Media: książę Harry przyleci do kraju w związku z wykryciem raka u króla

2024-02-05 21:08 aktualizacja: 2024-02-06, 07:34
Książę Harry. Fot. PAP/EPA/ANDY RAIN
Książę Harry. Fot. PAP/EPA/ANDY RAIN
Książę Harry, młodszy syn brytyjskiego króla Karola III, przyjedzie w najbliższych dniach do kraju w związku ze zdiagnozowanym u ojca rakiem - podały w poniedziałek wieczorem brytyjskie media, powołując się na źródła zbliżone do Harry'ego.

Relacje między królem a jego młodszym synem są od kilku lat napięte w związku z szeregiem działań publicznych podejmowanych przez Harry'ego i jego amerykańską żonę Meghan, które w powszechnym odczuciu szkodzą rodzinie królewskiej i instytucji monarchii. Mimo to Harry przyleciał w maju zeszłego roku - choć bez żony i dzieci - na koronację Karola III.

Brytyjskie media podały także, że Karol III osobiście poinformował o otrzymanej diagnozie członków najbliższej rodziny - obu swoich synów, Williama i Harry'ego, i młodsze rodzeństwo, księżniczkę Annę, księcia Andrzeja i księcia Edwarda.

W poniedziałek późnym popołudniem Pałac Buckingham niespodziewanie wydał oświadczenie, w którym poinformowano, że podczas niedawnego pobytu monarchy w szpitalu w związku z powiększoną prostatą "zauważono odrębną niepokojącą kwestię, a późniejsze testy diagnostyczne zidentyfikowały formę raka". W związku z tym monarcha rozpoczął leczenie i wstrzymał wykonywanie wszelkich obowiązków publicznych.

W reakcji na tę informację politycy z Wielkiej Brytanii i z zagranicy przesyłają Karolowi III życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. "Życzę Jego Królewskiej Mości pełnego i szybkiego powrotu do zdrowia. Nie mam wątpliwości, że szybko wróci do pełni sił, i wiem, że cały kraj będzie mu dobrze życzył" - napisał na platformie X premier Rishi Sunak.

Życzenia szybkiego powrotu do zdrowia 75-królowi złożyli też byli premierzy Boris Johnson i Liz Truss, lider opozycyjnej Partii Pracy Keir Starmer, szefowie rządów Szkocji, Walii i Irlandii Północnej, prezydent USA Joe Biden i jego poprzednik oraz prawdopodobny rywal w wyborach Donald Trump oraz premier Kanady Justin Trudeau.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

kgr/