W ubiegły wtorek podczas sesji Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku Wołodymyr Zełenski stwierdził, że "niepokojące jest to, jak niektórzy w Europie, niektórzy nasi przyjaciele w Europie, odgrywają w teatrze politycznym solidarność, robiąc thriller ze zbożem".
"Może się wydawać, że odgrywają własną rolę, ale w rzeczywistości pomagają przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora" - powiedział wówczas prezydent Ukrainy.
Przydacz w Radiu ZET odnosząc się do tych słów powiedział, że wystąpienie to zostało bardzo krytycznie odebrane w Polsce i innych krajach. Dodał, że w tym wypadku "być może jakieś złe emocje zagrały po stronie Kijowa, być może złe podpowiedzi".
"Z całą pewnością są tam różnego rodzaju osoby w otoczeniu (prezydenta Zełenskiego - PAP), które źle podpowiadają, po prostu. Rozbijanie jakiegokolwiek partnerstwa z państwami, które są sprawdzonymi sojusznikami i partnerami nie jest w interesie Ukrainy" - powiedział szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej.
Przydacz pytany o to, czy i kiedy dojdzie do telefonicznej rozmowy prezydentów Polski i Ukrainy po tym, jak ostatecznie nie spotkali się oni podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ powiedział, że trwają kontakty dyplomatyczne na różnych szczeblach. "Rozmowa telefoniczna dla samej rozmowy, to nie jest wystarczający powód żeby rozmawiać" - dodał.
"Jasnym jest, że są pewnego rodzaju także i z naszej strony oczekiwania dotyczące takich rozmów. Powinny one po pierwsze doprowadzić do jakichś konstruktywnych wniosków, a po drugie nie możemy doprowadzić do zaostrzania języka, już i tak bardzo dużo zostało powiedziane ze strony ukraińskiej" - ocenił.
Na pytanie o to, czy Polska wciąż powinna dostarczać broń Ukrainie, prezydencki minister odpowiedział: "Tak".
"Wsparcie bronią nie jest tak naprawdę wsparciem dla samej Ukrainy, ale jest wsparciem dla państwa, które walczy z imperialną Rosją" - zaznaczył.
Autorzy: Adrian Kowarzyk, Aleksandra Rebelińska
kw/