Francuskie MSW poinformowało w poniedziałek, że w I turze wyborów parlamentarnych skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe (RN) uzyskało 33,2 proc. głosów, lewicowy Nowy Front Ludowy (NFP) - 28 proc., centrowy sojusz Macrona - 20 proc., a prawicowi Republikanie (LR) - 6,6 proc.
Zdaniem dziennika "Washington Post" wyniki te "prawdopodobnie wywołają niepokój w wielu europejskich stolicach". "Francja była jednym z pierwszych państw członkowskich UE, a dziś jest jej drugą co do wielkości gospodarką i siłą napędową. (Co prawda) RN nie opowiada się za wyjściem (Francji) z Unii, ale wiele jej postulatów odbiega od unijnej polityki" – zauważyła gazeta.
"Inną obawą jest to, czy francuska skrajna prawica może podważyć poparcie Europy dla Ukrainy i jej politykę wobec Rosji. (Nieformalna liderka RN Marine) Le Pen już kwestionuje stanowisko Macrona w sprawie francuskiej polityki zagranicznej i obronności, sugerując, że prezydent odgrywa wyłącznie honorową rolę jako głównodowodzący sił zbrojnych" – ocenił "WP". Cytowany przez gazetę ekspert Mujtaba Rahman, dyrektor zarządzający na Europę w firmie konsultingowej Eurasia Group, wyraził opinię, że wyniki wyborów "to zła wiadomość dla Francji, UE i Ukrainy".
"Francja w ogniu?" – zapytała na internetowej stronie głównej telewizja Fox News. Po "historycznym zwycięstwie" ugrupowania Le Pen w niedawnych wyborach do Parlamentu Europejskiego we Francji wyniki wyborów parlamentarnych "potwierdziły poważną zmianę, jaką obserwujemy w Europie" - ocenił Matt Mowers z think tanku Forum UE-USA, były urzędnik Departamentu Stanu USA . W jego opinii "oto (Europa) odchodzi od nieudanych lewicowych zasad na rzecz zdroworozsądkowego programu konserwatywnego, skupionego na obniżaniu podatków, ograniczaniu nielegalnej imigracji i popieraniu wolności słowa". "Wyniki (I tury) wyborów (parlamentarnych we Francji) to kolejny ważny sygnał dla biurokratów z Brukseli, że Europejczycy chcą konserwatywnej polityki i konserwatywnych przywódców" - podkreślił.
Telewizja NBC News zauważyła, że francuskie "turbulencje polityczne mogą wpłynąć na igrzyska olimpijskie, które rozpoczną się w Paryżu niecałe trzy tygodnie po drugiej turze wyborów". "Igrzyska zazwyczaj stanowią okazję do świętowania różnorodności, (jednak w tym roku) jest możliwe, że odbędą się pod rządami jawnie ksenofobicznych władz lub w ogóle bez rządu" - dodała stacja, odwołując się do możliwych scenariuszy powyborczych.
Korespondent dziennika "New York Times" w Paryżu Roger Cohen zwrócił uwagę, że "dla Macrona, który jest prezydentem już siódmy rok, wynik głosowania to poważna porażka". Jego zdaniem słaby wynik centrowego obozu prezydenckiego wynika z tego, że prezydent Francji stracił kontakt z obywatelami i nie rozumiał ich potrzeb.
"Szukając sposobu na wyrażenie złości, wyborcy przylgnęli do partii (RN - PAP), która twierdzi, że głównym problemem są imigranci, mimo że starzejąca się Francja ich potrzebuje. Zdecydowali się oni wybrać RN, której liderzy nie chodzili do elitarnych szkół" – wyjaśnił Cohen. Dodał, że Macrona, którego kadencja wygasa w 2027 r., "czekają trudne trzy lata, ale jak bardzo będą one trudne, nie będzie wiadomo, dopóki nie zakończy się druga tura wyborów" 7 lipca.(PAP)
ep/