Michael Phelps krytykuje Światową Agencję Antydopingową. Padły poważne słowa

2024-06-26 12:35 aktualizacja: 2024-06-26, 13:02
Michael Phelps. Fot. PAP/EPA/Patrick B. Kraemer
Michael Phelps. Fot. PAP/EPA/Patrick B. Kraemer
Michael Phepls, 23-krotny mistrz olimpijski, w wysłuchaniu przed Izbą Reprezentantów skrytykował Światową Agencję Antydopingową (WADA) za brak działań w sprawie podejrzanych o doping chińskich pływaków i podkreślił, że organizacja ta wymaga głębokich reform. Jej szef Witold Bańka odpiera zarzuty.

Phelps, któremu w wysłuchaniu sekundowała Alisson Schmidt, mająca w dorobku cztery złote medale olimpijskie, podkreślił, że wszelkie próby zreformowania WADA nie przyniosły spodziewanych skutków. Z jego perspektywy nadal istnieją głębokie, systemowe problemy, które szkodzą integralności sportu międzynarodowego i uczciwej konkurencji.

"To wciąż trwa i nic się nie zmienia" - ocenił Phelps, najbardziej utytułowany sportowiec w historii igrzysk, który poprzednio przed izbą niższą amerykańskiego parlamentu był wysłuchany siedem lat temu, kiedy rozmowa dotyczyła zorganizowanego dopingu w Rosji.

Teraz głównym tematem w światowych mediach jest od kilku miesięcy sprawa 23 chińskich pływaków, którzy w 2021 roku - przed igrzyskami w Tokio - mieli pozytywny wynik testu antydopingowego. W ich organizmach wykryto trimetazydynę, która jest substancją zakazaną ze względu na działanie poprawiające krążenie krwi.

Sprawa wyszła na jaw w kwietniu tego roku, a pod adresem WADA pojawiły się oskarżenia o tuszowanie sprawy. Kierowana przez Witolda Bańkę Agencja tłumaczyła się tym, że nie była w stanie wysłać swoich specjalistów do Chin ze względu na ograniczenia związane z pandemią COVID-19, zasięgnęła jednak opinii niezależnych ekspertów i zebrała dodatkowe informacje naukowe na temat trimetazydyny. Ponieważ nie była w stanie zweryfikować wyjaśnień Chińczyków, którzy tłumaczyli pozytywne wyniki badań skażoną w kuchni hotelowej żywnością, i nie dopatrzyła się niczyjej winy ani zaniedbań, postanowiono nie nakładać sankcji.

Takie stanowisko wywołało liczne kontrowersje. Amerykańska siedmiokrotna złota medalistka olimpijska Katie Ledecky powiedziała w zeszłym miesiącu w wywiadzie telewizyjnym, że wiara w system antydopingowy osiągnęła "najniższy poziom w historii".

"Trudno jechać do Paryża wiedząc, że będziemy ścigać się z niektórymi z tych sportowców" – oznajmiła.

Spośród 23 zamieszanych w ten incydent dopingowy pływaków 13 wzięło udział w igrzyskach w Tokio. Troje z nich wróciło ze złotymi medalami: Zhang Yufei, Wang Shun i Yang Junxuan. Pierwsza dwójka wystąpi także w Paryżu.

Z kolei szef Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA) Travis Tygart po raz kolejny powiązał płatności USA na rzecz WADA z reformami, a nawet zagroził ich zamrożeniem na jakiś czas.

"Musimy się upewnić, czy nasze pieniądze trafiają na szczytny cel, a obecnie absolutnie nie mamy takiego przekonania" - powiedział Tygart.

Na wtorkowe wysłuchanie przed Izbą Reprezentantów zaproszony został także Bańka, który nie przyjechał do Waszyngtonu. Swoją nieobecność tłumaczył m.in. faktem upolitycznienia tej sprawy przez stronę amerykańską, na co nie ma zgody WADA, która jest organem niezależnym i apolitycznym.

"Celem tego przesłuchania było dalsze upolitycznienie stosunkowo prostego przypadku masowego skażenia, który niewielka liczba osób, głównie w Stanach Zjednoczonych, zamieniła w skandal. Był to kolejny przykład wciągnięcia WADA w znacznie szerszą walkę między dwoma supermocarstwami. Jako niezależna organizacja, w dużej mierze techniczna, WADA nie ma mandatu do uczestniczenia w debatach politycznych. Z tego powodu oraz dlatego, że nie chcieliśmy ryzykować, że zaszkodzimy trwającemu niezależnemu przeglądowi sposobu, w jaki WADA zajmuje się tą sprawą, podjęliśmy decyzję o niewysyłaniu przedstawiciela do Waszyngtonu w tym tygodniu" - przekazał PAP w oświadczeniu Bańka.

Jak dodał, zadaniem WADA jako światowego organu regulacyjnego ds. czystego sportu jest dążenie do zapewnienia sportowcom z całego świata takiej samej ochrony, praw i obowiązków, niezależnie od tego, czy pochodzą z Bostonu, czy z Pekinu.

Jego zdaniem przesłuchanie w Waszyngtonie było pełne emocjonalnej i politycznej retoryki, która trafia na pierwsze strony gazet, ale w rzeczywistości nie wnosi nic konstruktywnego do wzmocnienia światowego systemu antydopingowego.

"Rozmowa, której przewodził Travis Tygart z USADA dotyczyła nieprzestrzegania zasad przez inne kraje i WADA. Biorąc pod uwagę to, co wiemy o systemie antydopingowym w USA, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to hipokryzja. Dlaczego? Otóż, 90 proc. sportowców w USA nie podlega przepisom wynikającym ze Światowego Kodeksu Antydopingowego. Dzieje się tak dlatego, że główne ligi zawodowe i sport akademicki nie chcą zostać objęte systemem nadzorowanym tam przez USADA. Nawet pozostałe 10 proc. sportowców w USA nie otrzymuje takiego wsparcia i ochrony, na jakie zasługuje, co ilustruje fakt, że 31 proc. amerykańskich sportowców objętych Kodeksem nie zostało dostatecznie przebadanych w okresie 12 miesięcy poprzedzających Igrzyska w Tokio" - argumentował.

Wyliczył, że według własnego raportu rocznego USADA pobrała w 2023 roku 7773 próbki od 3011 sportowców.

"To dość rozczarowujący wynik, biorąc pod uwagę populację kraju, dużą liczbę sportowców i liczebność drużyny olimpijskiej. Mając dwukrotnie większy budżet, USADA pobiera o ponad połowę mniej próbek niż chociażby jej odpowiednik w Niemczech" - wskazał.

"Niezależnie od wspomnianej agresji i hipokryzji, WADA będzie kontynuowała działania. Nasz oddany personel, liczący ponad 180 osób w naszej siedzibie głównej w Montrealu w Kanadzie i innych biurach na całym świecie, każdego dnia ciężko pracuje, aby zapewnić sportowcom równe warunki czystej rywalizacji" - podsumował Bańka, którego druga kadencja na czele WADA zakończy się w przyszłym roku. (PAP)

kgr/