Po 14 latach biało-czerwoni ponownie stanęli na najwyższym stopniu podium europejskiego czempionatu. Bełcik nie ukrywa, że bardzo emocjonowała się przebiegiem spotkania, a kluczem do sukcesu było wyeliminowanie Słoweńców.
"Podobnie jak chyba wszyscy Polacy zasiadłam przed telewizorem i mocno trzymałam kciuki za siatkarzy. Od wielu lat próbowali zdobyć to mistrzostwo Europy, sami zawodnicy też głośno mówili, że to jest ich marzenie. Ciągle ktoś, najczęściej Słowenia, stawał na przeszkodzie. Jak już udało się pokonać tych Słoweńców, każdy z nas miał nadzieję, że szala szczęścia przesunie się na naszą korzyść. Mecz dla mnie był bardzo emocjonujący, choć chyba mało kto spodziewał się, że wygramy 3:0" - powiedziała PAP.
Jej zdaniem bohaterem finału był Wilfredo Leon, który rozegrał najlepszy mecz w turnieju.
"Bardzo pomógł drużynie przede wszystkim zagrywką, a w ataku to był ,,Wilfredo w najlepszym wydaniu. Wcześniej różnie z tym bywało, nawet podczas tych mistrzostw" - przyznała.
Leon został wybrany MVP turnieju, ale Bełcik uważa, że to wyróżnienie powinien otrzymać Śliwka, który przez całe mistrzostwa był w wysokiej formie.
"Nic nie odbieram Leonowi, może obaj powinni podzielić się tą nagrodą. Natomiast to, co Olek czasami wyrabia na boisku, to po prostu śmiać mi się chce. Potrafi przebić palcami w takie miejsce na parkiecie, że totalnie rozbraja obronę rywali. Defensywa przeciwnika świetnie funkcjonuje przy mocnych atakach, lecz te jego zagrania trudne są do przewidzenia. Takie sytuacje mocno też irytują zawodników po drugiej stronie siatki, którzy często protestują, doszukując się nieczystego odbicia. A on zachowuje zimną głowę, bo widzi, że w tym momencie kontrola nad meczem przechodzi na stronę jego zespołu. Podoba mi się mądrość tego chłopaka, ale też zagrywka, przyjęcie i gra w obronie - jest taki kompletny" - podkreśliła.
Była zawodniczka m.in. Muszynianki Muszyna, Atomu Trefla Sopot i Chemika Police z racji swojej pozycji na boisku z większą uwagą przygląda się rozgrywającym. Jej zdaniem rola Marcina Janusza w drużynie i udział w sukcesie są czasami niedoceniane.
"To jest chłopak, który - mam wrażenie - nie potrafi się ,,zagotować". A jeśli mu się to zdarza, to w ogóle tego nie pokazuje na zewnątrz. Nie ma dodatkowych emocji negatywnych, na jego twarzy jest zwykle spokój, czasami taki delikatny uśmiech. To jest rozgrywający, który nie robi jakiegoś wielkiego show wokół siebie, ale wykonuje porządną robotę. To jest zupełnie inny typ rozgrywającego niż Paweł Zagumny czy Fabian Drzyzga. On nie próbuje nikogo naśladować, jest cały czas sobą. Ma taki charakter, że po udanych akcjach nie będzie skakał, klepał kolegów po plecach. Do dobrego grania potrzebuje po prostu spokoju i skupienia" - oceniła.
Niemal równo 20 lat temu polskie siatkarki pod wodzą Andrzeja Niemczyka zdobyły złoty medal mistrzostw Europy wygrywając z Turcją 3:0. Bełcik nie ukrywa, że oglądając sobotni finał, wspomnienia i pewne podobieństwa same się nasuwały.
"Też w finale grałyśmy z gospodarzem mistrzostw, też było gorąco na sali i mnóstwo fanatycznych tureckich kibiców. Polaków wówczas było bardzo mało, nie miałyśmy takiego wsparcia, ale to jeszcze nie były te czasy, gdy rzesze kibiców jeździły za reprezentacją. Zarówno nasz finał z Turczynkami jak i ten wczorajszy pokazują, że rola gospodarza w takich meczach potrafi być paraliżująca i ciężka. Istotną różnicą jest to, że gdy my jechałyśmy do Turcji, absolutnie nikt się nie spodziewał złotego medalu. W przypadku męskiej reprezentacji to mistrzostwo było bardzo wyczekiwane" - podsumowała. (PAP)
autor: Marcin Pawlicki
nl/