nie doświadczał trudów życia obozowego, żyło mu się dobrze i był absolutnym władcą nad więźniami. Natomiast według załączonego przez FSB protokołu z przesłuchania Pieczki w Moskwie w maju 1946 roku miał przyznać, że jako nadzorca więźniów systematycznie bił ich za powolną i niechętną pracę, a jego grupa co noc przywoziła do krematoriów od 100 do 500 zwłok zabitych ludzi.

„Zastanawiające jest to, że Pieczka podejrzanie chętnie w tych zeznaniach przyznawał się do tego, że źle traktował więźniów. Przypuszczalnie mogło być to na nim wymuszone. Jeśli rzeczywiście byłby jakimś szczególnie brutalnym kapo, to pewnie inni więźniowie wspominaliby o tym, a takich relacji o nim nie ma” – stwierdził dr Setkiewicz.

Według Rosjan w trakcie śledztwa Pieczka zachorował na schizofrenię i został skierowany na leczenie do szpitala psychiatrycznego, a w 1955 roku przekazany przedstawicielom Niemieckiej Republiki Demokratycznej.

W tekście na stronie FSB szczególnie oburzający jest według ekspertów fakt, że historia Pieczki posłużyła Rosjanom do przemycenia całkowicie kłamliwej informacji o polskich strażnikach obozu w Auschwitz, wywodzących się rzekomo spośród miejscowej ludności, co sugeruje, że Polacy należeli do załogi obozu, a zatem nim współzarządzali. Kłamstwo pada w kontekście poszukiwań dowodów zbrodni esesmanów z Auschwitz oraz więźniów kolaborujących z nazistami, jakie w początkach 1945 roku miał prowadzić sowiecki kontrwywiad wojskowy.

„To jest kompletny absurd, świadczący o tym, że autor tekstu nie ma podstawowej wiedzy o realiach Auschwitz i życia w okupowanej Polsce. Strażnicy obozu nie pochodzili z miejscowej ludności. Strażnikami w obozach koncentracyjnych byli esesmani – Niemcy, Austriacy albo volksdeutsche z różnych krajów, ale nie Polacy, ponieważ do formacji wartowniczych SS można było wstąpić mając obywatelstwo niemieckie”- zauważył w rozmowie z PAP dr Piotr Setkiewicz.

Dodał, że w tekście są także inne przekłamania, m.in. błędna nazwa oddziałów Armii Czerwonej, które 27 stycznia 1945 roku wyzwalały Auschwitz. W materiale opublikowanym przez FSB napisano, że dokonali tego żołnierze 115 Korpusu Strzeleckiego 59 Armii 4 Frontu Ukraińskiego. Tymczasem nie walczyli oni w składzie 4 Frontu Ukraińskiego, tylko 1. Frontu Ukraińskiego, poza tym nie mogli wyzwolić więźniów Auschwitz, ponieważ 27 stycznia zajęli Sosnowiec, Będzin, Mysłowice i Katowice. W rzeczywistości KL Auschwitz wyzwolili żołnierze należący do dwóch innych korpusów 60 Armii.

Historyk zauważył także, że w tekście jest wiele wtrętów o proweniencji sowieckiej. W ten sposób opisywano II wojnę światową oraz obozy koncentracyjne w czasach komunistycznych i obecnie o Auschwitz nikt tak poza Rosją nie pisze, np. wśród ofiar wymienia się m.in. Francuzów, Belgów, Norwegów, itd., podczas gdy w rzeczywistości byli nimi Żydzi przywożeni z tych krajów. Ponadto w tekście FSB wielokrotnie zawyżono liczbę ofiar Auschwitz (4 mln podane przez sowiecką komisję w 1945 r., podczas gdy w rzeczywistości było ich ok. 1,1 mln). (PAP)

bli/ js/ grg/

Zobacz także

  • Teren byłego niemieckiego obozu Auschwitz Fot. PAP/Leszek Szymański

    Nastoletni Izraelczyk wykonywał hitlerowski salut w byłym KL Auschwitz

  • Albrecht Weinberg. Fot. PAP/EPA/	FRIEDEMANN VOGEL

    Ocalały z Holokaustu oddaje order zasługi. Jest zszokowany głosowaniem w Bundestagu

  • Szef MSZ Radosław Sikorski. Fot. PAP/	Albert Zawada

    Szef MSZ o przypadkach użycia określenia "polski obóz" ws. Auschwitz: polska dyplomacja interweniuje za każdym razem

  • Barbara Nowacka. Fot. PAP/Marcin Obara

    "Obozy zbudowali Niemcy, a polskich nazistów nie było". Barbara Nowacka przeprasza za "oczywiste przejęzyczenie"

Serwisy ogólnodostępne PAP