Abdollahijan poinformował, że drony wystartowały z terytorium Iranu i przeleciały zaledwie kilkaset metrów zanim zostały zestrzelone. "Były to raczej zabawki, którymi bawią się nasze dzieci, a nie prawdziwe drony" - oświadczył.
"Nie wykryto związków między tym (incydentem) i Izraelem" - podkreślił minister dodając, że Teheran bada sprawę, ale doniesienia mediów na ten temat "nie były dokładne".
Abdollahijan ostrzegł jednak, że jeśli Izrael dokona ataku odwetowego lub podejmie działania przeciwko interesom Iranu, to odpowiedź Teheranu "będzie natychmiastowa i na maksymalnym poziomie".
"Ale jeśli do tego nie dojdzie to jesteśmy kwita. Sprawa zakończona" - dodał. Reuter zauważa, że Abdollahijan starał się pomniejszyć znaczenie incydentu.
Izrael, jak dotychczas nie wypowiedział się na ten temat. Zdaniem komentatorów Izrael i Iran bagatelizują zdarzenie, by nie doprowadzić do eskalacji konfliktu.
Irańskie media i czynniki oficjalne mówiły o "niewielkich eksplozjach" będących rezultatem zestrzelenia trzech dronów w rejonie bazy lotniczej w pobliżu Isfahanu i przypisywały je raczej "ingerencji", a nie bezpośrednio Izraelowi.
Sekretarz stanu USA Antony Blinken oświadczył, że Stany Zjednoczone nie brały udziału w żadnych akcjach ofensywnych a Biały Dom odmówił komentarza na ten temat. (PAP)
kgr/