Marihuana z mchu, czyli jak powstają wykorzystywane w serialach atrapy narkotyków
Od kultowego „Breaking Bad”, w którym sfrustrowany życiem nauczyciel chemii zaczyna na własną rękę produkować metamfetaminę, po wielokrotnie nagradzaną, opowiadającą o losach nastoletniej narkomanki „Euforię”. Nielegalne używki, podobnie jak wojny gangów czy mafijne porachunki, to temat, który fascynuje filmowców od lat. I od lat jest zgłębiany przez zatrudnionych na planach zdjęciowych ekspertów, którzy tworzenie realistycznych imitacji narkotyków opanowali do perfekcji. Scenografowie popularnych seriali zdradzają tajniki pracy nad atrapami substancji, którymi bohaterowie telewizyjnych hitów odurzają się na ekranie.

„Walizki z narkotykami nie są czymś, co spodziewałbyś się zabierać codziennie do pracy. Czujesz się dość dziwnie, gdy jeździsz po Londynie furgonetką wypełnioną blokami sztucznej kokainy” – przyznaje ze śmiechem w rozmowie z „The Guardian” Paul Cross, autor scenografii do serialu „Supacell”, który miał premierę zeszłego lata. Produkcja łącząca elementy dramatu, kryminału i fantastyki, opowiada o piątce na pozór zwyczajnych ludzi, którzy odkrywają, iż dysponują nadnaturalnymi mocami. Cross podkreśla, że opracowanie realistycznych i w pełni bezpiecznych dla otoczenia atrap narkotyków, to długotrwały proces. I bardzo kosztowny.
Jeśli chodzi o często popalaną przez bohaterów marihuanę, uzyskanie pozbawionej psychoaktywnych substancji alternatywy jest stosunkowo łatwe – wystarczą ziołowe, beznikotynowe papierosy lub susz CBD. „To jak rozczarowująca trawka” – stwierdza żartobliwie scenograf. Sprawa komplikuje się, gdy filmowcom potrzebna jest imitacja MDMA (inaczej ecstasy, która wykazuje działanie euforyczne i psychodeliczne) albo diazepamu – silnego leku uspokajającego. Najczęściej zastępowane są one pigułkami z cukrem kupowanymi od firm farmaceutycznych, które specjalizują się w produkcji leków placebo na potrzeby telewizyjnych produkcji. „Niestety, są bardzo drogie. Można wydać tysiąc funtów i dostać ilość odpowiadającą porcji prawdziwego narkotyku, jaki dostalibyśmy na ulicy” – zdradził Cross.
A zatem, gdy filmowcy potrzebują nielegalnych używek na większą skalę – jak choćby po to, by wypełnić narkotykową melinę fałszywym MDMA, crackiem, kokainą i marihuaną, co uczyniono we wspomnianym serialu „Supacell” – muszą wykazać się nie lada kreatywnością. Cross wspomina, że do opracowania zamiennika cracku wykorzystał organiczne masła shea, a marihuanę zastąpił mchem, który został obwiązany nicią, spryskany klejem i obtoczony w ziołowych przyprawach. W międzyczasie tysiąc bloków „kokainy” powstało poprzez owinięcie gąbek florystycznych folią termokurczliwą. Cały proces trwał około miesiąca. „Mieliśmy wydzieloną strefę w dziale artystycznym, w której osiem osób zajmowało się wyłącznie produkcją i pakowaniem sztucznych narkotyków” – zdradził scenograf.
Pomysłowość speców od scenografii sięga znacznie dalej. Dla przykładu, Jonah Hill na planie „Wilka z Wall Street” zamiast kokainy, musiał wciągać witaminę D. „Jeśli przyjmiesz tego sporo, możesz się bardzo rozchorować” – ostrzega aktor. „Kokaina jest często zastępowana glukozą, witaminą B12 lub sproszkowaną witaminą C, chociaż najczęstszym substytutem jest mleko w proszku. Po wciągnięciu do nosa zamienia się w zwykłe mleko” – ujawnił Philipp Barnett, kierownik produkcji bijącego rekordy popularności serialu „Euforia”. Imponująca realizacyjnym rozmachem produkcja, która przedstawia losy nastoletniej narkomanki i jej szkolnych kolegów, wzbudziła na tym tle pewne kontrowersje. Część odbiorców zarzuciła bowiem twórcom… gloryfikowanie zażywania nielegalnych specyfików.
Bodaj najważniejszą kwestią – poza zapewnieniem bezpieczeństwa obsadzie i ekipie – jest autentyzm prezentowanych na ekranie substancji. Choć na większości planów zdjęciowych próżno szukać „koordynatorów ds. narkotyków”, zatrudnianie konsultantów nie należy do rzadkości. Niektórzy idą o krok dalej. John Singleton, reżyser serialowego dramatu „Snowfall”, poświęconego narkotykowej epidemii, która w latach 80. sparaliżowała Los Angeles, zatrudnił byłego przestępcę Avance’a „Smokeya” Smitha. Dostarczył mu on wielu cennych informacji – choćby na temat tego, jak przygotować wiarygodnie wyglądający crack. Ekipa produkcyjna skorzystała z tego samego przepisu, którego handlarze narkotyków używali niegdyś do oszukiwania swoich klientów. „Wystarczy wziąć pigułkę przeciwbólową o nazwie Pamprin. Gdy rozgnieciesz ją i zmieszasz z witaminą E oraz sodą oczyszczoną, zbryla się” – tłumaczy Singleton.
Podobną strategię zastosował Robb Wilson King, scenograf kultowego serialu „Breaking Bad”, który przedstawia historię sfrustrowanego życiem nauczyciela chemii Waltera White’a. Gdy bohater dowiaduje się, że ma raka, aby zapewnić byt rodzinie po swojej śmierci, zaczyna na własną rękę produkować metamfetaminę, stając się finalnie jednym z najbardziej bezwzględnych baronów narkotykowych. Zadaniem Kinga było opracowanie maksymalnie autentycznej atrapy wspomnianej substancji. W tym celu konsultował się zarówno z funkcjonariuszami Agencji do Walki z Narkotykami (DEA), jak i dilerami, których poznał na ulicach Albuquerque, gdzie kręcono serial. Dowiedział się od nich, jakie narzędzia są potrzebne do stworzenia używki w prowizorycznych laboratoriach, które „mogły wybuchnąć w każdej chwili”. „Działając w ten sposób, mieliśmy dostęp do mieszkań, w których naprawdę gotowano metamfetaminę. To było dość przerażające. Masz do czynienia z naprawdę niebezpieczną rzeczą” – podkreśla King. I dodaje, że „kryształ”, który stworzyli, był tak realistyczny, że kilka razy został skradziony z planu.
Co się dzieje z fałszywymi narkotykami po zakończeniu zdjęć? W przypadku „Supacell” proces utylizacji był bardzo prosty: wszystko zostało wysadzone w powietrze. „W naszej serialowej melinie w pewnym momencie dochodzi do strzelaniny i potężnej eksplozji. Wykorzystaliśmy ten element fabuły do zniszczenia zgromadzonych zapasów” – zdradził Cross. Jeśli zaś chodzi o „Breaking Bad”, scenografowie opracowali tak wiarygodny produkt, że nie mogli go zatrzymać. „Musieliśmy zwrócić produkt DEA, żeby sami mogli go zniszczyć. Nie chcieli, żeby nasze fałszywki trafiły na ulice” – wyjaśnił King. (PAP Life)
autorka: Iwona Oszmaniec
iwo/ag/ep/