Polska Agencja Prasowa: Z czego jest pan najbardziej zadowolony po ostatnim sprawdzianie przed ME, jakim był turniej w Hiszpanii? Pana drużyna przegrała tam z zespołem gospodarzy (25:31) oraz pokonała Serbię (38:33) i Słowację (38:20).
Marcin Lijewski: Z tego, że po bardzo słabym meczu z Hiszpanią, choć może lepiej powiedzieć, że mieliśmy w tym spotkaniu kiepskie momenty, pokazaliśmy że mamy w sobie sportową złość. Z bardzo dobrym zespołem Serbii zagraliśmy na wysokim poziomie, przede wszystkim w obronie. To dało nam udane interwencje bramkarzy i łatwe trafienia z kontry, a także większą pewność siebie. Chłopacy widzą, że większa mobilizacja w obronie powoduje, że wszystko przychodzi łatwiej. W tym turnieju zależało mi, aby w każdej akcji zespół znajdował dla siebie odpowiednie tempo. Aby z każdym dniem drużyna grała coraz lepiej.
PAP: Czy z kolanem Szymona Sićki wszystko jest już w porządku? W turnieju w Granollers dużo grał i zaczyna lepiej czuć piłkę...
M.L.: On się nie skarży i gra coraz lepiej. Zostawmy to i daj Boże niech to się toczy w tę stronę.
PAP: A co ze zdrowiem Kamila Syprzaka. Polscy kibice zadrżeli, gdy Hiszpan całym ciężarem spadł na jego nogę.
M.L.: Kamil do końca sezonu będzie się zmagał z większym lub mniejszym bólem. Musimy na bieżąco monitorować sytuację. Czasami z jego zdrowiem jest super, a czasami słabo.
PAP: Pod koniec marca zeszłego roku został pan trenerem kadry. Od tego czasu zespół rozegrał dziewięć spotkań, z których sześć wygrał. Ile czasu jeszcze potrzebuje pan, żeby można było powiedzieć, iż drużyna funkcjonuje zgodnie z pana filozofią i założeniami?
M.L.: Pół roku, czyli kilka zgrupowań. Tego nie da się szybko zrobić. Cieszę się, że się rozwijamy. Do perfekcji to zawsze będzie daleko. Cieszymy się tym, co mamy i mam nadzieję, że będzie coraz lepiej.
PAP: Euro 2024. Jaki to będzie turniej?
M.L.: Na razie nie mam specjalnych odczuć. Przed nami trzy trudne mecze, do których musimy się przygotować na 100 procent. Turniej może być fajny, piękny, ale może też być gorszy. Mam nadzieję, że będzie dobrze.
PAP: Proszę scharakteryzować grupowych rywali. Czy wiedza na ich temat już się krystalizuje?
M.L.: No właśnie, że nie. W meczach towarzyskich Norwegowie i Słoweńcy cały czas rotowali składem. Trudno powiedzieć, w jakim ostatecznie będą grać zestawieniu. Dla przykładu powiem, że w jednym z meczów turnieju Golden League na trybunach siedziało pięciu norweskich piłkarzy, których każda reprezentacja chciałaby mieć u siebie. Ich trener ma pozytywny ból głowy, gdyż nie wie kogo wybrać. Do końca nie będziemy mieć pewności czy na prawej połówce zacznie Vetle Eck Aga, Sander Sagosen czy Goran Johannessen. Oni mają dużo wojska. Ale to nie mój problem. Nie ma co gdybać, tylko patrzeć na siebie. My mamy swoje cele i musimy walczyć.
PAP: Coś jeszcze w grze faworyta "polskiej" grupy pana zaskoczyło?
M.L.: We wspomnianym turnieju Norwegia przegrała dość wysoko (23:28) z Egiptem, ale praktycznie cały czas grała obroną 3-2-1. Pierwszy raz w życiu widziałem, żeby Norwegowie grali inną defensywą niż 6-0. To może świadczyć, że ten wariant przygotowują pod nas. Będziemy musieli się do tego przygotować. Wcześniej rozegrali prestiżowe spotkanie z Danią (27:27), w którym wystawili swoich najlepszych zawodników. Ewidentnie dążyli do zwycięstwa, stosując obronę 6-0. Wygranego spotkania (38:35) z Holandią jeszcze nie widzieliśmy.
PAP: A co można powiedzieć o dyspozycji Słowenii?
M.L.: Widziałem jej mecz z Czarnogórą. Grała w różnych ustawieniach i tym nie ma co się sugerować. W tym spotkaniu nie było fajerwerków, ale nie od dziś wiadomo, że Słoweńcy potrafią grać w piłkę ręczną.
PAP: Ostatni rywal to młoda drużyna Wysp Owczych...
M.L.: Ten zespół trzeba przede wszystkim traktować z respektem. Zresztą do każdego przeciwnika trzeba podchodzić z ogromną pokorą. Jeśli nie, to można zostać szybko ukaranym. Zawodnicy tej reprezentacji w większości grają w duńskiej lidze, a niektórzy nawet z powodzeniem występują w Bundeslidze. To nie będzie łatwy mecz. Widziałem ich jeden występ, w którym cały mecz grali siedmiu na sześciu. Wyglądało to bardzo dobrze. To będzie jednak dopiero nasze trzecie zmartwienie.
PAP: Czy miał pan okazję zagrać w Mercedes-Benz Arena Berlin, czyli hali w której biało-czerwoni będą walczyć o punkty w fazie grupowej ME?
M.L.: Nie, nie było okazji, ale wiem, że to moloch (17 000 miejsc - PAP). W czasie mojej gry w Bundeslidze zespół z Berlina występował w Max-Schmeling-Halle. To będzie nasza treningowa hala. Bardzo ją lubię.
PAP: Ale w Lanxess Arena w Kolonii, gdzie zostaną rozegrane mecze o medale grał pan i to jak... Na miarę srebrnego medalu mistrzostw świata. Wracają wspomnienia z 2007 roku?
M.L.: Aby teraz tam zagrać, to trzeba jeszcze przejść grupę rundy zasadniczej w Hamburgu. W Kolonii fetowałem też wygranie w roku 2013 Ligi Mistrzów z HSV Hamburg. Do tych wspomnień już nie wracam. Lepiej wykreować sobie nowe.
PAP: A kiedy zostanie ogłoszony 18-osobowy skład na ME?
M.L.: Najpóźniej jak to będzie możliwe, czyli w czwartek rano, w dniu pierwszego meczu z Norwegią. W zasadzie skład już mam, a ze zgłoszonej "18" dwóch zawodników zawsze będzie poza składem meczowym. W kolejnym spotkaniu tych dwóch może zostać wpisanych do protokołu kosztem innej dwójki. W każdej chwili mogę wycofać też gracza z tej "18" i powołać nowego z szerokiej kadry liczącej 35 nazwiska.(PAP)
Rozmawiał: Marek Skorupski
gn/