W Polsat News Dziemianowicz-Bąk została zapytana - w kontekście projektu dot. dekryminalizacji pomocy w aborcji, którego złożenie w piątek zapowiedziała Lewica - czy trzeba iść na większy kompromis, o którym mówił wicepremier, szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Podkreślił on we wtorek, że w tej kadencji Sejmu jest szansa na przegłosowanie tylko jednego projektu ws. aborcji - który zgłosiła Trzecia Droga. Chodzi o powrót do przepisów sprzed wyroku TK z 2020 r. i rozpisanie referendum ws. aborcji.
Ministra odparła, że "nie ma powrotu do zakazu aborcji z 1993 r., bo tak należy nazywać te propozycje". Podkreśliła, że kobiety bardzo jasno powiedziały, czego oczekują.
Zaznaczyła, że trzeba budować większość sejmową. "Każdy odpowiedzialny, każdy skuteczny polityk powinien nie kapitulować i nie uznawać: no trudno, jak się nie da, to się nie da, tylko dyscyplinować swoich kolegów, koleżanki w klubie, przekonywać tych, których da się przekonać, rozmawiać z wyborcami, z wyborczyniami" - zaznaczyła. Dodała, że "ogromną rolę do odegrania mają dzisiaj same kobiety, mają dzisiaj sami wyborcy i wyborczynie wszystkich ugrupowań koalicyjnych i opozycyjnych".
Przypomniała, że oprócz tego projektu, "który będziemy składać ponownie, bo będziemy składać do skutku" są jeszcze projekty w komisji dotyczące legalizacji aborcji do 12. tygodnia ciąży. "Kobiety także tego oczekują i powinny się tego domagać, a naszą rolą jako polityków jest przekonywać kolegów i koleżanki" - dodała.
Dziemianowicz-Bąk odniosła się też do sytuacji z 12 lipca, kiedy Roman Giertych (KO) nie wziął udziału w głosowaniu nad projektem dotyczącym dekryminalizacji pomocy w aborcji, za co został zawieszony przez premiera Donalda Tuska w prawach posła klubu KO. "Jego decyzja o tym, żeby pomimo obecności na sali sejmowej nie zagłosować za najbardziej kompromisowym z kompromisowych projektów dotyczących przerywania ciąży (...) jest policzkiem w stosunku do wyborców, a przede wszystkim wyborczyń, które dały nam, koalicji 15 października, władzę" - oceniła.
Oceniła też, że kolejny sygnalista Zespołu ds. rozliczeń PiS pod przewodnictwem Romana Giertycha, sędzia Arkadiusz Cichocki, "w żadnym wypadku nie powinien być nazywany sygnalistą, może być nazywany świadkiem koronnym, jeżeli sprawa miałaby wymiar sądowy". Dodała, że w przypadku Cichockiego można zastanawiać się, czy decyduje się zeznawać, ujawniać pewne sprawy ze względu na własny interes, czy ze względu na dobro wspólne.
Jednak - zaznaczyła - na pewno nie jest właściwe nazywanie go sygnalistą z szacunku dla sygnalistów, którzy narażają swoją pracę, czasami swoje zdrowie, swoje bezpieczeństwo, po to, żeby wskazać pewne nieprawidłowości. "I robią to nie wtedy, kiedy coś im grozi, nie wtedy, kiedy sami mogą być pociągnięci do odpowiedzialności za swoje działania, tylko robią to dlatego, bo nie zgadzają się na niesprawiedliwość, nie zgadzają się na naruszenia prawa" - podkreśliła.
Dopytywana, czy jest pewna, że renta wdowia będzie w piątek przyjęta przez Sejm, odparła, że wszystko na to wskazuje. Argumentowała, że pod projektem obywatelskim podpisało się ponad 200 tys. osób, a "na ostatnim posiedzeniu Rady Ministrów cały rząd, cała koalicja 15 października zdecydowała się o poparciu tego projektu".
W czwartkowej debacie w Sejmie wszystkie kluby zadeklarowały chęć dalszej pracy nad projektem w sprawie renty wdowiej. Na piątek zaplanowano posiedzenie Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, do której skierowano regulację po zgłoszeniu poprawek posłów.
"Mam nadzieję, że renta wdowia stanie się faktem w sensie sejmowym już dziś, a na najbliższym posiedzeniu Senatu 31 lipca, Senat także ją przyjmie i wtedy już pozostanie tylko podpis prezydenta, tak, żeby ustawa o rencie wdowiej od 1 stycznia 2025 r. weszła w życie" - dodała.
Ministra poinformowała też, że na ten moment nie ma zmian w projekcie dot. zasiłku pogrzebowego, który zakłada zwiększenie zasiłku z 4 tys. do 7 tys. zł. MRPiPS skierowało projekt do konsultacji. W środę Ministerstwo Finansów oceniło w opinii do projektu ustawy, że podwyżka zasiłku pogrzebowego może w przyszłości rodzić napięcia budżetowe.
"Myślę, że się dogadamy, zresztą dogadaliśmy się już na etapie Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów i jeszcze przed wpisaniem tego projektu do wykazu prac legislacyjnych rządu" - powiedziała Dziemianowicz-Bąk. Dodała, że wówczas argumentowano, że po kilkunastu latach bez waloryzacji, przy jednoczesnym wzroście cen kosztów pogrzebu, zmiana jest konieczna. "Porozumieliśmy się wtedy, w tej chwili projekt jest na etapie kierowania na stały komitet Rady Ministrów" - powiedziała.
Dopytywana, skąd więc negatywna opinia MF, ministra odparła, że "taka rola ministra finansów, żeby wskazywać, że to co niesie za sobą koszty, niesie za sobą koszty".
Przyznała, że rozumie ministra finansów "znajdujemy się rzeczywiście w sytuacji napięcia fiskalnego, finansowego ze względu na procedurę nadmiernego deficytu, ale cały czas powtarzam, że nie zaczyna się oszczędności od tych, którzy są najbardziej potrzebujący, że nie naciska się pasa na najkrótszych brzuchach" - dodała.
Zaznaczyła, że będzie mogła poinformować o doprowadzeniu projektu do końca wtedy, kiedy na ustawie znajdzie się podpis prezydenta, "natomiast na ten moment nie ma żadnych perturbacji, projekt trafi na Komitet Stały Rady Ministrów, a potem już tylko Rada Ministrów".(PAP)
kh/