Były minister obrony Tomasz Siemoniak (KO) pytany w RMF FM, czy koalicyjny rząd, który może powstać, będzie dążył do utworzenia armii liczącej 300 tysięcy żołnierzy, odparł, że "nie ma potencjału demograficznego na taką armię". "Wielokrotnie mówiłem publicznie, że optymalnym wariantem jest 150-tysięczna armia zawodowa, 30-40 tys. żołnierzy obrony terytorialnej, 20-30 tys. dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej i zbudowanie kilkusettysięcznej rezerwy. To da Polsce właściwe siły do obrony państwa" - powiedział Siemoniak.
Słowa ta wywołały liczne reakcje wśród polityków PiS, którzy zarzucają Siemoniakowi plany zmniejszenia armii.
Marek Sawicki, pytany o wypowiedź polityka KO, powiedział PAP, że "siłą wojska nie jest liczebność, siłą wojska jest jego uzbrojenie i wyszkolenie".
"My dzisiaj nie znamy faktycznych zakupów, jakich dokonał Mariusz Błaszczak (szef MON - PAP), nie wiemy, ile z tego można będzie realizować w polskich zakładach zbrojeniowych. Nie wiemy, na ile zakupy i ta cała koncepcja mają spójny charakter, więc eksperci od wojskowości muszą w tej sprawie się wypowiedzieć. Z jakiejś przyczyny dwóch najważniejszych generałów na koniec kadencji Błaszczakowi położyło kwity na stół" - powiedział Sawicki, nawiązując do złożenia na początku października wypowiedzenia stosunku służbowego przez szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmunda Andrzejczaka i Dowódcę Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomasza Piotrowskiego.
Poseł PSL zaznaczył, że najważniejsze jest to, żeby armia była dobrze wyszkolona. "Dzisiaj wojny nie rozgrywa się poprzez puszczanie mięsa armatniego, tylko dzisiaj trzeba mieć rzeczywiście wojsko mocno sprofesjonalizowane i ten profesjonalizm będzie podstawowym elementem znaczenia również liczebności polskiego wojska" - podkreślił Sawicki.
Wskazał, że ważna jest także synchronizacja z partnerami z NATO.
"To nie jest tylko i wyłącznie nasza polska sprawa, bo my nie stworzymy autonomicznej armii, która pozwoli nam się obronić, czy to przed atakiem Rosji, czy jakiegokolwiek innego przeciwnika. Jeśli nie zgramy tego wszystkiego i dokładnie nie zsynchronizujemy z systemem NATO, to możemy mieć i armię 800-tysięczną i co z tego? Nikt nie będzie w stanie nas obronić" - powiedział Sawicki.
Zaznaczył, że w pierwszej kolejności potrzebny jest przegląd systemu uzbrojenia, zakupów i ich kompatybilności, jeśli chodzi o kwestie wyposażenia i dozbrojenia całego NATO.
"Nie można ogłosić 300-tysięcznej armii nie mając do tego nawet kadry szkoleniowej i oficerskiej. Trzeba przede wszystkim zwiększyć kadrę oficerską i szkoleniową.(...) Dzisiaj wiemy ze wszystkich stron, od ludzi, którzy znają się na wojsku, że dziś polska kadra dowódcza nie jest gotowa obsłużyć 300-tysięcznej armii" - podkreślił Sawicki.
Zdaniem posła PSL obóz Zjednoczonej Prawicy nie może pogodzić się z utratą władzy. "Powinni jak najszybciej w sposób demokratyczny przekazać władzę i pokazać, co tak naprawdę nam zostawiają" - dodał Sawicki.
Do słów Siemoniaka w piątek odniósł się m.in. szef MON Mariusz Błaszczak pisząc na platformie X, że Wojsko Polskie w tej chwili liczy 187 tys. żołnierzy, a słowa polityka PO mają oznaczać "zwolnienia w Siłach Zbrojnych RP, likwidację jednostek i zmniejszenie bezpieczeństwa Polski".
"Błaszczak, nie kłam. Mówiłem, tak samo jak przed wyborami, o 150 tys. żołnierzy zawodowych, 30 tys. żołnierzy obrony terytorialnej i 20-30 tys. żołnierzy dobrowolnej służby zasadniczej oraz kilkusettysięcznej rezerwie. W żadnym wypadku nie oznacza to zwolnień. Odejdź już człowieku, wojsko i obywatele mają dość tej propagandy i kłamstw!" - odpisał Siemoniak na platformie X.(PAP)
autorka: Karolina Kropiwiec
nl/