Tematem środowego posiedzenia sejmowej Komisji Kultury była "sprawa bezprawnego odwoływania dyrektorów instytucji kultury i muzeów". Posiedzenie zostało zwołane w trybie art. 152 ust. 2 regulaminu Sejmu na wniosek grupy posłów PiS przekazany 2 października 2024 r. do Komisji Kultury i Środków Przekazu.
Posłanka PiS Maria Koc, która zabrała głos w imieniu wnioskodawców, powiedziała, że "kwestia dotyczy 30 dyrektorów państwowych instytucji kultury, którzy zostali zwolnieni w trakcie kadencji lub też zostali zmuszeni do tego, aby ustąpić ze swojej funkcji, czy też stracili pracę na skutek połączenia instytucji".
Oceniła, że "skala tych zwolnień poraża". "To wygląda jak prawdziwa czystka w instytucjach kultury. Dlaczego uważamy, że te działania są bezprawne? Bo ustawa o prowadzeniu i organizowaniu działalności kulturalnej nowelizowana w 2011 r., mówi o tym, że dyrektorzy są powoływani na określoną kadencję, która w instytucji kultury wynosi od 3 do 7 lat, a w instytucjach artystycznych to jest od 3 do 5 sezonów" - powiedziała Koc.
Przywołała także zapisy ustawy mówiące o tym, że odwołanie dyrektora instytucji kultury ze stanowiska przed upływem kadencji ma "charakter wyjątkowy i może nastąpić tylko na podstawie jednej z określonych w ustawie przesłanek". Dyrektor instytucji kultury powołany na czas określony może być odwołany przed upływem tego okresu: na własną prośbę, z powodu choroby trwale uniemożliwiającej wykonywanie obowiązków, z powodu naruszenia przepisów prawa w związku z zajmowanym stanowiskiem, w przypadku odstąpienia od realizacji umowy określającej warunki organizacyjno-finansowe działalności instytucji kultury oraz program jej działania w czasie trwania kadencji dyrektora, w przypadku przekazania państwowej instytucji kultury w trybie art. 21a.
"A z jaką sytuacją mamy do czynienia obecnie? Zwolnionych, zmuszonych do odejścia czy też dyrektorów, którzy utracili swoje funkcje na skutek połączenia instytucji, jest 30. I my mamy uwierzyć, że tych 30 dyrektorów nie potrafi zarządzać mieniem, że popełnili jakieś przestępstwa, że nie znają prawa, że nie są fachowcami w swojej dziedzinie? Przecież to są ludzie doświadczeni, dobrzy menedżerowie, wielu z nich posiada przecież stopnie naukowe. Raczej mamy tutaj po prostu do czynienia z pewnego rodzaju zemstą polityczną, z siłową próbą usunięcia dyrektorów po to, aby zastąpić ich swoimi ludźmi. Tylko gdzie w tym wszystkim jest dobro kultury, gdzie w tym wszystkim jest zaufanie społeczne do instytucji kultury, do Ministerstwa Kultury" - mówiła posłanka PiS.
Wymieniła także niektórych zwolnionych dyrektorów m.in. dyrektora Zamku Królewskiego w Warszawie prof. Wojciecha Fałkowskiego i dyrektora Muzeum Historii Polski Roberta Kostro. Prosiła o udzielenie informacji przez minister kultury i dziedzictwa narodowego nt. tego, "skąd taka skala zwolnień, na jakiej podstawie dyrektorzy zostali wyrzuceni z pracy, dlaczego nie potrafią z nimi współpracować".
Zdaniem b. ministra kultury, posła PiS Piotra Glińskiego "sprawa jest faktycznie bulwersująca". "Sprawa jest bulwersująca, a jednocześnie wpisuje się w systemową, bezprawną i siłową próbę zmian ustroju Rzeczypospolitej, która w tej chwili ma miejsce w naszym kraju, w Polsce. Te systemowe, masowe czystki nie mają precedensu" - podkreślił.
"Za czasów, gdy ja byłem ministrem, jeśli chodzi o muzea, to jeden dyrektor został odwołany i później w Sądzie Najwyższym ta sprawa, dotycząca zresztą mobbingu, została wygrana. Oprócz tego kilku dyrektorów innych instytucji i to później w sądach bardzo różnie wyglądało, ale mówimy o kilku osobach w trakcie kadencji. Częściowo system prawny, sądownictwo polskie, potwierdziło te decyzje. To w ciągu ośmiu lat. Państwo w ciągu dziesięciu miesięcy odwołali w trakcie kadencji ok. 30 osób odpowiedzialnych za ważne instytucje kultury" - powiedział.
"W Polsce system prawny jest taki, że te instytucje mają duży zakres niezależności. Ta niezależność opiera się programach, ale także przede wszystkim na systemie kadencyjności. To jest jedna z podstaw funkcjonowania demokracji w ogóle, święte prawo do tego, że kadencja zabezpiecza funkcjonowanie instytucji w sposób suwerenny czy niezależny, zgodnie z polskim prawem" - mówił Gliński. Ocenił, że "prawo jest systemowo łamane, dodatkowo jest łamane celowo i intencjonalnie".
Ministra kultury Hanna Wróblewska wskazała, że teraz przyszedł czas na pewne podsumowanie pracy resortu w ostatnich miesiącach, której "jednym z efektów są zmiany, z naciskiem na zmiany personalne". "Rzeczywiście dokonaliśmy wielu zmian na kierowniczych i dyrektorskich stanowiskach w najważniejszych instytucjach kultury i podmiotach podległych bądź nadzorowanych przez MKiDN" - powiedziała. Zapowiedziała też, że w planach są "kolejne dobre zmiany". "Bo dobra zmiana jest wtedy, gdy nieudolność, niekompetencje, rażącą niegospodarność zastępuje się uczciwością i merytorycznym przygotowaniem właściwym dla obejmowanego stanowiska (...) Nie ma takiej, przy której moglibyście państwo zarzucić nam stawienie na kogoś bez dorobku, bez doświadczenia, charyzmy, szacunku w środowisku” - podkreśliła ministra.
"Przyznaję - niektóre z tych zmian są odważne i mogły wywołać pewne poruszenie i obawy, ale wszystkie zmiany dokonywane były z otwartą przyłbicą w konsultacji z różnymi środowiskami. Jednym z takich właśnie odważnych, ale i koniecznych posunięć jest zmiana w Muzeum Historii Polski. Powodem podjęcia takiej decyzji są wieloletnie opóźnienia i zaniedbania w realizacji największej inwestycji kultury. Coroczne przesunięcia środków inwestycyjnych idące w setki milionów spowodowały skokowy wzrost kosztów wznoszenia budynku do blisko 1 mld zł” - zaznaczyła.
Podkreśliła też, że bierze "pełną odpowiedzialność za ludzi, których zdecydowali się postawić na straży polskiej kultury". Przypomniała, że współpracowała wcześniej z MKiDN m.in. jako dyrektorka Zachęty "natomiast po wejściu tutaj do środka, po przejrzeniu dokumentów, muszę powiedzieć, że nie spodziewałam się takiego stopnia wyprowadzania publicznych pieniędzy przez ministerialne drzwi. O mechanizmach tego procederu informujemy nieustannie prokuraturę, Najwyższą Izbę Kontroli i Krajową Administrację Skarbową" - mówiła.
"Nie spodziewałam się, w jaki sposób i na co przeznaczone były pieniądze polskich podatników, na jaką skalę poprzednia władza uwłaszczyła się na wspólnym majątku, prywatyzując instytucje publiczne czy też wpompowując w instytucje prywatne ogromne sumy publicznych pieniędzy" - powiedziała Wróblewska dodając, że trudno wskazać dziś w Polsce instytucję kultury nadzorowaną przez ministerstwo, gdzie "nie trwałby jakiś audyt, kontrola, przegląd, gdzie nie proponowano zmian albo nie wdrażano planu naprawczego".
"Czasami jest i tak, że mimo chęci zapowiedzi z naszej strony musimy tolerować pewien stan rzeczy, ponieważ poprzednicy na tyle mocno wbetonowali go w nasz ekosystem prawny (...) Znacie państwo Muzeum +Pamięć i Tożsamość+ im. św. Jana Pawła II. Koszty budowy Muzeum i wystawy stałej to nakłady budżetu państwa w wysokości co najmniej 210 mln zł" - podała ministra. Jak przypomniała, w czerwcu 2018 r. ówczesny minister kultury Piotr Gliński zawarł z Fundacją Lux Veritatis umowę o utworzeniu wspólnej instytucji kultury pn. Muzeum "Pamięć i Tożsamość" im. św. Jana Pawła II. Umowa została zawarta na czas określony do 31 grudnia 2023 r.
"Fundatorem, prezesem zarządu i jednym z beneficjentów rzeczywistych Fundacji jest Tadeusz Rydzyk. Na podstawie umowy strony zobowiązały się do zapewnienia środków finansowych i materialnych w celu utworzenia Muzeum. Zgodnie z umową Tadeusz Rydzyk zobowiązał się do nieodpłatnego przekazania Muzeum w formie użytkowania do 31 grudnia 2022 r. nieruchomości składającej się z działek, na których miało zostać posadowione Muzeum" - wskazała.
Jak zaznaczyła, działki składające się na nieruchomość były własnością "redemptorystów z siedzibą w Warszawie i dopiero dwa miesiące po podpisaniu tej umowy, umowami darowizny z 24 sierpnia 2018 r. (...) Fundacja nabyła od redemptorystów prawa do ich użytkowania". Jak dodała Fundacja zobowiązała się też m.in. do nieodpłatnego przekazania Muzeum koncepcji architektonicznej, projektu budowlanego budowy zespołu zabudowy muzealno-audytoryjnej i naukowo-twórczej, które zostały wycenione na prawie 2,5 mln zł.
Wskazała, że Tadeusz Rydzyk zobowiązał się też przekazać Muzeum na własność zbiory, które obejmowały m.in. nagrane dokumenty audiowizualne i zbiór materiałów archiwalnych związanych z losem Polaków zamordowanych za pomoc Żydom w trakcie II wojny, których wartość wyceniono łącznie na 88 mln zł. "Co istotne przedmiotowa wycena cechuje się dużym stopniem ogólności" - zauważyła ministra.
"Zgodnie z umową minister zobowiązał się przekazać środki na wybudowanie muzeum, a wysokość dotacji przypadającej na dany rok miała być równa wartości kosztów inwestycji. Co istotne, umowa stanowiła, że w przypadku zgodnego wyrażenia woli przez ministra i Tadeusza Rydzyka do 31 maja 2023 r. w przedmiocie dalszego funkcjonowania muzeum (...) Fundacja Lux Veritatis będzie miała prawo do samodzielnego prowadzenia Muzeum” - podkreśliła dodając, że w takiej sytuacji fundacja nie będzie zobowiązana do zwrotu żadnych poniesionych przez ministra środków pod warunkiem dalszego prowadzenia działalności muzealnej przez okres co najmniej 10 lat.
"Pamiętają zapewne państwo też słynną łódkę Polskiej Fundacji Narodowej, sprzedano ją za mln euro parę lat temu, pływa dzisiaj pod grecką banderą, choć do czasu ustąpienia poprzedniego zarządu PFN cała transakcja objęta była pilnie strzeżoną tajemnicą. Łódką zainteresowała się także KAS, która rozpoczęła kontrolę w PFN chwilę po tym, gdy nowa rada powołała nowy zarząd" - powiedziała ministra zapowiadając m.in. że w listopadzie odbędzie się posiedzenie rady fundacji i "wtedy usłyszycie państwo o efektach pracy nowego zarządu, nowej rady".
"Żadne ze zwolnień, o które państwo pytają w swoim wystąpieniu nie było bezprawne. Niektóre z tych zwolnień nie miały nawet miejsca, tutaj odwołuję się do osób, które bądź same zrezygnowały, bądź upłynęła im kadencja" - zauważyła. Jak wskazała, odwołania zostały przeprowadzone legalnie, zgodnie z procedurami, po zasięgnięciu opinii związków zawodowych i stowarzyszeń, "tam gdzie było to wymagane ustawą, po skutecznym doręczeniu odwołania, w którym sformułowane zostały przyczyny takiej decyzji".
Podczas dyskusji poseł Gliński ocenił, że wyjaśnienia ministry to "spektakl propagandowy". "Tego typu insynuacje, opowieści o domniemanych przestępstwach, mieszanie faktów (...) Nie potraficie rządzić, nie potraficie także prowadzić spraw polskiej kultury, więc zasłaniacie to tą polityką pseudoaferalną” - mówił.
Obecny na komisji podsekretarz stanu w MKiDN Andrzej Wyrobiec podkreślił, że zajmują się również legislacją, porządkowaniem polskiego systemu prawnego. "W ciągu tych 10 miesięcy cztery tylko projekty, które osobiście nadzorowałem, są albo już uchwalone przez Sejm, albo niebawem się w nim znajdą albo są na bardzo zaawansowanym procesie legislacyjnym" - podkreślił.
Ministra Wróblewska dodała, że wprowadzono zmiany w programach ministra, gdzie oceny wniosków dokonują niezależni eksperci. "Pieniędzy na programy ministra będzie więcej, także na infrastrukturę domów kultury. Zaprosiliśmy środowisko do wspólnej rozmowy o polskiej kulturze wznawiając Forum Prawa Autorskiego. Wprowadziliśmy również transparentny model ogłaszania konkursów na stanowiska dyrektorskie" - dodała. (PAP)
ksi/ akn/ aszw/