Wygrała Francuzka Cyrena Samba-Mayela, która ustanowiła rekord mistrzostw Europy wynikiem 12,31, a druga była Szwajcarka Ditaji Kambundji - 12,40.
Skrzyszowska była bardzo zadowolona z kolejnego medalu imprezy mistrzowskiej w swojej karierze. Dwa lata temu w Monachium była bowiem najlepsza w tej konkurencji.
"Ten medal smakuje inaczej niż złoto z gorszym rezultatem. Liczyłam na rekord życiowy. Myślałam nawet o rezultacie 12,30. Zbliżam się jednak do rekordu Polski, a dziś już zrobiłam drugi wynik w historii polskiej lekkiej atletyki" - powiedziała Skrzyszowska.
Z trybun oklaskiwał ją nie tylko tata, który jest jej trenerem, ale również mama.
"Mój tata zawsze odprowadza mnie do call roomu i prowadzi całą rozgrzewkę. Dziś przyjechała też moja mama. To był prezent dla niej na urodziny, ale także moja starsza siostra, są moi wujkowie. Słyszałam też wielu kibiców z Polski. To było niesamowite wsparcie. Trybuny nie były pełne, ale byłam w stanie odczuć polski doping" - podkreśliła Skrzyszowska, która przyszła do strefy wywiadów owinięta w biało-czerwoną flagę.
Jak dodała, teraz musi się wyspać, a w niedzielę czeka ją dekoracja. Potem pewnie wszyscy wybiorą się na rodzinny obiad w Rzymie. Gdy mówiła o mamie, to widać było jej wzruszenie.
Skrzyszowska pobiegnie jeszcze w Rzymie w sztafecie 4x100 m.
"Nastawiamy się i w tej konkurencji na medal. Wszystkie wiemy, na co nas stać, wszystkie wiemy, że jesteśmy szybkie. Jest duża szansa na podium, ale to sztafeta i każdy musi skupić się na swoim zadaniu, musimy też dobrze zmieniać" - podkreśliła.
Z Rzymu - Tomasz Więcławski(PAP)
nl/