Marszałek Hołownia o wyniku wyborów: ostrzeżenie, żeby nie chwiać koalicją

2024-04-09 09:15 aktualizacja: 2024-04-09, 11:43
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia, fot. PAP/Marcin Obara
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia, fot. PAP/Marcin Obara
Wynik wyborów samorządowych to ostrzeżenie, żeby nie chwiać koalicją. Jeżeli ludzie wybrali nas na 4 lata, to mamy 4 lata "przejechać", a nie co kilka miesięcy mieć głęboki kryzys w koalicji - ocenił marszałek Sejmu, lider Polski 2050 Szymon Hołownia.

Hołownia we wtorek w TVN24 odniósł się do wyników niedzielnych wyborów samorządowych i swoich słów z wieczoru wyborczego, gdy powiedział, że "nie można frekwencji z tych wyborów, ale także całej otoczki, którą widzimy obserwując wyniki poszczególnych ugrupowań koalicji 15 października oraz PiS, traktować inaczej niż ostrzeżenia - pierwszego, poważnego ostrzeżenia dla naszej koalicji".

W wyborach do sejmików województw PiS uzyskało w skali kraju 34,27 proc. głosów, Koalicja Obywatelska - 30,59 proc., Trzecia Droga - 14,25 proc., Konfederacja i Bezpartyjni Samorządowcy - 7,23 proc., Lewica - 6,32 proc.

"Wyborcy powiedzieli, że dokładnie tak, jak 15 października (...) nie da się w Polsce rządzić bez Trzeciej Drogi, a PiS nie ma z kim rządzić" - stwierdził we wtorek Hołownia. Jak mówił, to ostrzeżenie dla koalicji "dotyczy tego, żeby koalicją nie chwiać". "Jeżeli ludzie nas na 4 lata wybrali, to mamy 4 lata "przejechać" - podkreślił Hołownia.

"W mojej ocenie - nie chcę powiedzieć, żeśmy zaniedbali - ale mogliśmy zrobić więcej, jeśli chodzi o mobilizację. I to nie mobilizację robioną (...) tylko w ten sposób, że "jedziemy" na PiS, ale konkrety i rozwiązania (...). Myśmy też usłyszeli, że musimy załatwiać rzeczy dla ludzi, robić je w bardzo konkretny sposób, a los ludzi w Polsce musi zacząć się poprawiać zgodnie z obietnicami, które złożyliśmy podpisując umowę koalicyjną" - powiedział marszałek Sejmu.

Lider Polski 2050 ocenił, że przed wyborami w łonie koalicji rządzącej były "spory, które zupełnie nie powinny mieć miejsca". "Mamy przejechać 4 lata, a nie co kilka miesięcy mieć głęboki kryzys w koalicji" - oświadczył.

Nawiązał też do kwestii Lewicy, która zarzucała Hołowni i jego ugrupowaniu opóźnianie i odkładanie na "po wyborach" podjęcia prac w Sejmie nad złożonymi na początku kadencji projektami liberalizującymi przepisu dot. legalności aborcji, autorstwa: Lewicy, KO i Trzeciej Drogi. "Lewica atakowała, i na tym straciła" - ocenił Hołownia, odnosząc się do kwestii wyników wyborów samorządowych.

"To dobrze, że ten temat został postawiony - ale w takiej formule? Skończyło się tak, że nikomu nie wzrosło, a im spadło" - powiedział Hołownia, dodając, że zarzuty Lewicy przyjmowały nie raz formę "wulgarnych" ataków. Zapewnił też, że debata ws. aborcji się odbędzie na posiedzeniu Sejmu w najbliższy czwartek. Ocenił, że "podziały wyszłyby z całą mocą i pełnymi konsekwencjami, kiedy byśmy w środku tej kampanii wyborczej o tym dyskutowali i nad tym głosowali". "Wszystkie te projekty skończyłyby w koszu" - dodał.

Hołownia stwierdził, że prezydent Andrzej Duda i tak zawetowałby każdą z ustaw, która zostałaby w tej sprawie przyjęta przez Sejm. Wobec tego - jego zdaniem - jedynym rozwiązaniem w kwestii aborcji jest referendum ogólnokrajowe.

Marszałek Sejmu odniósł się także do spekulacji o ewentualnej rekonstrukcji rządu. Zapewnił, że na spotkaniach liderów koalicji nie toczą się żadne rozmowy w tej sprawie. Pytany o głosy, że Lewica - najmniejszy spośród koalicjantów - ma zbyt dużo stanowisk w rządzie, Hołownia ocenił, że "Lewica jest rzeczywiście dość mocno uposażona, jak na swój wynik", ale - jak dodał - "nie jest to najważniejszy temat, o jakim mamy dyskutować". "To jest temat, który gdzieś żyje między osobami z naszego grona, może w mediach" - zaznaczył. "Nie było żadnej rozmowy z moim udziałem na temat rekonstrukcji rządu. Nie widzę w tej chwili podstaw do rekonstrukcji" - zadeklarował.

Polityk został też zapytany, czy możliwe jest, że będzie blokował zaplanowaną na połowę kadencji parlamentarnej zmianę na stanowisku marszałka Sejmu; zgodnie z umową koalicjantów stanowisko to wtedy miałby objąć jeden z liderów Lewicy Włodzimierz Czarzasty.

"Za półtora roku to będziemy w innej epoce. W maju będą wybory prezydenckie, wiele może się jeszcze po drodze wydarzyć. (...) Inna rzecz, że umowa koalicyjna to nie jest Pismo Święte, i jak trzeba będzie ją renegocjować, to ją będziemy renegocjować" - powiedział.(PAP)

 

autor: Mikołaj Małecki

sma/